| 36 |

5K 319 905
                                        

• WAŻNA NOTATKA OD AUTORKI NA KOŃCU ROZDZIAŁU •

– Dobra, młody. Muszę na chwilę odpocząć. Idź do Maddie się pobawić.

Jake opadł zdyszany na kanapę zaraz obok mnie, wachlując się zeszytem, który leżał dotychczas na ławie. Dziecko wydęło wargi, robiąc niezadowoloną minę, po czym rzuciło się na brzuch chłopaka, na co ten jęknął z bólu. Milan wydał z siebie głośny pisk, kiedy mój brat przerzucił go przez swoje ramię i zaczął gilgotać. Pokręciłam rozbawiona głową, wstając i się prostując .

– Teraz to ja idę zrobić sobie herbatę. Milan, dziecko moje kochane, chyba już czas do łóżka, prawda? – Uniosłam pytająco brew, na co chłopczyk jedynie krzyknął, kręcąc głową.

Westchnęłam, spoglądając na zegarek. Było już dawno po północy, a młodego Pique rozsadzała energia. Bawił się on w najlepsze, męcząc przy okazji Jake'a, którym tego wieczoru był najbardziej zainteresowany. Moi rodzice położyli się spać, za to babcia oglądała jakiś program, którego nie potrafiłam do końca streścić, ponieważ myślami byłam kompletnie gdzie indziej.

„Wcale nie uważam, że jesteś złą trenerką."

Co go tchnęło do takiej zmiany? Nasze relacje były znacznie lepsze, niż na samym początku, to było widać gołym okiem. Czy Neymar przyzwyczaił się do mojej osoby i odpuścił? Czy to, co mówił, było prawdą, a ja miałam w nią wierzyć? Czasami myliłam się co do niego. Potrafił pokazać, że też umiał zachowywać się tak, jak przystało na normalnego człowieka, ale co z tego, jeśli kilka chwil potem znowu wracaliśmy do punktu wyjścia? To wszystko było tak bardzo zwariowane, że samo myślenie o tym wysysało ze mnie więcej energii niż cokolwiek innego.

Udałam się w stronę kuchni, aby zaparzyć herbatę. Wyciągnęłam z szafki saszetkę i wsadziłam ją do kubka, zalewając ją gorącą cieczą. Z tyłu usłyszałam, że do pomieszczenia wchodzi jeszcze jedna osoba, dlatego odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się lekko do babci, która podeszła do mnie i oparła się wyspę kuchenną. Skrzyżowała ramiona na klatce, jednak dopiero po kilku minutach, w których ja zdążyłam się już kilka razy oparzyć wrzątkiem, zabrała głos.

– Ten chłopak, co stał na podjeździe, co was przywiózł... – zaczęła powoli, a ja ścisnęłam mocniej kubek, wiedząc, na jaki temat miałyśmy za chwilę wejść. – To był ten cały Neymar, prawda?

Oddaliłam od siebie herbatę, w obawie, że jeszcze ją upuszczę i się popatrzę, a tego nie chciałam. Cóż, w tamtym momencie nie chciałam też rozmawiać o Neymarze, jak i o klubie, ponieważ chciałam iść tylko spać. Położyć się, zamknąć oczy i się raz porządnie wyspać, ale to była babcia. Ona uwielbiała prowadzić długie, głębokie rozmowy, co szczerze uwielbiałam, ponieważ mogłam się jej zwierzyć z wszystkiego, wiedząc, że by mnie nigdy nie oceniła. To był ten typ osoby, której mogłeś powiedzieć wszystko, mając pewność, że ona niczego nikomu nie powie.

– Yhm... – przeciągnęłam, wpatrując się w okno przed siebie. Tamtego razu ulica biegnąca przez moją dzielnicę wydawała się naprawdę interesująca.

– Cóż, Jake miał rację. Jest bardzo przystojny.

Uśmiechnęłam się pod nosem, spuszczając wzrok na swoje białe, puchate laczki, które miały przypominać kota. Dostałam je od Jake'a na ostatnie święta, ponieważ ten jak zwykle nie wiedział, co mi kupić, dlatego stwierdził, że skoro dużo ludzi lubi dostawać pod choinkę właśnie laczki albo skarpety, to on mi je też kupi. I trafił w sam punkt. Uwielbiałam dostawać takie rzeczy i nigdy nie żądałam od nikogo drogich prezentów. Wychodziłam z założenia, że święta były po to, aby spędzić je z rodziną, w gronie najbliższych ci ludzi, a nie była to po prostu okazja do wykupienia połowy sklepów w mieście.

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz