- Sal? Sally, gdzie jesteś?
Wołanie poniosło się po polanie. Był słoneczny, ciepły dzień. Ptaki śpiewały w koronach drzew, a słońce dawało przyjemne ciepło. Na trawie był rozłożony koc. Siedziała na nim kobieta o pięknych złotych włosach i ciepłym uśmiechu. Jej ubiór zdawał się tonąć w blasku porannej gwiazdy. Mały chłopiec podbiegł do niej, śmiejąc się radośnie.
- Nie oddalaj się tak, Kochanie. - powiedziała.
- Chcę zobaczyć pieska! - wykrzyknął malec. - Mamo, słyszysz go?
- Tak, ale może zanim pójdziemy go zobaczyć, to poczekamy jeszcze na Twojego tatę? Powinien wrócić lada moment.
Niebiesko-włosy chłopczyk spuścił wzrok. Był rozczarowany.
- Ale naprawdę chcę go zobaczyć... Mogę iść pogłaskać pieska...? - prosił.
Kobieta zaśmiała się cicho.
- Och, w porządku Skarbie. - powiedziała. - Daj mi tylko chwilkę i pójdziemy razem.
Na jego twarz wrócił uśmiech.
- Super! Poczekam na Ciebie, o tam! - powiedział szczęśliwy.
Chłopiec pobiegł w stronę lasu. Im głębiej wchodził, tym bardziej drzewa przysłaniały jasne niebo, aż w końcu, nie widział nic poza ciemnością. W krzewach, coś się poruszyło...
Sally znalazł się w mieście. Nie było ono normalne. Czerwone chmury przysłaniały równie krwawe sklepienie. Budynki były w opłakanym stanie. Zostało zniszczone. Gruzy leżały wszędzie. Był całkowicie sam, w tym strasznym, opuszczonym miejscu.
Chłopiec dotknął swej twarzy. Wyczuł w niej brak skóry, oraz coś ciepłego i lepkiego. Spojrzał na dłonie, które były pokryte jego krwią. Nie wiedział, jak do tego doszło.
- Mamo? - zawołał.
Odpowiedź nie nadeszła. Nie miał wyboru, musiał iść przed siebie, aż odnajdzie pomoc.
Szedł po szarej drodze, między ruinami. Nie była zniszczona, tak jak reszta miasta. Zastanawiał się, gdzie podziała się jego matka. Czy zostawiła samego? Wkrótce, na swej drodze spostrzegł znajomą torebkę, która należała do jego rodzicielki. Nieopodal leżały kości. Po kształcie dwóch czaszek, doszedł do wniosku, że jedna z nich należała do zwierzęcia, a druga, do człowieka.
- Mamusiu...? - zawołał łamliwym głosem.
Kierował się przed siebie. Jego łzy przybrały kolor czerwieni, pod wpływem krwi, która lała się z jego twarzy. Czuł się bezsilny i samotny. Nagle, dostrzegł karetkę, która stała mu na drodze. Jej tylne drzwi były otwarte. Z wnętrza wozu, bił mrok.
Sally podszedł bliżej i wszedł do środka, oddając się ciemności...
- Dziękuję, że przyszedłeś mi pomóc odetkać ubikację. - powiedziała pani Sanderson.
Nastoletni Sal stał przed zielono-włosą kobietą. Ubrana była w swoją ulubioną różową suknię oraz fioletowe, puchate kapcie. Uśmiechała się przyjaźnie.
- Nie ma problemu. - powiedział. - Naprawię to w mgnieniu oka.
- Tak się cieszę Larry. Proszę, toaleta jest za Tobą.
Chłopak nie zwrócił uwagi na pomyłkę w imieniu. Posłusznie udał się w stronę łazienki. Gdy wszedł do środka, drzwi za nim zniknęły, pozostawiając pustą ścianę. Jego wzrok spoczął na brudnej porcelanie sedesu. Była zatkana i to on musiał ją naprawić. Podszedł bliżej i chwycił za narzędzia.

CZYTASZ
Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x Reader
FanfictionUwaga, książka zawiera spoilery do gry Sally Face. Młoda dziewczyna wprowadza się do Addison Apartments, po tym jak jej ojciec znajduje lepszą prace w Nockfell. [T/I] jest pomysłowa i troskliwa. Pomimo braku pewności siebie i niewielkiej siły, stara...