Rozdział 4 - Niedorzeczność!

713 49 66
                                    

Zniecierpliwiony stałem z założonymi rękoma. Nie chcę nawet sprawdzać, ile już tu czekałem pod bramą. Ile można? Zmarszczyłem mocno brwi, wzdychając.

- Co to za nędzna mina? - skomentował białooki na powitaniu, kiedy przeszedł przez drzwi wejściu. Przewróciłem oczami, zagryzając policzek od środka.

Gdy Neji miał przechodzić przez bramę, w pewnej chwili zaczął grzebać po swoich kieszeniach. Za chwilę zaczął czegoś szukać w swoim plecaku, po czym klnąć pod nosem nałożył torbę spowrotem na plecy.

- Poczekaj chwilę. Zaraz wrócę - powiadomił, zawracając się.

Co za chłop. Jest za piętnaście ósma, a my nawet nie jesteśmy w połowie drogi. Jeśli znowu będę przez niego skazany na tłumaczenie się Itachiemu, dlaczego znowu mam spóźnienie to nie ręczę za siebie.






Naruto

Za nie całe siedzieć minut zaczynały się lekcje. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc wraz z Inuzuką oraz Shikamaru zaszliśmy na szkolną palarnie, która znajdowała się za garażem. Gdy dotarliśmy, klęknąłem przy blaszanej ścianie garażu. Sprawnie wyjąłem swój mały zestaw, czyli paczkę papierosów i zapalniczkę. Shikamaru ustał zaraz obok mnie, odpalając szluga. Kina był nie pałacu, więc przychodził tu z nami dla towarzystwa. Zastanawiałem się kiedy chłopak się złamie i w końcu zapali pierwszego papierosa.

- Kiedyś was to zabije - zwrócił się do nas Inuzuka. - może nie teraz , ale kiedyś to wam się odbije na zdrowiu.

- Wątpię - specjalnie patrząc na chłopaka, zaciągnąłem się nikotyną. - U mnie w rodzinie jeszcze nikt nie zmarł z powodu raka płuc.

- Może dlatego, że twoja rodzina myśli logicznie? Zawsze możesz być pierwszy.

- Może - wypuściłem dym - palę od początku pierwszej klasy. Zawsze mogę jeszcze rzucić - uśmiechnąłem się kpiąco pod nosem. Znów przyłożyłem papierosa do ust. - ale nie chcę.

- Mam nadzieję, że twoja przyszła żona zabroni ci palić.

- O ile ją będę miał - nakarmiłem ponownie swoje płuca.

- Jeśli już rozmawiamy o dziewczynach - wtrącił bez uprzedzenia, Nara. - Jak ci wczoraj poszło?

- Skromnie - wypuściłem dym wpatrując się w górę na drobne prześwity słońca, które zasłaniały liście.

- Nie zaliczyłeś? - pokręciłem głową przecząco. - a cóż to się stało? - zaśmiał się Shikamaru, unosząc lewą brew. Zapewne był zaskoczony, ponieważ zazwyczaj wszystko szło po mojej myśli.

- Gdy mieliśmy już przechodzić do rzeczy, wbił jej brat i przerwał nam zabawę.

- Uuu... słabiutko jak na Ciebie - drażnił mnie Kiba, choć ostatnio jemu też nie szło za lepiej. - sądziłem, że poszło ci tak, jak zawsze. Czyli wręcz rewelacyjnie.

- Było blisko - uśmiechnąłem się na samą myśl, co by się działo, gdyby nie jej brat. Szybko odtrąciłem te nędzne myśli. - Jednak nie mam zamiaru powtarzać tego.

- Czyli kolejna na jedną noc? - spojrzał Shikamaru znudzonym wzrokiem kończąc powoli palić papierosa. - a już myślałem, że coś z tego będzie.

- Chyba na jeden wieczór. No, ale przykro mi. Nie mój problem.

Po minucie koledzy skończyli palić swoje papierosy i uprzedzili mnie, że poczekają na mnie przed klasą. Chwile jeszcze pogadaliśmy o wszystkim i niczym, a po chwili opuścili mnie. Zostałem jeszcze tutaj dończąc swojego wcześniejszego szluga.

To Zbyt Skomplikowane - NaruSasu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz