Trójka przyjaciół szła cicho przed siebie, w kierunku Addison Apartments. Budynek nie znajdował się daleko, więc grupa nie potrzebowała podwózki. Była przyjemna pogoda, która wręcz zachęcała do małego spaceru. Słońce świeciło przyjemnie, posyłając ziemi swoje ciepło. Kwiaty kwitły przy drodze, kusząc swoim kolorem i zapachem okoliczne pszczoły. Jedyne, co mogło zrujnować tak piękny dzień, były chmury, które leniwie przesuwały się po niebie.
[T/I] i Larry spacerowali na czele grupy, omawiając przeprowadzkę długowłosego, do ich domu. Chcieli, by cała ich grupa zamieszkała razem, tak jak za czasów młodości w apartamentowcu. Kilka kartonów z przedmiotami Larry'ego, już znajdowały się w wolnym pokoju, który był przeznaczony dla niego. Chłopak wydawał się cieszyć nadchodzącą przeprowadzką.
Sal szedł z tyłu, pogrążony we własnych myślach. Był niezadowolony faktem, że [T/I] poszła razem z nimi, ale w głębi duszy wiedział, że prędzej czy później, dziewczyna i tak by się wprosiła do ich poszukiwań. Niebiesko-włosy westchnął cicho, a jego wzrok powędrował na partnerkę, która zagadywała Larry'ego, z uśmiechem na twarzy. Sally kochał jej uśmiech. Wszystko w niej kochał. Dlatego odsuwał ją od ich paranormalnych spraw, chcąc ją chronić. Choć teraz sam zaczął się zastanawiać, czy to, co robił, było właściwe.
- Więc, nad czym teraz pracuje Todd? - zapytał Larry, odwracając się do przyjaciela.
Pytanie bruneta obudziło Sala. Chłopak lekko potrząsnął głową, wracając do rzeczywistości.
- Nie jestem pewien, ale jeszcze nie skończył. - powiedział. - Za to, skończył modyfikować moją gitarę, ale nie pokazał mi, jak mam się z nią obchodzić... Więc wolę jej nie dotykać.
- Mam nadzieję, że będzie działać lepiej, niż te pudełko z zeszłego roku... - wspomniał Larry.
- Tak... Chciałbym zachować swoją gitarę w jednym kawałku.
- Czyżby kolejna historia, o której nie raczyłeś mi opowiedzieć? - [T/I] odwróciła się w stronę swojego chłopaka.
- Wybacz... - powiedział cicho Sal, spuszczając wzrok. - Opowiem Ci, gdy wrócimy do domu.
- To całkiem zabawna historia. - dodał Larry.
[T/I] wzruszyła lekko ramionami, po czym zwróciła swój wzrok, z powrotem na chodnik. W tamtej chwili, zdała sobie sprawę z tego, ile ją ominęło, przez te pięć lat, kiedy jej przyjaciele zajmowali się odkrywaniem prawdy, na temat Nockfell. Obiecała sobie, że teraz będzie chodzić z nimi na każdą akcję, niezależnie od tego, co powie Sal. Chciała pomóc w ich badaniach. Poza tym, tęskniła za starymi czasami, gdzie wszyscy razem, odkrywali zagadki apartamentowca.
Po paru minutach, grupka znalazła się w pobliżu cmentarza. Był to dość spory teren, odgrodzony wysokim, metalowym płotem. Nad wielką bramą, widniała nazwa "Neveroak Cemetery". Poza dwoma wielkimi krzakami, które rosły przy wejściu, cmentarz ten, był całkowicie płaskim i pustym terenem. Jedyne, co go ozdabiało, były nagrobki, o różnych kształtach.
[T/I] i Sal przeszli obok niego obojętnie, podczas gdy Larry, zatrzymał się i spojrzał na wielką nazwę nad bramą. Potem, jego wzrok powędrował na samotne nagrobki, które wyglądały, jakby dawno nie były przez nikogo odwiedzane.
Para zatrzymała się i spojrzała się za siebie, ciekawi, dlaczego ich przyjaciel nie szedł za nimi. Widząc jego zmartwioną minę, podeszli do niego bliżej.
- Wszystko dobrze Lar? - spytała [T/I].
Długowłosy nie odpowiedział, wciąż wpatrując się w cmentarz. Po chwili spuścił wzrok, jakby nie mógł już dłużej znieść przygnębiającego widoku.
- Wiecie... - zaczął cicho. - Co jeśli, wszystko jest już zbyt zepsute, by to naprawiać? Dlaczego tylko my się tym przejmujemy?
Słowa Larry'ego zaskoczyły Sala. Nigdy nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego od przyjaciela. Było to do niego niepodobne. Jednak mimo tego, niebiesko-włosy chciał znaleźć odpowiedź na to pytanie. Sam musiał przyznać, że też go to zastanawiało.
- Wydaje mi się... Że inni po prostu wybrali ignorowanie tego, że wszystko jest zepsute.
- Ale dlaczego? - brunet podniósł głowę. - Jak tak mogą? Jak mogą być szczęśliwi w takim świecie? Nie łapię tego... Dlaczego, my nie możemy być szczęśliwi jak oni?
- Może dlatego, że my się tym wszystkim przejmujemy, lub po prostu nie umiemy zignorować tego całego cholerstwa. - powiedział Sal.
- Larry, czy na pewno wszystko dobrze? - spytała zmartwiona [T/I]. - Jesteś nieszczęśliwy?
- Nie martw się Mała. Wszystko jest dobrze. - długowłosy zdobył się na niewielki uśmiech. - Chodźmy już.
Larry poszedł przed siebie, chcąc jak najszybciej dostać się do apartamentowca. Para spojrzała po sobie, nie będąc pewni, czy ich przyjaciel aby na pewno był z nimi szczery. Jednak teraz, nie było czasu na zastanawianie się nad tym, mieli w końcu robotę do zrobienia. Sal chwycił dłoń dziewczyny i razem z nią, poszli za Larry'm.
[T/I] wciąż zastanawiała się nad nagłą zmianą nastroju chłopaka. Nie podobało jej się to i chciała poznać prawdę. Może lata niewyjaśnionych zagadek jakie odnajdywał z grupą, pozbawiły go nadziei, że kiedykolwiek uda im się je rozwiązać. Możliwe też, te wszystkie dziwne rzeczy, które działy się w Nockfell, które były ignorowane, lub tuszowane przez tutejszą władzę, nie dawały mu spokoju.
Larry wciąż wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak ostatecznie nie podjął próby kolejnej rozmowy. Jakby bał się, że to co miał na myśli, było głupie, lub było nie na miejscu. Dziewczyna postanowiła uważnie przyglądać się brunetowi. Może uda jej się wyłapać więcej niepokojących symptomów, o których będą moli później porozmawiać?
Grupa znajdowała się już prawie na miejscu. Parę minut drogi, dzieliły ich od celu. Kawałek od cmentarza, znajdował się kościół, który stał na wzgórzu, dumnie się przy tym prezentując. Dwa, nagie, suche drzewa rosły po bokach, nadając otoczeniu lekko upiornego klimatu. [T/I] spojrzała w stronę ów otoczenia, wspominając wesele Henry'ego i Lisy. W tamtym czasie, miejsce te było takie pełne życia i miłości. Teraz, było puste i ponure.
Po krótkiej chwili, przyjaciele dotarli do Addison Apartments. Budynek z czerwonej cegły stał samotnie, między paroma drzewami. Z tyłu, na niebie zaczęły pojawiać się ciemne chmury, które zwiastowały pogorszenie się pogody.
- Zanosi się na deszcz. - powiedziała [T/I]. - Lepiej wejdźmy do środka.
Grupa podążyła chodnikiem w stronę drzwi do budynku. Gdy znaleźli się w środku, powitała ich ta sama, brązowa tapeta w paski, która czyniła hol bardziej przytulnym. Apartamentowiec, jak zwykle, był zadbany, za co na pewno odpowiadała Lisa. Grupa postanowiła przywitać się z panem Addisonem, gdyż dawno z nim nie rozmawiali i chcieli po prostu się pokazać, zanim zaczną swoją pracę.
Sal podszedł do drzwi z numerem 103 i zapukał. Nie minęła chwila, a w otworze na listy pojawiła się para ciemnych, przyjaznych oczu, które spoglądały na każdego z osobna.
- Dzień dobry! - przywitał się mężczyzna. - Jak się miewacie?
- Cześć Terrence. U nas wszystko dobrze. - odpowiedział uprzejmie Sal. - A u Ciebie?
- Jest wspaniale. Jest tutaj tak spokojnie. - powiedział. - Choć, brakuje nam naszej ulubionej pary, oraz będzie mi przykro żegnać Ciebie, Larry.
- Będę tęsknić za tym miejscem, choć dobrze jest w końcu wynieść się z piwnicy. - uśmiechnął się wysoki chłopak. - W dodatku, nie wyprowadzam się daleko. Raptem na drugi koniec ulicy.
Właściciel budynku zaśmiał się cicho.
- Wiem. Nasze młodziaki dorosły i są gotowe na nowy etap w życiu. - rzekł mężczyzna. - Życzę wam wszystkiego dobrego na nowej drodze, naprawdę na to zasługujecie!
- Dziękujemy. - powiedziała [T/I], z uśmiechem na twarzy.
Po pożegnaniu, przyjaciele oddalili się nieco od mieszkania właściciela, by ustalić plan działania. Postanowili, że najbardziej efektywną metodą, będzie rozdzielenie się, by przeszukać budynek w jak najkrótszym czasie. Larry i [T/I] poparli pomysł, po czym od razu zabrali się do działania.

CZYTASZ
Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x Reader
FanfictionUwaga, książka zawiera spoilery do gry Sally Face. Młoda dziewczyna wprowadza się do Addison Apartments, po tym jak jej ojciec znajduje lepszą prace w Nockfell. [T/I] jest pomysłowa i troskliwa. Pomimo braku pewności siebie i niewielkiej siły, stara...