Rozdział 35 - Granica przyjaźni

573 37 37
                                    

Książka ma już ponad 2000 wyświetleń. Uwielbiam osoby, które czytają moją książkę. Nie sądziłam, że kogoś zainteresuje fabuła mojej lektury. Ale dziękuję każdemu. Opinie są mile widziane tak samo jak komentarze.

Nie przedłużając, miłego czytania i do zobaczenia w następnym rozdziale 😚






- Gdy będziesz przechodził przez pasy, pamiętaj, rozejrzeć się po obu stronach, czy auto nie nadjeżdża, dobrze? Śniadanie i wode masz już spakowane.

- Braciszku, przesadzasz. Mam już dwanaście lat. Za każdym razem mi to mówisz, gdy muszę iść pieszo do szkoły.

- Dla mnie zawsze będziesz małym bobaskiem. - poczochrał dłonią moje włosy z delikatnym uśmiechem i mrużąc oczy. - Uważaj na siebie. Mama powiedziała mi wczoraj, że jeśli dostaniesz szóstkę, kupi Ci mega-wypasiony prezent.

- Na prawdę? - uśmiechnąłem się od ucha do ucha z iskierkami w oczach. - Mówisz poważnie, Itachi!? - zapytałem, cały podekscytowany.

- Przecież wiesz, że nie mógłbym Cię okłamać.

- O rany! - podskoczyłem radośnie ukazując w tym dużo energii. Zaraz potem zerwałem się i złapałem żwawo za tornister. - To ja już będę iść, braciszku!

- Dobrze, uważaj na siebie!

Z szerokim uśmiechem na twarzy, wybiegłem z domu jak burza. Byłem cały podekscytowany słowami braciszka, mówiąc o mega-wypasionym prezencie. Uczyłem się bardzo dobrze. Z każdego przedmiotu miałem szóstki lub piątki, lecz czasami pojawiały się też i czwórki. Nauczyciele mnie chwalili za to, jaki byłem aktywny na lekcjach lub gdy brałem udział w różnych konkursach. Szkoda tylko, że mamusia z tatą musieli wczoraj znowu jechać do swojej pracy. Bardzo mi ich brakuję i żadko rodziców ostatnio widzę, jednak jestem wyrozumiały i rozumiem ich brak czasu dla mnie.

Chyba...

W pewnej chwili przez moment nieuwagi - wpadłem na jakąś osobę, która pojawiła się nagle znikąd na moim polu widzenia. Biegłem bardzo szybko, więc przez to odbiłem się od tej nieznanej postaci i upadłem na twardy chodnik. Syknąłem z bólu, ponieważ musiałem troszkę tyłek poobijać. Mimowolnie spojrzałem w górę, aby zerknąć na osobę przede mną, aby przeprosić za całą sytuację.

Przez chwilę wstrzymałem oddech.

- Witaj, chłopczyku. Miałem właśnie zamiar do ciebie podejść....


Moje powieki gwałtownie rozwarły się szeroko, jak na zawołanie i zerwałem się z pozycji leżącej cały przepocony. Było mi duszno, serce boleśnie kołotało, moje dłonie drżały jak nigdy dotąd. Grzywka obrzydliwie lepiła mi się do czoła, końcówkami drażniąc moje gałki oczne, a oddech miałem nierównomierny. Nie mrugając, wpatrywałem się w ścianę na przeciwko, aby móc się w miarę uspokoić. Jedną dłoń zmysłowo położyłem na moją klatkę piersiową, a drugą ścisnąłem w pięść na prześcieradle.

Sasuke, już wszystko dobrze. Uspokój się. Oddychaj. Pomyśl o czymś przyjemnym. To tylko sen.

- Cholera. - przeklnąłem, bo wiedziałem doskonale, co to oznacza.

Czułem jak moje powieki są obciążone. Z chęcią bym poszedł jeszcze spać, ale za pewne jest już późno, albo już nie zasne. Poza tym, nie jestem u siebie. Właśnie. Z przyzwyczajenia spojrzałem w bok. Nie zastałem młotka, który miałem nadzieję, będzie sobie jeszcze smacznie spać po nocnym wysiłku. Co do dzisiejszego... nie mam ochoty nawet opisywać pieczenia, który mi dotrzymuje towarzystwa. Na wspomnienia z dzisiejszych naszych wyczyn, pozwoliłem na to, aby mały rumieniec skradł moje policzki. Kąciki ust uniosły się do góry, mrużąc oczy.

To Zbyt Skomplikowane - NaruSasu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz