Rozdział 50 - Wartość słowa

344 25 37
                                    

Zanim zaczniesz czytać, przeczytaj to ⬇️

Możliwe, że jeszcze napisze jeden rozdział lub dwa, a później wstawię prolog. No cóż. Po prawie roku pisania pierwszej części TZS dobiegamy do końca. Sama trochę dziwnie się z tym czuje. Chociaż wiem, że to jeszcze nie koniec. Kiedyś sobie wymyśliłam, że zrobię trzy części, jednak z aktualnym moim stanem ten plan jest pod znakiem zapytania. Cieszę się, że w tym czasie znalazły się osoby, którym mój ff przypadł do gustu. Jestem wam ogromnie wdzięczna! Kiedy zakończę pierwszą część, zabiorę się za resztę moim ff. Trochę je niezaniedbałam i mam wyrzuty sumienia. Mam nadzieję, że przez cały czas ze mną będziecie.  Również dziękuję osobom, które są nabierząco! Mam też dylemat, czy może zmienić okładkę, ale nie mam pojęcia. Możecie mi doradzić, serio haha. Chcę też poruszyć jedną rzecz, której nie zrobiłam na samym początku, kiedy tworzyłam to opowiadanie. Otóż mogliście zauważyć w tym ff pojawiły się poboczne statki miłosne. Jeżeli kogoś one nie interesują to możecie te fragmenty pomijać.
Też chciałabym, aby pojawiały się od was komentarze na temat danego rozdziału. Sprawia mi to niewyobrażalną radość i motywacje do pisania.

Ogółem zastanawiam się, czy drugą tom zrobić dłuższy od pierwszego, ale podzieloną na dwie części, czy zrobić ( tak jak wcześniej wspominałam ) trzy części tego opowiadania.

Już nie przedłużając zapraszam do czytania <33














Sasuke

Rano obudziłem się przed szóstą. Miałem dziś niespokojny sen. Nie pamiętałem go i wolałem, żeby mi się przypadkiem nie przypomniał. Ostatni dzień tygodnia. Tak bardzo bym chciał zostać dziś w domu, jednak mam za dużo godzin nieobecności. Nauczyciele w końcu by mi łeb urwali. Trochę kulałem, jednak nie było to tak bardzo upierdliwe. Dziś wyjątkowo brat mnie powiózł pod liceum. Nie odzywaliśmy się dziś do siebie, oprócz "cześć" i "pa". Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy po wczorajszym wieczorze. Szkoda, że jednak nie przeziębiłem się od burzy.

Wchodząc do środka budynku, już czułem się źle. Najchętniej zamknąłbym się sam w pokoju i zostałbym jak najdłużej. Miałem trochę podkrążone oczy, bladą twarz i czułem się zdekoncentrowany. Szum rozmów uczniów tylko mnie dobijał. Kiedy dotarłem do szatni, zastałem tam Nej'iego rozmawiającego z Karin. Nie obchodziło mnie zbytnio, o czym konwersują. Ogółem postanowiłem nie odzywać się dziś do nikogo. Zaraz by wszyscy zaczęliby się wypytywać o konkretną rzecz. Powiesiłem swoją kurtkę na wieszak i schowałem do kieszeni paczkę fajek.

– Hej, Sasuke! – zawołała Karin, dostrzegając mnie w tłumie uczniów.

Spojrzałem w tamtym kierunku niechętnie. Dwójka skierowała się w moją stronę.

– Wyglądasz jak trup. – zasugerowała dziewczyna.

– Nic nowego. – stwierdził białooki, stojący obok czerwonowłosej. – Widziałem cię wczoraj, kiedy wracałeś w burzy do domu. Nie dziwie się.

– Jezu, co ty robiłeś na dworze podczas burzy?

– Dajcie mi spokój. – zignorowałem pytanie, kierując się w stronę wyjścia z szatni. – Nie mam dziś nastroju.








Naruto

Pędziłem ścigaczem jak najszybciej mogłem. Musiałem to odkręcić. Porozmawiać na trzeźwo, cokolwiek. Nie mogę tego tak zostawić. Wczoraj byłem tak spizgany, że nie miałem pojęcia, co powiedziałem. Boże. Jak mogłem tak to spieprzyć? Powiedzieć mu tyle przykrych słów? Przecież to, co wczoraj mówiłem, to wcale tak nie myślę. Cholera. Zaparkowałem pod szkołą i schowałem kluczyki od maszyny do plecaka. Było przed ósmą, więc idealnie miałem chwilę na znalezienie Sasuke. Pierwszy raz w życiu tak mi na kimś zależy. Nie miałem pojęcia, co we mnie wstąpiło. Czułem w sobie panikę.

To Zbyt Skomplikowane - NaruSasu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz