49 - Demoniczna sztuka

640 38 11
                                    

Głośny dźwięk elektrycznego budzika rozniósł się po ciemnym pokoju, przerywając wszechobecną ciszę. Sal leżał w swoim łóżku, schowany pod kołdrą, próbując zignorować hałas. Jednak po dłużej chwili, chłopak jękną przeciągle, podnosząc się z łoża.

- Wstałem! - krzyknął. - Już wstałem!

Sal próbował znaleźć źródło irytującego dźwięku, jednak było zbyt ciemno, by cokolwiek zobaczyć. Nie mogąc znaleźć swojej lampki, oraz przełącznika na ścianie, podszedł do okna, by odsłonić zasłony.

Gdy to zrobił, momentalnie do pokoju wpadło dziwne światło, w kolorze czerwieni. Sal wyjrzał przez nie, a jego oczom ukazał się świat spowity czernią. Musiała być noc, gdyż na niebie widniał księżyc w pełni, odbijający od siebie tajemniczą, czerwoną poświatę.

W pokoju zrobiło się jaśniej. Jednak to, co znajdowało się w pomieszczeniu, w niczym nie przypominało sypialni Sala. Plakaty chaotycznie były powieszone na ścianie, a na podłodze, leżały puste opakowania po lekach. Meble, znajdowały się nie na swoich miejscach. Część z nich, jakimś cudem były przytwierdzone do sufitu.

Sal poszedł powoli przed siebie, chcąc odnaleźć budzik, który wciąż wydawał z siebie denerwujące dźwięki. Im dalej szedł, chłopak odkrywał coraz to więcej przedmiotów, które nie powinny tu być. Większość z nich, należały do pani Packerton. Były to między innymi, stary zegar z kukułką, obraz famy, lodówka, w której było ludzkie mięso, oraz maszyna, która produkowała bolonię. Sal jednak, nie zwracał na to szczególnej uwagi, tak jakby, nie było w tym nic dziwnego.

Obok starej maszyny, stały wielkie wrota, przypominające te, z świątyni. Nie zastanawiając się nad tym, Sally przeszedł przez nie, w nadziei, że tam odnajdzie swój budzik.

Nagle, wszelki hałas ustał, a niebiesko-włosy znalazł się w czarnym korytarzu, zapominając o swoim celu. Pomimo ciemności, doskonale widział wszystko, co znajdowało się w tajemniczym pomieszczeniu. Po jednej stronie, znajdowały się ponumerowane drzwi, a po drugiej, osoba, która wpatrywała się w niego, swoimi smutnymi oczami.

Sal podszedł bliżej i stanął przed dziwną postacią. Był to chudy mężczyzna, z głową kozła, długimi szponami oraz nogami, przypominające pazury wielkiego ptaka. Jego długi ogon oplatał dół jego ciała, jakby potwór powstrzymywał się od opuszczenia swojego miejsca.

- Kim jesteś? - spytał Sal, nie czując strachu przed kreaturą.

- Jam... Jest Lord Beelzebub! - ogłosiła ów postać.

- Wow, serio?! Czyli jesteś diabłem? - spytał Sally, lekko podniecony.

- Nie, to tylko przezwisko. - westchnął Beelzebub, jakby słyszał to pytanie po raz setny. - Nadane przez moich krewnych.

- Cóż... Z rodziną bywa ciężko.

- W rzeczy samej...

Zapadła niezręczna cisza. Beelzebub zdawał się wpatrywać gdzieś przed siebie, nie zważając na towarzystwo. Sal, nie będąc pewien, co teraz zrobić, zaczął rozglądać się dookoła. Wtedy, zauważył za demonem drzwi, oznaczone cyfrą sześć. 

- Mogę przejść? - spytał.

- Dopiero przybyłeś! Nie. - powiedział. - Nie przejdziesz, dopóki nie docenisz mojej sztuki.

Sally spojrzał na tajemniczą postać skonfundowany.

- W ciemnościach, jest ich pięć. Piątego, nie zobaczysz. Z pozostałych czterech, na trójkę musisz baczyć. - rzekł demon. - Wtedy, powróć do mnie.

- Cokolwiek powiesz Edgar. - odparł Sal.

- Beelzebub. Lord Beelzebub!

- Okej Bubs! 

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz