67 - Doktor Enon

247 24 17
                                    

Od czasu rozmowy z [T/I], Sal unikał jakiegokolwiek towarzystwa. Czas wolny na dworze, poświęcał na ukrywaniu się w cieniu dużego szarego budynku więzienia, a podczas śniadań, obiadów i kolacji, siedział przy stole sam, oddalony od innych więźniów. Kiedy ktoś zdecydował się obok niego usiąść, z powodu braku wolnych miejsc lub z czystej ciekawości młodym seryjnym mordercą, osoba ta nie mogła liczyć na rozmowę. Chłopak był jeszcze bardziej zamknięty w sobie, pogrążony w głębokim smutku. Wciąż pamiętał raniące słowa dziewczyny i pomimo prób zapomnienia ich, zawsze powracały z podwojoną siłą. Zaczął się zastanawiać, czy wciąż mógł nazywać [T/I] swoją partnerką. Ta niepewność go dobijała.

Tamtego dnia, kiedy więźniowie byli prowadzeni do swoich cel po wolnym czasie na dworze, Salemu udało się podsłuchać rozmowę dwójki klawiszy, którzy pilnowali porządku wśród skazańców. Niebiesko-włosy nie usłyszał wiele, gdyż strażnicy głowie szeptali między sobą, ale z tego co się dowiedział, wynikało, że komuś został przydzielony psycholog, który miał zawitać do ich aresztu w każdej chwili. 

"Pewnie chodzi o mnie. Kto inny potrzebowałby psychologa?", myślał.

Zanim chłopak zdążył wejść do celi, usłyszał jak ktoś wołał jego imię. Sal odwrócił się niechętnie i spostrzegł dwóch strażników zmierzających w jego stronę. Jeden z nich był mu już dobrze znany. Mężczyzna w średnim wieku, o ciemnej skórze i całkowicie łysej głowie. Drugi, był zdecydowanie młodszy. Pewnie niedawno musiał zacząć tu swoją pracę, bo na widok Sala od razu pobladł na twarzy. Jego średniej długości zielone włosy były zaczesane do tyłu. Obaj zatrzymali się przed więźniem.

- No kolego. - powiedział starszy mężczyzna, wyciągając zza pasa kajdanki. - Wyciągnij ręce, idziesz do psychologa.

- Och... Czyli dobrze przeczuwałem? - burknął cicho Sal, posłusznie wykonując polecenie.

Strażnik założył na jego nadgarstki metalowe obrączki, po czym, razem z młodszym asystentem, poprowadzili Sally'ego przez korytarz. 

- Zanim rozpocznie się Twoja rozprawa sądowa, powinieneś mieć oświadczenie od psychologa czy coś. Nie wiem, nie obchodzi mnie to. - rzekł łysy klawisz.

Niebiesko-włosy też nie przejął się tym szczególnie. Co mogło mu to dać? I tak nikt mu nie wierzył. Jakie były szanse, że ktoś taki jak, racjonalnie myślący psycholog, da wiarę jego słowom? Nawet [T/I] nie chciała mu wierzyć, pomimo tego, co razem przeszli przez te wszystkie lata... 

Po niedługim, cichym spacerze, trzej mężczyźni znaleźli się w innej części budynku więzienia. Było tam jasno od wiszących na suficie długich lamp, które wydawały specyficzny, cichy dźwięk, spowodowany zbyt długim czasem świecenia. Korytarz był czysty, a ściany były szarego koloru, podobnie jak płytki na podłodze. Wokół nie było praktycznie nic, poza kilkoma zielonymi drzwiami, które musiały prowadzić do biur, lub innych pomieszczeń. 

Cała trójka szła do ostatnich drzwi. Z każdym krokiem, Sal czuł coraz większy niepokój. Nie wiedział, czego miał się spodziewać. Rozmowa z psychologiem, z założenia, miała mu pomóc, oraz jego sprawie sądowej, ale czy mogło to coś zmienić? Zanim Sally zdążył odpowiedzieć sobie na te pytanie, strażnik o zielonych zielonych włosach otworzył drzwi i razem z kolegom po fachu, wprowadził chłopaka do środka.

Pokój, w porównani do biura naczelnika i innych pomieszczeń dla klawiszy, był bardzo ładnie udekorowany. Pod ścianą stały półki z książkami, które były lekko zakurzone, średniej wielkości donice z zielonymi roślinami oraz stół, który był przyozdobiony pięknym bukietem kwiatów. Gdzieniegdzie wisiały obrazy, oraz jedno szerokie lustro. Ciepłe światło słońca wpadało przez lekko otwarte okno. Zdecydowanie wystrój dawał przyjemne i przyjazne odczucie. Pewnie dla zwiększenia komfortu osób, które przychodziły tu na sesje. Na środku pokoju, znajdowały się dwa, szare fotele, a między nimi, drewniany stół. 

Na jednym z ów foteli, siedział schludnie ubrany mężczyzna. Miał on krótkie, brązowe włosy, oraz krzaczaste brwi i wąsy, które zasłaniały jego usta. Na jego nosie spoczywały okrągłe okulary, a w dłoniach trzymał notes i ołówkiem. Bacznie przyglądał się niebiesko-włosemu. Delikatnym skinieniem głowy dał znak strażnikom, że mogą ich zostawić samych.

Para klawiszy niechętnie rozkuła więźnia i wyszli z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zaraz po tym, mężczyzna przemówił, a jego ton głosu był łagodny, bez odrobiny strachu czy nienawiści.

- Dzień dobry Sal. Nazywam się doktor Enon i będę prowadził Twoją sesje. - przedstawił się. - Proszę, usiądź.

Sally zawahał się, jednak ostatecznie posłuchał się psychologa i podszedł do fotela. Usiadł na nim i niemal zapadł się w jego miękką poduszkę. Chłopak zdążył się już odzwyczaić od tak wygodnych siedzisk.

- Jak się dziś czujesz? Czy wszystko jest w porządku? - spytał mężczyzna.

Sal jedynie skinął głową twierdząco, nie chcąc wdawać się w, jego zdaniem, zbędne szczegóły.

- Dobrze. - uśmiechnął się doktor. - Zanim jednak zaczniemy, chciałbym Cię poprosić o zdjęcie Twojej protezy.

- Dlaczego? - spytał Sal. Było jasne, że ta prośba ani trochę mu się nie spodobała. - To nie jest najpiękniejszy widok.

- Wiem, że nie czujesz się komfortowo bez swojej protezy, ale nie musisz się martwić. - zapewniał doktor Enon. - Jesteśmy tylko we dwoje, nikt inny Cię nie zobaczy. Z mojej strony, mogę zapewnić Cię o dyskrecji. Nikomu nie powiem, o Twoich bliznach.

Sal ponownie się zawahał. Naprawdę nie chciał ściągać protezy, zwłaszcza przy osobie, którą widział po raz pierwszy. Bał się jego reakcji. W końcu, mógł mówić jedno, a myśleć zupełnie co innego. Jednak łagodne spojrzenie psychologa, wręcz zapewniało o jego dobrych intencjach. Po dłuższej chwili, chłopak przełamał się i niechętnie sięgnął dłońmi do pasów protezy. Rozpiął je i powoli odsłonił swoją zdeformowaną twarz, po czym odstawił maskę na stół. Doktor Enon spojrzał na niego, bez obrzydzenia, nawet się nie skrzywił. Po prostu zapisał coś szybko w swoim notatniku.

- Dziękuję za zaufanie. - powiedział. - Teraz, możemy zacząć.

- Ale od czego? - spytał cicho Sal. - Jest dość sporo do opowiedzenia, i zdecydowana większość jest trudna do uwierzenia...

Doktor podrapał się po brodzie z lekkim uśmiechem, który i tak był ledwo zauważalny. Po raz kolejny przygotował się do pisania notatek, które miały na celu zgłębienie problemu chłopaka, oraz, możliwie pomóc mu w jego nadciągającej rozprawie. Nie miało dla niego znaczenia, jak bardzo historia mogła wydać się absurdalna. Chciał pomóc, i właśnie to zamierzał zrobić.

- Może najlepiej... Zacznij od samego początku.

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz