– Wracajmy do środka. Jest już zimno – Szczupła blondynka ziewnęła przeciągłe, szczelniej otulając się marynarką Rafaela, który dał jej ją po tym, jak dziewczynie nie chciało się wrócić do środka restauracji i przynieść swojej.
Było to dość urocze i samo wywołało malutki uśmiech na moich ustach, bo obserwując cały czas ich z boku, mogłam powiedzieć, że dogadywali się świetnie, a cały wieczór spędzili w większości w swoim towarzystwie. Nie wiedziałam, czy coś było na rzeczy, ale miałam w planach wspomnieć o tym przy pierwszej lepszej okazji, kiedy będę sam na sam z przyjaciółką. Po prostu... Melody była z tych, którym stałe związki nie były nigdy dane, a gdyby tak spojrzeć na to wszystko z boku, to Rafinha był naprawdę świetnym facetem i gdyby jakimś cudem zbliżyliby się do siebie, to jestem przekonana, że nosiłby ją na rękach i miałaby z nim najlepiej na świecie. Nawet jeśli czasami nie do końca grzeszył inteligencją.
– Idźcie, jak chcecie. Ja dopalę i do was zaraz dołączę – mruknęłam, trzymając między palcami papierosa, który był moim pierwszym papierosem od czasu tego, którego paliłam wraz z Neymarem.
Paliłam, kiedy byłam zła albo zestresowana, jednak było dziwne to, że mimo tego, co rzucało moim życiem na prawo i lewo w ciągu ostatnich tygodni, nie sięgnęłam po nie ani razu, a na dobrą sprawę powinnam wypalić z kilka takich paczek.
– Pośpiesz się, bo mój ojciec jeszcze nie wygłosił swojego popisowego przemówienia, a na pewno z niecierpliwością na to czeka – parsknęła Carmen, rzucając niedopałek na ziemię i przygniotła go butem.
Kiwnęłam głową i odprowadziłam ich wzrokiem do wejścia na salę, sama zostając na tarasie wraz z Marcem Bartrą, który nie palił, jednak jak sam stwierdził, został, aby dotrzymać mi towarzystwa. To właśnie z nim rozmawiałam najwięcej i musiałam przyznać, że poprawił mi znacząco humor przez ten czas.
Brunet wstał z krzesła i oparł się plecami o balustradę tuż obok mnie, posyłając mi zaciekawione spojrzenie. Przez cały wieczór czułam, że mi się z boku przygląda, nawet wtedy, kiedy nie rozmawialiśmy, jednak nie mogłam wywnioskować dlaczego.
– Dajesz sobie radę? – rzucił nagle pytaniem, sprawiając, że moja brew lekko uniosła się ku górze, marszcząc moje czoło. Nie odpowiedziałam w pierwszej kolejności, nie wiedząc, o co mu dokładniej chodzi, jednak zaraz usłyszałam odpowiedź na swoje pytanie. – Pytam się, bo widzę, że nie jest tak super, jakbyś chciała. To widać. Philippe aktualnie ma zranione ego, dlatego mu się nie wyżalisz, ale jeśli chcesz, to ja jestem do twojej dyspozycji. Zawsze.
Rzuciłam mu łagodne spojrzenie. Byłam wdzięczna, że wokoło mnie byli ludzie, dla których moja marna egzystencja w jakiejś mierze jeszcze się liczyła. Co prawda może i Marc nie był mi tak bliski, jak Coutinho, jednak nigdy nie był mi obcy, kiedy potrzebowałam kogoś chociażby do samego wygadania się. Bartra miał właśnie to do siebie, że był niezwykle dobrym słuchaczem i zawsze starał się pomóc, nawet wtedy, kiedy dobrze wiedział, że może i dużo nie zrobi. Miał naprawdę ogromne serce, którym uwielbiał dzielić się z innymi.
– Szkoda czasu na gadanie, Marc... – mruknęłam, utkwiwszy spojrzenie w jakimś punkcie przed sobą.
– Każdy ma swoje problemy, które powinien z siebie wyrzucić. Coś cię gryzie, ale nie chcesz powiedzieć co – stwierdził, zakładając ręce na swojej klatce piersiowej.
Może i miał rację. Chciałam w końcu wszystko z siebie wyrzucić, jednak nie mogłam. To z Jamesem jeszcze by mi uszło płazem, ale gdybym komukolwiek wspomniała o mnie i Neymarze, mogłabym już pakować swoje walizki i jechać na drugi koniec świata. I dawałam sobie rękę uciąć, że gdybym powiedziała to nawet najbardziej wyrozumiałej osobie na świecie, to i tak rozpętałaby się wielka burza. Zapanowałby chaos, począwszy od tego w szatni po tego w mediach, które żyły tylko dla wyłapania każdej możliwej burzy między nami. Wszystko skomplikowałoby się jeszcze dwa razy bardziej, a przecież tego nie chciałam.
CZYTASZ
boys like you • neymar jr
FanfictionCzy próba ocalenia od porażki jednego z najlepszych klubów piłkarskich w dziejach może dać początek pewnej, specyficznej relacji?