Dźwięk mojego telefonu rozbrzmiał na cały pokój, a ja zerwałam się z głębokiego snu. Uniosłam jedną powiekę i jak przez mgłę, całkowicie po omacku zaczęłam wędrować ręką po półce nad moją głową. Urządzenie nadal dzwoniło, a ja nie potrafiłam go odszukać. Jęknęłam zrezygnowana pod nosem, a kiedy miałam zamiar już się podnieść, aby je dopaść i rzucić nim o ścianę, w ostatniej sekundzie za nie złapałam. Nie patrząc nawet na wyświetlacz, trzymając nadal go nad sobą, udało mi się jakoś go wyłączać. Opadłam na łóżko, wtulając policzek w satynową poszewkę poduszki, ciesząc się, że mam jeszcze dziesięć minut, aż będę musiała wstać. Przykryłam się szczelniej kołdrą, jednak nie potrafiłam się ułożyć w jakąś komfortową pozycję. Co chwilę się poprawiałam, przez co w końcu, zirytowana tym, że nie mogę wykorzystać ostatnich minut w spokoju, odwróciłam się na drugi bok, ziewając. Odetchnęłam głęboko, poprawiając włosy na czole, które co jakiś czas łaskotały mnie w nie. Co je zaczesałam do tyłu, tak one zaraz po tym na nowo lądowały w swoim dotychczasowym miejscu. Kiedy w końcu za którymś razem ponownie opadły, wkurzona podniosłam rękę, aby zrobić na nowo kucyka, jednak w tym samym momencie poczułam na wierzchu dłoni też ciepły powiew. Otworzyłam jedno oko, myśląc, że może ogrzewanie się samo włączyło, jednak ta myśl zniknęła tak szybko, jak tylko ujrzałam obraz przed sobą i dostałam prawie zawału serca.
Twarz Neymara znajdowała się tuż przed moją, z tym wyjątkiem, że on jeszcze pogrążony był w głębokim śnie. Jego usta były lekko rozchylone, a ja już wtedy wiedziałam, że to on prosto na mnie chuchał. Przykryty moją kołdrą, leżał w moim łóżku, a ja kompletnie na samym początku nie wiedziałam, jak do tego doszło. Dopiero po paru sekundach, kiedy zaczęłam analizować po kolei każdą minutę wczorajszego wieczoru, doszłam do wniosku, że film mi się urwał w momencie, kiedy Neymar nadal mnie obejmując, usiadł na łóżku i po prostu pozwolił mi na wyrzucenie z siebie wszelkich emocji.
Czy my... usunęliśmy razem?
Podniosłam kołdrę, a kiedy zobaczyłam, że każde z nas miało na sobie rzeczy z wczoraj, odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że właśnie ten, a nie żaden inny scenariusz się spełnił.
Co ja miałam teraz zrobić? Obudzić go i kazać mu się przetransportować na kanapę, gdzie było jego miejsce? Nie chciałam być już tak bardzo bezduszna, szczególnie że kilka godzin temu okazał mi niespotykane dla niego serce. Po drugie, nie wiem, czy byłoby to w ogóle takie łatwe, ponieważ musiał mieć dzisiaj dość twardy sen, bo nie zbudził się, kiedy zadzwonił mój telefon. Chyba że znowu udawał. Nie, teraz kiedy mogłam mu się przyjrzeć z naprawdę bliska, naprawdę spał. W końcu, gdy usunęliśmy, było jakoś po pierwszej w nocy, jak nie później, dlatego pewnie jego organizm starał się to odespać.
Mówiłam to setki razy, ale kiedy spał, nie przypominał siebie. Był tak bardzo spokojny i opanowany. Całkowicie inny człowiek. Dziwnie było go widzieć w takim stanie. Było to coś przede wszystkim nowego. Kiedy myślałam o Neymarze, w mojej głowie pojawiał się obraz chłopaka, który nie potrafił kontrolować siebie. Był bardzo pewny siebie, jego ego było niesamowicie wysokie, no i był swojego rodzaju lekkim... kokietem. Teraz przede mną leżał zwykły, normalny człowiek, przez którego nie przemawiał akurat diabeł.
Nie oddaliłam się od niego na samym początku. Nie wiem, chyba cząstka mnie była tak ciekawa i nienasycona tym widokiem, że chciała po prostu zapamiętać dokładnie ten obraz, który nieczęsto miał miejsce. Mogłam wtedy przelustrować jego twarz wzdłuż i wszerz, zbadać jej każdy centymetr. Sama też nie wiem, w którym momencie wyciągnęłam nagle rękę w jego stronę, a palcem złapałam za jego loczek i zaczęłam sobie owijać go wokół niego. To był mój odruch. Uwielbiałam się bawić włosami u kogoś. Nieważne czy była to Melody, Carmen, Philippe, czy jak kiedyś James. Lubiłam to, dlatego sama czasami przyłapywałam się nad tym, że to robię, będąc całkowicie nieświadoma tego.

CZYTASZ
boys like you • neymar jr
FanfictionCzy próba ocalenia od porażki jednego z najlepszych klubów piłkarskich w dziejach może dać początek pewnej, specyficznej relacji?