| 2 |

11.6K 340 90
                                    

Z piskiem opon zahamowałam na parkingu przed Camp Nou. Wyciągnęłam kluczyk ze stacyjki i wyszłam z samochodu. Otworzyłam tylne drzwi i odpięłam pasy małego bruneta, po czym pomogłam mu wyjść z auta. Wzięłam chłopczyka za rączkę i skierowałam się w stronę wejścia na stadion, ówcześnie szukając identyfikatora, który upoważniał mnie do wejścia na teren obiektu. Gdy go znalazłam, przełożyłam go sobie przez głowę oraz dałam Milanowi małego batonika, którego wyciągnęłam z torebki, ponieważ stwierdził, że zgłodniał. W końcu jego owoce wylądowały na podłodze.

Weszłam do ogromnego holu i skierowałam się na prawo, kiwając w stronę ochroniarza Bena, z którym znałam się bardzo dobrze. Mężczyzna w średnim wieku szeroko się uśmiechnął i odmachał nam. Przeszłam przez długi korytarz, gdzie można było dostrzec wiele plakatów ukazujących najróżniejsze wydarzenia odbywające się na stadionie. Mecze, koncerty, a nawet spektakle organizowane przez tutejszy teatr, na które przychodziła cała Barcelona.

Skierowałam się na lewo, wchodząc w kolejny, tym razem ciemniejszy korytarz. W nim było jedynie widać wielkie, oświetlone zdjęcia zawodników FC Barcelony przykrywające całe ściany. Z daleka mogliśmy usłyszeć głośne krzyki chłopaków, którzy aktualnie wylewali z siebie siódme poty, trenując. Wyszliśmy z Milanem z korytarza oślepieni przez słońce, które nie było dzisiaj litościwe. Co jak co, ale pogoda w Barcelonie nie pozostawiała wiele do życzenia. Było naprawdę gorąco, więc poprawiłam okulary przeciwsłoneczne na nosie i udałam się w stronę loży, gdzie zawsze siedzieli trenerzy, piłkarze rezerwowi i tak dalej.

– Tata! – krzyknął Milan i momentalnie wyrwał swoją małą dłoń z mojej i pobiegł w kierunku swojego taty, który najwyraźniej nie zauważył nas.

Dopiero kiedy Leo Messi pokazał na nas palcem, brunet odwrócił się w naszą stronę. Gerard zmarszczył brwi, a po chwili uśmiechnął się, otwierając ramiona, by maluch mógł się w niego wtulić. Wtedy przeniósł wzrok na mnie, na co pomachałam mu oraz Leo. Messi wrócił do gry, a Pique skierował się w moją stronę, niosąc Milana na rękach.

– A was co tu sprowadza? – Uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem.

Mimo że byłam wysoka to i tak brunet był ode mnie sporo wyższy, więc zazwyczaj jak przy nim stałam, wyglądało to komicznie. Westchnęłam i spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem. Już podczas jazdy samochodem dobrze wiedziałam, że brunet w całej tej sprawie maczał palce.

– No nie wiem, może ty mi powiesz? – Podniosłam brwi i przechyliłam głowę w prawo. - Josep dzwonił.

– Jo... kto? Józef?

– Pep, debilu. Ile razy mam wam tłumaczyć, że nie mogę do niego mówić Pep, bo kojarzy mi się to z Pepe Panem Dziobakiem? – Jęknęłam. – Więc jak tam było? Dla twojej świadomości dzisiaj wparował do mojego mieszkania Jake i prawie my wyważył drzwi, dodatkowo wystraszył Milana i rozrzucił owoce, które mu niosłam po całym domu! –Wyrzuciłam w powietrze ręce i zajęczałam. – Proszę cię, Gerard. Choć raz bądź ze mną całkowicie szczery.

– Co ja mam ci powiedzieć, Maddie. – Westchnął i usiadł na trawie.

Mokre włosy opadały mu na czoło, a koszulka była cała przemoczona. Nie dziwiłam się i w sumie im współczułam. Bieganie na otwartym powietrzu w takim słońcu nie należało do przyjemnych.

– Wiem, że masz teraz dużo na głowie, ale samo tak jakoś wysz... – Brunet przerwał w środku zdania, kiedy z oddali usłyszeliśmy głośny krzyk.

Odwróciliśmy głowę, żeby dostrzec, że w naszym kierunku zmierzał Pep Guardiola -trener FC Barcelony, jeden z najbardziej wpływowych ludzi w całym świecie piłki nożnej. Mężczyzna w średnim wieku szedł do nas szybkim krokiem z uśmiechem od ucha do ucha. Miał na sobie zwykłą, czarną koszulkę z logiem firmy Nike oraz szare spodenki, a na głowie czapkę z daszkiem. Na nosie spoczywały okulary słoneczne.

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz