Zbliżali się do mieszkania 204. [T/I] czuła dziwne ukłucie w brzuchu. Z tego, co dowiedziała się od Sala, Charley był bardzo wyczulony na punkcie swojej kolekcji. Obrażanie lub choćby niewiedza na temat jego zabawek, skutkuje małym wybuchem. To rzeczywiście mogły być objawy jakiejś obsesji... Poza tym, był dość niechlujny. Lepiej by było stać parę kroków dalej od niego.
- Gotowa? - spytał Sally stając przed drzwiami.
- Chyba tak... - [T/I] odpowiedziała cicho.
Mimo tego, nie była pewna. Czas spędzony w windzie poświęciła na obmyślanie swojej kwestii. Zacznie od przedstawienia się, opowie trochę o sobie oraz, spyta o jego samopoczucie. To mógłby być dobry początek do rozpoczęcia rozmowy, na temat jego kolekcji. Mogłoby jej się udać kupić wystarczająco dużo czasu dla Sala, by ten mógł znaleźć tego kucyka, którego szukali.
Chłopak zapukał do drzwi. Zza nich, wydobył się zagłuszony głos.
- Tak? Kto tam?
- Hej Charley, tu Sal oraz nowa sąsiadka. Przyszliśmy się przywitać. - odpowiedział.
- W takim razie, wejdźcie.
Sally otworzył drzwi i wszedł do środka. [T/I] weszła za nim i na przywitanie,w jej nozdrza uderzył smród potu i nieświeżego powietrza. Dziewczyna znów musiała powstrzymywać swój kaszel.
Mieszkanie, tak jak reszta, nie wyróżniało się od tych, które do tej pory widziała. Przy ścianie stał wielki telewizor. Nieopodal był komody, po brzegi wypełnione zabawkami kucyków oraz innymi fikcyjnymi postaciami. Na przeciw telewizora, umieszczony był fotel. Siedział na nim gruby mężczyzna.
[T/I] zrozumiała, dlaczego Larry darzył Charley'ego taką niechęcią. Był to człowiek, o czarnych, rzadkich i przetłuszczonych włosach. Ubrany był w spoconą i brudną podkoszulkę oraz schodzone spodnie. W jednej skarpetce miał dziurę.
Jego świńskie oczy wpatrywały się wprost w nią.
- Jak Ci na imię? - spytał.
Brzmiał, jakby mówił przez nos.
- [T/I]. Wczoraj wprowadziłam się wraz z tatą pod 404. - odparła, z coraz większą trudnością powstrzymując kaszel.
- Miło mi Cię poznać. Jestem Charley.
Dziewczyna odwróciła się do Sala. Zobaczyła, jak ten staje bliżej komody. Widząc jego gotowość do działania, postanowiła wcielić swój plan w życie.
Natychmiast zasypała sąsiada pytaniami, podczas gdy niebiesko-włosy, wzrokiem przeszukiwał półki. Charley musiał to zauważyć. Zwrócił się do Sala.
- Tylko nic nie dotykaj. - powiedział poważnym tonem.
Dziewczyna musiała działać szybko.
- Czy mógłbyś opowiedzieć mi coś, o tych zabawkach? Są piękne.
- To nie zabawki, to kolekcja! - rzekł. - Jestem taki dumny, że mogę powiedzieć, że jest już kompletna.
- Niesamowite! - starała się brzmieć, na zaciekawioną tematem. - Opowiesz mi, o każdej z tych figurek?
Kolekcjoner zaczął swój wywód, na temat plastikowych kucyków. Wydawał się bardzo pewny swych słów. Historia była pełna szczegółów i emocji.
W tym czasie, Sal odnalazł splamioną krwią zabawkę. Szybko wyjął plastikową torbę z kieszeni. Jego dłoń już sięgała w stronę figurki, gdy sąsiad przerwał swoją opowieść. Z jego gardła wydobył się krzyk.
- Co Ty wyrabiasz?! Mówiłem, byś niczego nie dotykał!
- Ten mi się spodobał, chciałem obejrzeć go z bliska... - tłumaczył się.
W ostatniej chwili, zdążył schować torbę za plecami. Charley jednak, nie chciał się uspokoić. Wyprosił swych gości. Mimo niepowodzenia, [T/I] poczuła ulgę, że znów może oddychać.
Dręczyło ją też poczucie winy.
- Przepraszam. Nie udało mi się go zagadać.
- Nie przepraszaj. Dobrze poszło. - pocieszał ją. - Udało mi się dojrzeć krew na jednym z nich.
- Dlaczego jej nie zmył? - spytała skonfundowana.
Chłopak tylko wzruszył ramionami. Wyciągnął walkie talkie, by omówić sprawę z Larrym.
Charley rzeczywiście był wyczulony na punkcie swoich kucyków. To musiało świadczyć o jego winie. W takim razie, pozostało im jakoś uśpić jego czujność.
- Próbowaliście dać mu herbatę Addisona? - spytał Larry. - Wiem, że bardzo ją lubi. Zawsze po niej odpływa na parę chwil.
- Parę chwil może nie wystarczyć. - odpowiedział Sal.
- A co gdyby, coś do tego dodać? Na przykład, środki nasenne? - zaproponowała dziewczyna.
Pomysł wydawał się dobry. Mógłby zadziałać.
- Mam tabletki u siebie. - powiedział niebiesko-włosy.
- W takim razie, czas na plan B. - odezwał się głos z walkie talkie. - Sally, idź po tabletki. [T/I], zdobądź herbatę od pana Addisona. Hasło, "Herbata Addisona, proszę i dziękuję".
[T/I] powtórzyła ową frazę po czym kiwnęła głową.
- Jak już zdobędziemy to, co potrzebne, spotkamy się tutaj. - powiedział Sal.
Udali się w stronę windy. Najpierw, zjechali na parter, by dziewczyna mogła pójść do pana Addisona. Gdy wyszła z jej wnętrza, skierowała się w stronę drzwi z numerem 103. Zapukała, i tak jak poprzednio, klapa na listy otworzyła się, ukazując ciemne i przyjazne oczy właściciela apartamentowca.
- Dzień dobry [T/I]. Co Cię do mnie sprowadza?
- Dzień dobry panie Addison. Jak się pan dziś czuje? - spytała uprzejmie.
- Czuję się dobrze. - odpowiedział. - Jednak moje serce rozdziera smutek, po stracie pani Sanderson.
[T/I] również poczuła te same ukłucie smutku. Nie znała rezydentki, ale mimo to wiedziała, że na pewno nie zasługiwała na śmierć. Wspomnienie zmarłej kobiety, mimo wszystko, dodało dziewczynie determinacji do złapania mordercy. Teraz nie było mowy o wycofaniu się.
- Rozumiem... Ale ja przyszłam, bo mam prośbę do pana. - rzekła. - Herbatę Addisona, proszę i dziękuję.
Klapa na listy zamknęła się. Po paru chwilach, ze szpary wystawała dłoń, z kubkiem ciepłego napoju.
- Proszę bardzo młoda damo. - powiedział mężczyzna.
Dziewczyna podziękowała, zabierając herbatę ze sobą.
Pachniała ona dziwnie. Nie było to coś, co do tej pory znała. Lecz i tak, nie zamierzała jej pić. Była dla Charley'ego.
[T/I] pośpieszyła w stronę windy. Teraz wystarczyło tylko, poczekać na Sala z tabletkami nasennymi. Tym razem, musiało się udać.

CZYTASZ
Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x Reader
FanfictionUwaga, książka zawiera spoilery do gry Sally Face. Młoda dziewczyna wprowadza się do Addison Apartments, po tym jak jej ojciec znajduje lepszą prace w Nockfell. [T/I] jest pomysłowa i troskliwa. Pomimo braku pewności siebie i niewielkiej siły, stara...