50 - Poranne rozmowy

564 37 5
                                    

Sal otworzył powoli oczy. Ciepły blask słońca, prześwitywał przez jasne zasłony, dając znak, że nastał nowy dzień. Sally usiadł na łóżku i westchnął. Nie cieszyła go perspektywa kolejnego dnia. Ostatnio chłopak nie czuł się zbyt dobrze. Był przygnębiony i zmęczony, jednak starał się nie dawać tego po sobie poznać. Przeczesał dłonią swoje długie, niebieskie włosy. Zdecydowanie urosły, przez ostatnie pięć lat. W rzeczywistości, wiele się zmieniło, w ciągu tego długiego czasu.

Grupa przyjaciół dorosła. Ashley, dostała się do szkoły artystycznej i jako jedyna, opuściła Nockfell, chcąc kształcić się w wybranym kierunku. Todd, również dostał się do wymarzonej szkoły, jednak w porównaniu do Ash, nie wyjechał z miasteczka. Wraz z Neilem Salem i [T/I], wynajął dom na obrzeżach, gdzie razem z partnerem i dwójką przyjaciół, prowadzą wspólne życie. Wkrótce, dołączyć miał do nich Larry.

Sally spojrzał na swoją dziewczynę, która spała obok niego. Wyglądała na taką spokojną i niewinną. Niebiesko-włosy delikatnie zgarnął włosy z jej twarzy i ucałował jej czoło, po czym wstał z łóżka. Ubrał się i podszedł do małej, drewnianej szafki, gdzie poza książkami i płytami, znajdowała się ładowarka.

- Gdzie jest mój telefon? - spytał sam siebie.

Sal rozejrzał się po pokoju, chcąc znaleźć zagubiony przedmiot. Pomieszczenie było znacznie większe, niż jego poprzednia sypialnia. 

Na szafce obok łóżka, leżały leki, oraz cztery szklane oczy, o różnych kolorach. Na ścianie, poza plakatami, wisiały maski, które niebiesko-włosy dostał od swoich przyjaciół. Obok stały małe schodki, które chłopak używał, by dostać się do wyższych półek. Sally wciąż był niski, jednak pocieszał go fakt, że przynajmniej przerósł swoją dziewczynę i nie był już najniższy w grupie. Swoje miejsce znalazła również gitara, która została zmodyfikowana przez Todda, by mogła oddziaływać na świat duchów, który wciąż był przez nich badany.

Widząc, że telefonu nigdzie nie było, Sally wyszedł z pokoju. Znalazł się w pustym salonie, który był połączony z kuchnią. Przez chwilę, chłopak myślał, że nikogo nie ma w domu, dopóki nie usłyszał kroków na poddaszu. Od razu tam się udał. Gdy znalazł się na górze, jego oczom ukazał się Neil, który wraz z kubkiem kawy, szykował się do pracy. Na widok współlokatora, uśmiechnął się przyjaźnie. 

- Dzień dobry Salio! - przywitał się ciemnoskóry. - Dziś bez kucyków? Prawie Cię nie poznałem.

- Cześć Neil. - odrzekł Sal, podchodząc bliżej. 

Uśmiech z twarzy Neila znikł, gdy spostrzegł w jakim stanie był jego przyjaciel. Niebiesko-włosy nie brzmiał na szczęśliwego. Widział, jak każdego dnia, Sally stawał się coraz bardziej cichszy i nieobecny, a dziś, wydawało się być jeszcze gorzej. Martwiło go to.

- Wszystko dobrze? - spytał.

- Tak. Jest ok. - odpowiedział Sal, ukrywając prawdę.

- Na pewno? Słyszałem, jak wstawałeś kilka razy w nocy. - powiedział ciemnoskóry. - Zastanawiam się, jak [T/I] może z Tobą spać, w takich warunkach. - zażartował, chcąc rozbawić swojego przyjaciela.

Sal zaśmiał się cicho, zadając sobie to samo pytanie. Ostatnio noce mijały mu bezsennie, a kiedy już udało mu się zasnąć, często się przebudzał, o dziwnych godzinach. Wychodził wtedy do kuchni po wodę. Nie pomagała mu, ale chłopak miał cichą nadzieję, że spacer po domu choć trochę go zmęczy, pozwalając mu na dalszy sen.

- Słuchaj, wiesz może, gdzie jest mój telefon? - spytał Sal. - Nie mogę go nigdzie znaleźć.

- Och, racja! Prawie zapomniałem. - Neil podszedł do biurka i podniósł komórkę, którą podał Sally'emu. - Zapomniałeś ją zabrać wczorajszego wieczoru z ganka.

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz