– Czyli liczyłeś na to, że przyjdę?
Neymar uśmiechnął się w sposób, w jaki irytował mnie najbardziej, jednak w tamtym momencie rozdrażnienie, które zawsze mi w takich sytuacjach towarzyszyło, gdzieś się zapodziało. Na jego miejsce za to pojawiła się niechciana myśl, że może i nawet jest coś ładnego w tym jego denerwującym, zadziornym, przepełnionym pewnością siebie uśmieszku. Nie podobało mi się to, że potrafiłam pomyśleć o nim w ten sposób, ale po słowach Melody zaczęłam coraz to bardziej świadomie siebie na tym przyłapywać.
Namieszała. Zdecydowanie zbyt dużo namieszała tą rozmową. Sprawiła, że chcąc nie chcąc, wszystko zaczęłam analizować dwa razy bardziej, co nie było za bardzo przyjemne i potrzebne. Byłam ostrożniejsza, zdystansowałam się do samej siebie i do tego, w czym aktualnie tkwiłam. A tkwiłam w czymś, czego nie było łatwo opisać samymi, pustymi słowami. Trudność z zakwalifikowaniem tego do jakiejś szufladki może i zaczęła mnie przerastać. Zgubiłam się gdzieś. Na całkowicie łatwej i prostej drodze nagle stanęły dwie osoby, kopiąc w niej ogromną dziurę, do której wpadłam.
James pojawił się niespodziewanie. To, co łączyło nas dwa lata temu, nie powinno mieć miejsca akurat w tym momencie. Nie powinna mieć miejsca również ta noc, przez którą nie potrafiłam normalnie się wyspać. Wyrzuty sumienia nękały mnie na tyle mocno, aby nie móc skupić się tylko na rzeczy, która powinna być wtedy jedyną rzeczą wywołującą we mnie tyle emocji. Powinna liczyć się tylko Liga Mistrzów. Moja praca, praca Pepa, wkład drużyny, jaki wnieśliśmy do treningów przygotowujących.
Z kolei Neymar... nie mogłam mieć z nim takich relacji, jakie miałam teraz. Powinny być lepsze. Przynajmniej na takim poziomie, jakie posiadał on i Josep. Nie powinny mieć również miejsca takie sytuacje, jak ta, kiedy go przenocowałam. Musieliśmy utrzymać odpowiednie stosunki, które byłyby stabilne, takie, na jakie przystało w pracy.
W rzeczywistości niestety nie była to kolejna cukierkowa historyjka. Nie było mydlanych baniek, jednorożców i zaczarowanej tęczy, której końce prowadziłyby do wiecznej krainy szczęścia. Sama nie potrafiłam tego przypisać do jakiegoś wybranego gatunku, jednak zdawałam sobie sprawę, że graliśmy w jednym, wielkim dramacie niszczącym nas samych.
Skarciłam się w myślach za ten głupi monolog rozsadzający moją czaszkę od środka, szczególnie że w tamtym momencie stałam centralnie przed nim i ot tak po prostu się w niego wpatrywałam, zapominając o otaczającym mnie świecie, który wtedy przepełniony był jednym, wielkim hałasem, zapachem mocnego, ciężkiego alkoholu, pomieszanego z całą gamą perfum i cholernie napiętą atmosferą, przez którą bałam się, że mnie zbyt przytłoczy.
Swój wzrok przeniosłam na jego twarz, której przyjrzałam się uważniej. Jego usta były zdecydowanie większe niż miały to w zwyczaju. Były spierzchnięte i miały czerwono-krwisty kolor, przez co przez chwilę przez moją głowę przemknęła myśl, że można byłoby to porównać do tego, jakby miał na sobie szminkę. Dopiero kiedy zauważyłam, że w jego kąciku znajduje się takiego samego koloru smuga, utkwiłam spojrzenie w jego policzkach, na których widniał odcisk kobiecych ust.
Skrzywiłam się w środku, jednak stłumiłam w sobie dziwne uczucie, które dosłownie przez chwilę spowodowało, że moja skóra zadrżała. Nie chciałam za bardzo myśleć o tym, co ciemnooki zdążył już zrobić przed moim przyjściem.
– Nie odpowiem ci na to pytanie, ale mogę powiedzieć, że liczę na to, że jutro przyjdziesz. Chcę się w końcu zrewanżować.
– Wyleciało mi to kompletnie z głowy.
Kłamałam. Ale on o tym nie wiedział, dlatego nie pozwoliłam się zdemaskować i dać mu do zrozumienia, że myślę o nim nie tylko w pracy, tak, jak powinnam.
CZYTASZ
boys like you • neymar jr
FanficCzy próba ocalenia od porażki jednego z najlepszych klubów piłkarskich w dziejach może dać początek pewnej, specyficznej relacji?