| 73 |

2.9K 196 173
                                        

DŁUGA PRZERWA MIĘDZY ROZDZIAŁAMI, PRZECZYTAJCIE 72 ŻEBY BYĆ NA BIERZĄCO!

– Co jeśli nam się nie uda? – Zmarszczyłam brwi, słysząc zachrypnięty głos Carmen z drugiego końca pokoju. Podniosłam spojrzenie, aby zobaczyć jej lekko zaszklone oczy i trzęsące się ręce. – Co jeśli nie jest tym jedynym?

Odłożyłam bukiet kwiatów, który starałam się poprawić jakoś po tym, jak Rafael z impetem wpadł na mnie w ogrodzie, kiedy niosłam go do panny młodej. Dwie piwonie były zagięte i zgniecione oraz przeklejone do nich koraliki wisiały na włosku, jednak nie było to szczególnie trudne do odratowania.

– Dlaczego uważasz, że to ma się nie udać? – Usiadłam na ramieniu fotela, lokując podbródek na jej ramieniu.

– Jest tyle rozwodów, co jeśli...

– Carmen – wcięłam jej się w zdanie, unosząc jej podbródek. – Nie myśl o tym w ten sposób. Kochasz go. A on Ciebie. Za chwilę się pobierzecie. – Mój kciuk przejechał po jej policzku. – Oczywiście nie będziesz miała nigdy pewności, czy będziecie ze sobą aż do śmierci, człowiek nie ma pewności do niczego. Jednak jedyne, co się tu liczy, to to, że kochacie się. A miłość jest najpiękniejszym uczuciem. I najmocniejszym. Dlatego nie myśl o tym, bo wierzę, że to jedynie natrętne myśli, które chcą ci odebrać radość z tego, że zaraz już nie będziesz Guardiolą.

Jej kącik ust poderwał się ku górze, a ona pokiwała głową. Uśmiechnęłam się do niej szczerze i potarłam jej ramię, zaraz po tym klaszcząc w dłonie.

– Dobra, weź się w garść teraz. Za jakieś – popatrzyłam na zegarek – dwadzieścia minut wychodzisz za mąż.

– Właśnie, opanuj się. – Krzyknęła za nami Melody, która weszła do sali. – Wszystko gotowe. Josep tylko walczy z krawatem. Naprawdę twój ojciec nie nauczył się nigdy wiązać krawatu?

Parsknęłam śmiechem wraz z Carmen.

– Moja mama mu zawsze wiązała – zachichotała pod nosem, po czym wstała i wygładziła palcami suknię. Wyglądała tak pięknie.

Coś stanęło w moim gardle. Jeszcze niedawno jeździłyśmy hulajnogami wzdłuż drogi przed domem moich rodziców, a dzisiaj znajdujemy się na Hawajach, kilka lat później, w Sylwestra, gdzie jedna z nas wychodzi za mąż. Czy to trochę nie jest szalone, jak czas szybko płynął? Zanim się człowiek odwrócił, już sam nie bawił się w piaskownicy, a budował ją dla swojego dziecka.

Mogłam przyznać, że mój wiek był najbardziej popaprany. Jedni żenili się, inni mieli już dzieci a jeszcze inni mieszkali nadal z rodzicami. Jednak nieważne co się robiło, jeśli to ci pasowało, to było dobrze.

– Reszta przygotowana?

– Tak. Antonio jest już przy ołtarzu. Chłopacy też. Zostałyśmy tylko my. A, Rafael szuka księdza. Gdzieś zniknął. Twoja mama widziała go podobno na sali jak podbierał babeczki.

Parsknęłam, ponieważ szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd Carmen wytrzasnęła tego księdza, ponieważ była to chyba jedna  z najśmieszniejszych osób, jakie udało mi się poznać. A kiedy sam Rafael zaczął z nim rozmawiać, myśleliśmy, że na próbie wszyscy się popłaczemy ze śmiechu.

– Tak, to bardzo podobne do Ojca Rodrigo. – Uśmiechnęła się już trochę bardziej promienie. Rozumiałam jej stres. – Maddie, pomożesz założyć mi welon?

– Oczywiście. – Chwyciłam za skrawek materiału, starając się przymocować go do włosów brunetki.

– Rozmawiałaś z Neymarem? – wypaliła nagle, a ja na chwilę znieruchomiałam, zagryzając wargę.

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz