Ciemne, brązowe drzwi były jedynym obiektem, który pochłonął całą moją uwagę przez ostatnie dwadzieścia minut i wydawały się być ostatnią przeszkodą między nami a nieuniknioną konfrontacją z Josepem. Siedziałam jak wryta na kanapie, co chwilę zerkając na siedzącego obok Neymara, którego oczy miały nutkę niepewności, choć starał się ukryć to pod maską obojętności. Zegar tykał, a ja miałam wrażenie, jak z uciekającym czasem, uciekały jednocześnie ze mnie ostatnie resztki nadziei na jakikolwiek szczęśliwe zakończenie. To było jakby wejście na scenę przed wielką premierą, tyle że tym razem nie byliśmy aktorami, a bohaterami naszej własnej historii.
Neymar i ja siedzieliśmy, unosząc spojrzenia tylko na chwilę, po czym wracając do naszych myśli.
– Będzie źle? – Ciche westchnięcie wydobyło się z moich ust, próbując przełamać napięcie, które wypełniało korytarz.
Neymar wzruszył ramionami, a jego ruchy były niespokojne.
– Chyba sami znamy już na to odpowiedź. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby dał nam taryfę ulgową.
– Chyba masz na myśli "żeby dał tobie taryfę ulgową". Oboje wiemy, że tobie za dużo i tak nie zrobi. – Zmarszczyłam nos, niespokojnie drapiąc się po linii żuchwy.
Usta Neymara wydęły się, a on po kilku sekundach przemyślenia nad słowami, które właśnie wypowiedziałam, pokiwał w zrozumieniu głową, nawet nie przecząc temu.
Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak duża różnica była pomiędzy konsekwencjami dotyczącymi mnie, a jego. Mieliśmy zostać rozliczeni na zupełnie dwóch różnych pozycjach. W końcu to ja byłam głową klubu, a on zawodnikiem, który zawsze może zmienić klub. Jeśli o mnie chodziło, to był prawdopodobnie ostatni raz, kiedy miałam mieć do czynienia z piłką nożną w moim życiu.
– Cóż, nieważnie co się stanie, oboje mamy przejebane. Oboje siedzimy w tym gównie razem.
Te słowa, które obrazowały naszą marną rzeczywistość, dodały mi trochę otuchy i sprawiły, że kącik moich ust uniósł się nieznacznie ku górze po raz pierwszy dzisiejszego dnia.
Dwa dni temu wróciliśmy z wesela Carmen, która wraz z narzeczonym zaraz po ślubie poleciała na miesiąc miodowy do Brazylii. Początkowo, kiedy usłyszała o całym dramacie, jak miał tam miejsce, w którym główną rolę grałam ja i Neymar, chciała wrócić z nami do Barcelony, aby ubłagać ojca, żeby nie postanawiał mnie zwalniać, tylko dał mi jeszcze jedną szansę. Oczywiście jak najszybciej wybiłam jej ten pomysł z głowy, ponieważ nie mogłabym pozwolić jej na to, żeby rezygnowała ze swojego najszczęśliwszego czasu w życiu tylko ze względu na mnie. Wybiłam jej ten pomysł jak najszybciej z głowy, przekonując ją razem z Neymarem, że nieważne co Josep planuje, damy sobie ze wszystkim radę. Bo nieważne co miało się stać, życie toczyło się nadal, a my musieliśmy stawić jemu czoła.
Każdy wrócił do swojego codziennego życia. Chłopaki zaczęli znów uczestniczyć w treningach, wracając do swoich rytuałów i rygorystycznego grafiku. Ja natomiast miałam wolne jeszcze do jutrzejszego dnia. Po powrocie do Barcelony próbowałam się odciąć od wszystkiego, potrzebując czasu na przeanalizowanie tego, co się działo. Zamknęłam się w moim mieszkaniu, obserwując zza okna pulsujące życie miasta. Wewnętrzny konflikt toczył się we mnie niczym burza, przewracając wszystko, co znałam. To nie była zwykła jednorazowa wpadka. To było coś o wiele głębszego i bardziej fundamentalnego. Doszłam już na pewno do kilku rzeczy, których odkrycie zajmowało mi kilka miesięcy.
Nieważne jak chore to było, wiedziałam, że czuję coś do Neymara. Coś poważnego, coś jednocześnie zakazanego. To uczucie, które kłębiło się we mnie, miało potężną siłę. Stanowiło ono zarówno początek motyli w brzuchu, jak i źródło moich problemów.

CZYTASZ
boys like you • neymar jr
Fiksi PenggemarCzy próba ocalenia od porażki jednego z najlepszych klubów piłkarskich w dziejach może dać początek pewnej, specyficznej relacji?