26 - Dziwna wizja

641 43 15
                                    

- Co się dzieje? Czy ja... Czy ja śnię?

Sal rozejrzał się dookoła. Wokół nie było nic. Otaczała go biel i pustka. Chłopak niepewnie ruszył przed siebie, zastanawiając się, co to było za miejsce. Nagle, w oddali uformowała się dziwna postać. Nie był to człowiek. Było to coś okrągłego i rozmytego. Sally stanął w miejscu i wytężył wzrok. 

Widział tę postać już wcześniej. Gdy po raz pierwszy szukał nadnaturalnych punktów. Jeden z nich, znalazł w domku na drzewie Larry'ego. Gdy wywołał wyładowanie energii, zamiast tajemniczego symbolu, ukazał się dziwnie wyglądający duch, którego ciężko było zrozumieć.

- Kim jesteś? - spytał chłopak. - To ty Jim?

Fantom wydał z siebie przerywany odgłos, którego Sally nie mógł zrozumieć. Wtedy światło rozproszyło się, oślepiając niebiesko-włosego.

Gdy otworzył oczy, zdał sobie sprawę z tego, że wygląda inaczej. Był ubrany w pomarańczowy, lekko poszarpany kombinezon, a na nadgarstkach, miał przyczepione kajdanki. Sal nie wiedział co się dzieje. Rozejrzał się i spostrzegł przed sobą dziwne metalowe kolumny, które wyglądały jakby były zawieszone do góry nogami. Miały na sobie dziwne symbole.

Chłopak przyjrzał im się dokładnie, czując, że mogła to być ważna wskazówka.

Wtedy, Fantom znów się objawił. Tłumaczył coś, jednak zakłócenia utrudniały zrozumienie jego przekazu.

- Nie rozumiem Cię... - powiedział zrezygnowany Sal. - Co mam robić?

Białe pomieszczenie trzęsło się, kiedy zjawa próbowała wydusić z siebie jedno słowo. Sally nasłuchiwał uważnie, próbując utrzymać się na nogach, podczas trzęsienia. Z oddali słyszał, jak coś wielkiego nadciąga w jego stronę.

- Uciekaj! - krzyknął Fantom, po czym rozpłynął się w powietrzu.

Do pomieszczenia wdarł się wielki potwór. Miał długie szpony, a jego ciało wyglądało, jakby było poszywane z wielu innych, niepasujących do siebie skór. Nie posiadał tylnych kończyn, co zmuszało go do czołgania się po ziemi. Głowa, była wielką kamerą, w której obiektywie, widniało złowrogie oko. Potwór wydał z siebie głośny ryk i zaczął szarżować w stronę Sala.

Chłopak krzyknął przerażony, po czym puścił się biegiem w przeciwną stronę, chcąc ratować swoje życie. Monstrum, bez wahania, ruszyło za nim.

Kiedy niebiesko-włosy biegł, zauważył przed sobą te same dziwne kolumny, które widział wcześniej. Jednak metalowe symbole znajdowały się w innych miejscach, niż te z poprzedniego pokoju. Chłopak wiedział, że jeśli chce wyjść z tego cało, musi ustawić je w odpowiedniej pozycji.

Sal przystanął i odwrócił się za siebie. Potwór wciąż czołgał się w jego kierunku, jednak był bardzo daleko. Pomyślał, że ma wystarczająco dużo czasu, by naprawić owe kolumny.

Zatrzymywał się przy każdej z nich, jaką napotkał na swojej drodze, używając dźwigni, by zmienić położenie metalowych symboli. Jednak odgłosy potwora stawały się coraz głośniejsze, co bardzo stresowało Sala. Gdy naprawił ostatnią kolumnę, odwrócił się za siebie i wtedy poczuł, jak jego serce staje w miejscu. Monstrum było już bardzo blisko i miało go prawie na wyciągnięcie szponów.

Sal wrzasnął i rzucił się biegiem, słysząc, jak ryki stają się coraz głośniejsze. Chłopak czuł, że zaraz go dopadnie, a on nie będzie miał jak się bronić, gdy nagle, nastąpiło zakłócenie. 

Hałas ucichł. Sal zatrzymał się i położył dłonie na kolana, dysząc ciężko. Gdy się odwrócił, zdał sobie sprawę, że potwór znikł, równie nagle, jak się pojawił.

- O co tu chodzi...? - zapytał sam siebie.

Gdy emocje opadły, a jego tętno uspokoiło się, wyprostował się i postanowił ruszyć przed siebie, w celu znalezienia wyjścia. 

Zmierzając w nieznanym mu kierunku, napotkał na swojej drodze białe drzwi. Nie były oparte o żadną ścianę. Były zawieszone w powietrzu. 

Sal podszedł do nich. Nie był pewny, co znajdzie po drugiej stronie, jednak czuł, że powinien przez nie przejść. Chwycił za klamkę i pchnął delikatnie białe drzwi. Te zaskrzypiały cicho. Za nimi roztaczała się ciemność. Nie mając innego wyboru, chłopak przeszedł przez próg, dając pochłonąć się czerni.

Gdy znalazł się po drugiej stronie, drzwi zniknęły, a mrok został rozproszony przez światło. Fantom czekał na niego w ciszy. Pod nim, leżała słuchawka. Sal podszedł bliżej, lekko zdenerwowany.

- Powiedz mi, co się tutaj dzieje! - zażądał. - Widziałeś, co mnie goniło?! Czy to wszystko, to jakiś sen?

- Prawdą jest... - powiedział, po czym wymamrotał ciąg liczb, które nie miały większego sensu.

Podczas wymawiania ich, postać Fantoma przybrała na krótką chwilę wygląd ludzkiej głowy, o zielonych oczach. Jednak większość szczegółów wciąż była zakryta przez zakłócenia.

- To gaśnie. - powiedział, gdy skończył. - Musisz się pośpieszyć.

Po tych słowach, światło zgasło. Po krótkiej chwili, nad głową Sala zapalił się niewielki snop światła. Pomieszczenie, w którym teraz się znajdował, było ciemne i wyglądało na brudne, pozbawione obecności dziwnej zjawy. Na podłodze wciąż leżała ta dziwna słuchawka, a w powietrzu, unosiły się klawisze z cyframi. 

Sally wiedział, że musi wprowadzić kod, który przekazał mu Fantom. Westchnął i zabrał się do pracy. 

Nie było to łatwe zadanie. Często musiał zaczynać od nowa, co bardzo go frustrowało. Niekiedy nie mógł dosięgnąć niektórych klawiszy. Znajdowały się za wysoko, co zmuszało go do skoku. Z bólem uświadomił sobie, że nawet jako dorosła osoba, będzie bardzo niski. 

Po kilku nieudanych próbach wpisywania długiego kodu, Sal zdał sobie sprawię z tego, że światło nad jego głową, zaczyna powoli gasnąć. Zdenerwował się, po czym zaczął szybciej pracować. Czuł, że jeśli jego światełko zgaśnie, to będzie koniec gry. 

"Widać to miał na myśli Fantom, kiedy mówił, że muszę się śpieszyć...", pomyślał, gdy nerwowo wciskał kolejne klawisze.

Po paru chwilach, udało mu się wprowadzić cały ciąg cyfr. Jednak źródło światła było już na wyczerpaniu i Sally musiał działać szybko. Postanowił pobiec wzdłuż kabla słuchawki, nie mając innego pomysłu, co mógłby w danej chwili zrobić.

Biegł najszybciej jak umiał, modląc się w duchu, by światło jeszcze nie gasło. 

Jednak ostatnia, niewielka łuna, była już za słaba, by oświetlać jego drogę. Gdy chłopak dotarł do końca kabla, który okazał się być niepodłączony do czegokolwiek, w dodatku kompletnie zepsuty, światło zgasło i nastała ciemność.

Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, rozbłysło coś w oddali. Sal podszedł bliżej, a jego oczom ukazał się dziwny, skórzany notatnik, unoszący się w powietrzu. Był związany czerwonym sznurem, a na okładce, widniało wielkie "J".

- Musisz uczyć się na moich błędach Sal. Liczymy na Ciebie. - odezwał się głos.

Chłopak nie wiedział, jak ma odpowiedzieć, ani co ma zrobić. Mógł jedynie słuchać, co Fantom miał mu do przekazania.

- Pozostało 73 godzin. Bądź przygotowany.

Wtedy głos zamilkł, a Sally stracił poczucie, że ktoś jeszcze jest z nim w ciemnym pomieszczeniu. Nie rozumiał, o co mogło chodzić Fantomowi, ale wyglądało na to, że ten notatnik był bardzo ważny. Chłopak podszedł bliżej i wyciągnął dłoń w jego kierunku.

- Zrobię, co w mojej mocy. - obiecał, chodź nie był pewien co.

Chwycił notatnik i ścisnął go mocno. Światło powoli zaczęło gasnąć, a on, pozwolił się ogarnąć wszechobecnej ciemności.

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz