– Jakim prawem oni mogą to robić, kiedy do Ligi Mistrzów zostało kilka dni?! Oni sobie z nas żartują, czy o co chodzi? Czemu nie powiedzieli tego wczoraj na spotkaniu? – Moja dłoń uderzyła z rozmachem w drewnianą powierzchnię stojącego naprzeciwko mnie biurka, a widniejące na nim zdjęcie przedstawiające moją rodzinę, zatrzęsło się. Zasyczałam, czując lekkie chrupnięcie i przytrzymałam ramieniem telefon, starając rozmasować się bolące miejsce. – Nie, ty mnie nie rozumiesz. Nie jesteśmy w stanie teraz wdrożyć tego planu. Takie rzeczy powinny być załatwione wczoraj, mimo że i tak zbyt późno się obudzili. Pep o tym wie? Jak to nie wiesz? Dobra, w takim razie idę z nim porozmawiać – warknęłam niemiło i zakończyłam połączenie, słysząc jeszcze w słuchawce głos mojej asystentki.
Odsunęłam gwałtownie fotel, na którym dotychczas siedziałam. Wyszłam na korytarz i zaczęłam się kierować do wejścia na murawę, na której odbywał się trening. Oddychałam głośno i byłam pewna, że gdyby jeszcze coś nie poszło po mojej myśli, to wyprowadziłoby mnie to całkowicie z równowagi. Szłam, prawie przewracając się o własne nogi, szczególnie że miałam tego dnia na sobie szpilki. Do południa miałam rozmowę z prawnikami i policją, aby dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja ze środkami psychoaktywnymi, która jak na tamtą chwilę nie ruszyła z miejsca, mimo że ja, jak i Pep przyglądaliśmy największe starania, aby wszystko ruszyło jak najszybciej.
W oddali zobaczyłam chłopaków, którzy akurat byli podzieleni na dwie drużyny i grali między sobą, aby obyć się z formacją, w jakiej mieli grać w meczu ze Sportingiem. Stawialiśmy głównie na ławkę rezerwową, ponieważ nie było sensu mieszać właśnie jej z głównymi zawodnikami. Leo, Luis i Gerard mieli zostać wykluczeni przez stan zdrowia, a resztę szykowaliśmy na mecz z Juventusem, który w tamtej chwili był naszym największym przeciwnikiem.
– Maddie! Hej! – usłyszałam z drugiego końca boiska głośny krzyk Philippe, z którym nie widziałam się tamtego dnia ani razu. Zresztą nie miałam okazji z nikim porozmawiać, ponieważ z domu od razu jechałam do kancelarii.
Przyćmiona gniewem nie zwróciłam nawet na niego uwagi. Kierowałam się tylko w stronę Guardioli, który z boku boiska rozmawiał o czymś ze zmęczonym Rafinhą, co jakiś czas wskazując mu w stronę kolegów i gestykulując zawzięcie. Tamten z kolei tylko kiwał głową, najprawdopodobniej udając, że wszystko rozumie, mimo że było kompletnie inaczej.
– To prawda, że będziemy mieć nowego psychologa? – wypaliłam bez przywitania, nerwowo zaciskając palce na telefonie. Nie miałam pojęcia, dlaczego jeszcze szkło hartowane nie zdołało pęknąć, ponieważ miałam wrażenie, że pod taką siłą urządzenie rozkruszy się na drobny pył. Byłam zdecydowanie zbyt zdenerwowana.
Mężczyzna lekko wytrącony spojrzał na moją osobę, a Rafinha wychylił się zza jego pleców, sam będąc zszokowany słowami, które przed chwilą wypłynęły z moich ust. Patrzyłam na nich ostrym spojrzeniem, wyczekując odpowiedzi, która mogła zaważyć na wszystkich przygotowaniach do turnieju.
Zdecydowanie nie chciałam, aby w naszej kadrze pojawił się ktoś nowy przed zawodami. Zdawałam sobie sprawę z tego, że posiadanie Carlosa, jako psychologa, równało się prawie z tym, jak jego nie posiadanie, ale lepsza była osoba, która znała ich od kilku lat i która na pewno postarałaby się przygotować ich dobrze, niż ktoś, kto nie miał żadnego jeszcze pojęcia o nikim z drużyny. Ta decyzja zarządu stawiła nas całkowicie pod ścianą. Wiadomo, że jako trenerzy mieliśmy coś do powiedzenia, jednak nie w takim stopniu, jak na przykład Bartomeu, od którego to wypłynął ten pomysł osobiście. Ten mężczyzna prawie wywołał u mnie atak serca i paniki, kiedy po raz pierwszy musiałam z nim stanąć twarzą w twarz. Mimo że wyobrażałam go sobie jako człowieka o kamiennej, bezwyrazowej twarzy, dla którego liczyło się tylko i wyłącznie dobro klubu, był nawet całkiem... normalny. Mówiąc normalny, miałam na myśli, że nie był on tak bardzo sceptycznie nastawiony do mojej osoby, jak sobie wyobrażałam. Było zupełnie inaczej. Powitał mnie nawet z lekkim uśmiechem, co spowodowało, że w tamtym momencie jedyne co czułam, to zmieszanie. W końcu w głowie nadal miałam obraz jego, jako wielkiego tyrana, podczas gdy przede mną stało całkowite przeciwieństwo tego, co sobie wyobrażałam. No może nie całkowicie, jednak w znacznym stopniu.

CZYTASZ
boys like you • neymar jr
FanfictionCzy próba ocalenia od porażki jednego z najlepszych klubów piłkarskich w dziejach może dać początek pewnej, specyficznej relacji?