| 25 |

6.3K 260 293
                                        

– Ale przyznaj, że było śmiesznie.

– Tak, żałuj, że cię nie było. Ubaw po pachy – odparłam sarkastycznie, naciskając w międzyczasie na klamkę samochodu.

Zajęłam miejsce za kierownicą, za to Pep usiadł po mojej prawej stronie. Melody chcąc nie chcąc, przypadło siedzenie na tyle, czego nie znosiła, jednak tym razem nie miała żadnego wyboru. Odpaliłam silnik i wyjechałam na główną drogę, ciesząc się w duchu, że dzisiejsza praca dobiegła ku końcowi.

Była sobota. Co prawda powinnam mieć wolne, tak jak Pep, jednak zaczynałam wątpić w to, że jakikolwiek weekend przed Ligą Mistrzów będzie dla nas jeszcze wolny. Tego dnia musiałam dotrzeć do pracy, ponieważ Melody oddawała swój raport z rozmowy z chłopakami, za to my musieliśmy domknąć kilka spraw związanych z transferami, które możliwe, że szykowały się w sezonie, nowym psychologiem oraz innymi bzdetami, które potrafiły doprowadzić do załamania nerwowego.

– Mi się tam podobało – przyznała blondynka, wzruszając ramionami. – Przynajmniej się oderwałaś od wszystkiego. Powinnaś to docenić.

– Wielkie mi oderwanie się. Cała ta impreza przysporzyła mi więcej stresu, niż go kiedykolwiek miałam. – Moje oczy wywróciły się w irytacji jej głupim gadaniem. – Zastanawia mnie tylko jedno. Skoro to były te całe „otrzęsiny", to dlaczego w takim razie nie dostałam zaproszenia na urodziny Neymara?

Josep zaśmiał się pod nosem, widząc moją zmieszaną minę.

– W ogóle, to ty miałaś zostać „porwana" i nie wiedzieć kompletnie o tym nic. Chłopacy zawsze tak robią, ale że Melody – tu odwrócił swoją głowę w jej stronę i posłał jej litościwe spojrzenie, na co ta uniosła tylko ręce w geście obrony – postanowiła popsuć wszystko i cię ze sobą zabrać, to cały misterny plan został popsuty.

Przytknęłam rękę do głowy i zaczęłam masować bolącą skroń, nie chcąc kontynuować rozmowy, aby nie dowiedzieć się kolejnych faktów o tym, co tak naprawdę miało mnie poprzedniej nocy spotkać. Wystarczyły mi tylko wszystkie zdarzenia, które pomyślnie mogli odhaczyć na swojej liście, którą ktoś pewnie stworzył przed całym zajściem. Nie potrzebowałam znać tego, czego nie powinnam, aby nie zaprzątać sobie głowy kolejnymi bzdetami, szczególnie kiedy dzisiejszego wieczoru miała nadejść kolejna fala nowych ekscesów.

Kolacja u Neymara budziła we mnie sprzeczne emocje. Z jednej strony zdawałam sobie sprawę z tego, że było to tylko parogodzinne spędzenie czasu sam na sam z brunetem, jednak z drugiej strony coś nie dawało mi spokoju. Miałam dziwne, przytłaczające uczucie, że może nie był to jeden z najznakomitszych pomysłów, patrząc na to, że liczba minusów prawdopodobnie stokrotnie przewyższała pozytywne aspekty tego spotkania. Czy zgadzając się na to, postępowałam dobrze? Pewnie nie, jednak nie zrobiwszy tego, Neymar i tak postawiłby na swoim, zmuszając mnie. Dlatego wolałam się spotkać, odbębnić to, co tak bardzo Brazylijczyk chciał zadośćuczynić, a potem wrócić do domu i położyć się do łóżka.

– Tak w ogóle, co robisz wieczorem? – Pep zmienił temat, w międzyczasie przeglądając swój telefon. – Jeśli nie masz żadnych planów, to mogłabyś do mnie wpaść, ponieważ Carmen przyjechała.

Moja głowa odwróciła się w prędkości światła w jego stronę, nie mogąc uwierzyć, że brunetka w końcu po tak długim czasie zawitała na naszym kontynencie.

– Carmen przyjechała? Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? – zapytałam z goryczą w głosie, czując lekki uraz do mężczyzny, że nie wspomniał mi o niczym wcześniej.

– Bo dopiero jest u nas od wczoraj. Dlatego nie było mnie na urodzinach Neymara. Początkowo miałem pojawić się z nią, jednak jej lot się opóźnił, a o tym, że przylatuje, dowiedziałem się w momencie, kiedy napisała do mnie, czy za kilka godzin mogę ją odebrać z lotniska. Więc jak, wpadniesz?

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz