14 - Jestem tu dla Ciebie

804 49 28
                                    

Chłopcy wyprowadzili duszącą się dziewczynę z łazienki i pomogli jej usiąść na kanapie. Wciąż kaszlała, więc Todd postanowił udać się do kuchni, po szklankę wody dla koleżanki, by mogła zwilżyć podrażnione gardło. Sal usiadł obok i próbował uspokoić przyjaciółkę. Nie lubił jej kaszlu. Bał się, że mogło to oznaczać coś poważnego, lecz [T/I] nigdy nie chciała o tym rozmawiać.

Rudowłosy wrócił z wodą i podał szklankę dziewczynie. Ta wzięła ją w dłonie i powoli wypiła. Zimny napój przyniósł jej upragnioną ulgę.

- No, wystarczy mi wrażeń na dziś. - stwierdził Todd.

Sal kiwnął głową. Wiedział, że spotkania z duchami, nie należały do najprzyjemniejszych.

- Myślę, że mógłbym znaleźć jakieś informacje na temat historii budynku, oraz jego poprzednich mieszkańców. - dodał. - Może będzie coś na temat morderstw...

- To by bardzo pomogło. - powiedział Sal wstając z kanapy. - Ja w tym czasie, poszukam innych nadnaturalnych hotspotów.

- Pomogę Ci. - odezwała się cicho dziewczyna.

Sally spojrzał niepewnie na przyjaciółkę. Przed chwilą przeszła atak. Byłoby to nieodpowiedzialne, pozwolić jej znów narażać zdrowie. 

- Przepraszam, ale nie mogę Ci na to pozwolić... - powiedział.

- Jak to? - spytała.

- Już zapomniałaś, co się stało?

- Ale nic mi nie jest. Czuję się lepiej. - starała się brzmieć przekonująco.

Todd stanął obok niebiesko-włosego.

- Zgadzam się z Salem. Powinnaś teraz odpocząć. - powiedział.

Te słowa sprawiły, że [T/I] poczuła, jakby ktoś wbijał jej nóż w plecy. Wiedziała, że jej przyjaciele martwią się o nią, ale nie chciała być odsunięta od tej sprawy. Spoglądała na nich, ze smutkiem w oczach. Widząc to, Sal podszedł do dziewczyny i położył dłoń na jej ramieniu.

- To dla Twojego dobra. Obiecuję, opowiem Ci o wszystkim, gdy już skończę. - powiedział łagodnie.

Chłopak wziął swoją konsolę i wyszedł z mieszkania. [T/I] wpatrywała się w drzwi. Wiedziała, że podjęcie kolejnego ryzyka może okazać się być złą decyzją, jednak nie zamierzała zostawać w tyle. Chciała pomóc, nawet jeśli ma to oznaczać pogorszenie jej zdrowia.

Podeszła do wyjścia, gdy zza pleców, dobiegł ją głos Todda.

- Zastanów się dwa razy. Może lepiej go posłuchać i dać sobie spokój na pewien czas?

Dziewczyna spojrzała w jego stronę. Nic nie powiedziała, lecz w jej oczach widać było determinacje. Uśmiechnęła się lekko na pożegnanie i wyszła.

Sal szedł w stronę windy, gdy usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się, a jego wzrok spotkał się ze wzrokiem [T/I]. Stanął na przeciw niej, chcąc coś powiedzieć, lecz dziewczyna uprzedziła go.

- Słuchaj, wiem, że się martwisz, ale i tak idę z Tobą. - powiedziała stanowczo. - Za daleko zaszliśmy, by teraz jedno z nas miało się wycofać.

Niebiesko-włosy wpatrywał się w przyjaciółkę, lekko zaskoczony jej śmiałością. Mimo tego, nie chciał zmienić swojego zdania.

- Nie chcę byś dostała kolejnego ataku. To może być zbyt duże ryzyko dla Ciebie.

- Ryzyko? Od kiedy przeprowadziłam się do tego miejsca, wszystko jest dla mnie ryzykowne. - powiedziała, po czym dodała cicho. - A mimo tego, wciąż tu jestem, gotowa by Ci pomóc...

Chłopak nie wydawał się być przekonany. Wciąż wolał, by dziewczyna została z Toddem lub w swoim mieszkaniu. Przynajmniej, byłaby bezpieczna. Jednak słowa [T/I] utkwiły mu w głowie. Miała rację, mimo niebezpieczeństwa, to ona zawsze była gotowa stać u jego boku. Cenił jej pomoc i nie był już w stanie odsyłać przyjaciółki.

- No dobrze. - westchnął. - Po prostu... Martwię się i tyle.

- Wiem. Ale już wiem czego mam się spodziewać. Teraz będzie lepiej. - uśmiechnęła się.

Sally kiwnął lekko głową. Zastanawiał się przez chwilę, jak wykorzystać oferowaną pomoc.

- Myślę, że możemy podzielić się zadaniem. - powiedział. - Ja poszukam hotspotów, a Ty popytaj sąsiadów, czy nie widzieli nic paranormalnego.

- Brzmi jak dobry plan.

Oboje udali się w stronę windy, by zjechać na parter. Uznali, że będzie to dobre miejsce na rozpoczęcie ich małych poszukiwań. Gdy wyszli z małej kabiny, postanowili nie zbliżać się do drzwi pani Gibson. Znając kobietę, pewnie nie chciałaby nawet spojrzeć na nastolatków. Udali się więc do mieszkania z numerem 102. Mieszkała tam pani Alyson Rosenberg. Była najstarszą mieszkanką apartamentowca, znana ze swej dobroci, oraz długich opowieści, w których słuchacz mógł się zgubić będąc w połowie. 

Sal zapukał, i po chwili, rozległ się stary, ochrypły głos, zapraszający gości do siebie.

Dzieci weszły do środka, a ich oczom, ukazało się mieszkanie, pełne antycznych mebli oraz porcelany. Na ścianach wisiały obrazy kotów a na małym stole, stała niezwykła pozłacana waza, z motywem lwa. Piękna rzeźbiona komoda skrywała za szybą jeszcze piękniejsze kielichy oraz zastawy. 

Na końcu pokoju, na bujanym krześle, siedziała pani Rosenberg. Ubrana była w liliowy sweter, ciemne spodnie oraz szare skarpetki. Jej zielonkawa skóra oraz krótkie, siwe włosy, świadczyły, o jej podeszłym wieku. 

Kobieta poprawiła okulary.

- Witajcie dziewczynki. Co was sprowadza do starej Rose? - uśmiechnęła się.

- Nic szczególnego, przyszliśmy się przywitać. - powiedziała uprzejmie [T/I].

Ze względu na swój słaby wzrok, pani Rosenberg zawsze myliła płeć Sally'ego. Dla niej, był on dziewczyną, nie ważne ile czasu poświęcono na tłumaczenia. Chłopakowi jednak to nie przeszkadzało. Wiedział, że nie ma sensu poprawiać starszej osoby, więc przestał zwracać uwagę na tę pomyłkę.

Sal podszedł bliżej do starszej rezydentki. Jego Super Gear Boy zaświecił się na zielono, co oznaczało, że w pobliżu jest hotspot.

Wcisnął przycisk i nagle żarówki zaczęły migać a stara kobieta zmieniła swój wygląd. Jej ubrania były poszarpane a zielona skóra była zgniła. Z głowy wypadły wszystkie włosy. Została też pozbawiona oczu, nosa i warg. Z gardła wydobył się przerażający krzyk, gdy wyładowanie elektryczne ogarnęło całe jej ciało.

[T/I] szybko zasłoniła uszy oraz odwróciła wzrok. Czuła jak ogarnia ją strach, lecz tym razem, nie pozwoliła sobie na poddanie się mu. Na jej szczęście, straszna scena nie trwała długo. Nagle wszystko wróciło do normy, a pani Rosenberg siedziała na swoim fotelu, jakby nic się nie stało.

- Och, co ta za okropna rzecz? - spytała, zwracając uwagę na konsolę.

Wydawało się, że rezydentka nie zdawała sobie sprawy z tego, co się stało.

- To... Cóż... Trudno powiedzieć. - powiedział zakłopotany Sal.

- Nie powinnaś bawić się przedmiotami, których nie rozumiesz moja droga. - powiedziała.

Chłopak schował Gear Boy'a za plecami. Wciąż czuł się zmieszany tym, co się przed chwilą stało.

- Wszystko w porządku? - spytała dziewczyna.

- W porządku? - prychnęła kobieta. - Od dawna nie było w porządku... Ale nie martwcie się. Nie będę was zadręczać paplaniną o beznadziejności życia. Przynajmniej nie dziś...

Nastolatkowie spojrzeli po sobie, po czym uznali, że lepiej będzie zostawić starą rezydentkę w spokoju. Pożegnali się i wyszli z jej mieszkania. Gdy znaleźli się na zewnątrz, Sal odwrócił się w stronę przyjaciółki.

- Jest ok? - spytał. - Żadnego ataku?

- Tak. Mówiłam Ci, że tym razem będzie lepiej. - powiedziała dziewczyna. - Chodźmy. Mamy jeszcze parę sąsiadów do odwiedzenia. Mam tylko nadzieję, że nie uświadczymy "tego" ponownie...

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz