Rozdział 40 - Mecz Koszykówki

407 27 11
                                    

- Wracam do domu.

- Chwila, że co?

Przez chwilę siedziałem oszołomiony słowami Sasuke i sytuacją, która miała niedawno miejsce. Mi również zrobiło się niekomfortowo, kiedy mój przyszywany brat zobaczył mojego bruneta w takim stanie. Dopiero ocudziło mnie, kiedy Sasuke faktycznie skierował się w stronę przed pokoju. Szybko zerwałem się z kanapy i dobiegłem do Uchihy, która w niesamowicie szybkim tempie, już ubierał buty.

- Sasuke, co ty robisz?

- A nie widzisz? Wychodzę. - warknął prostując się i wyciągając ręce, aby złapać za swoją kurtkę, lecz nie pozwoliłem mu. W ostatniej chwili złapałem jego dłonie w mocny uścisk.

- Ejej, co ci odbiło?

- Daj mi spokój! - próbował wyrwać swoje dłonie, ale nie pozwalałem mu na to. - Puszczaj mnie!

- Uspokój się, Sasuke!

- Daj mi spokój. - syknął już bardziej spokojniej. Teraz, gdy z bliska przyglądałem się jego twarzy, zaniemówiłem.

W sumie, co się dziwić?

Nie patrzył na mnie. Jego wzrok był wlepiony w ścianę. Zabolało mnie to, bo byłem świadomy tego, dlaczego.

- Kochanie, spójrz na mnie. - złapałem w dłonie jego twarz.

Niechętnie, ale skierował swoje oblicze w stronę mojego, ale nadal nie patrzył na mnie. Unikał mojego wzroku jak jakąś epidemie. Mój brat na prawdę musiał sobie wybrać moment na wychodzenie z pokoju. Aby wiedział, co zrobił mojej księżniczce!

- Poczułem się upokorzony. - wymamrotał brunet. - Myślisz, że nie domyślił się, że robiłem Ci gałe?

- Ładniej by brzmiało 'sprawianie mi przyjemności'.

- Chuj w to. Jest mi wstyd, że kolejny raz się przed kimś skompromitowałem.

- Dobrze już, Sasuś. - zgarnąłem go ramieniem i przycisnąłem do swojej klatki piersiowej. - Nic się takiego nie stało. W sensie stało, ale zapomnij o tym. Było minęło. Każdemu zdarzają się takie krępujące sytuację. Ja też miałem kiedyś parę podobnych.

- Na przykład?

- Znasz Azule z trzeciej A?

- I co związku z tym?

- Gdy robiłem dziewczynie palcówkę, jej stary wbił do pokoju. Ledwo uszłem z życiem.

- O boże. - jęknął i w jednej chwili odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość. Zarechotałem na bruneta reakcje. - Z kim ja jestem?




Sasuke

Kolacja minęła w trochę napiętej atmosferze, lecz uszło w tłumie. Trochę głupio się zachowałem swoim nagłym atakiem agresji i chciałem opuścić posiadłość Uzumakich. Bardziej wydawało się dziecinne, lecz postanowiliśmy puścić to w niepamięć. Po zjedzonej kolacji poszedłem wziąść szybki prysznic. Umyłem się dokładnie, wyszczotkowałem zęby i wyszedłem z łazienki. Czasami zdarza mi się zapomnieć, że Naruto ma łazienkę w pokoju. Dlatego zazwyczaj zdziwiony wychodzę z niej i wtedy Uzumaki pyta się, czy wszystko w porządku.

Położyłem się obok Naruto, który leżał na łóżku na plecach. Jedną ręką podbierał sobie głowę, a drugiej trzymał telefon. Ukradkiem spojrzałem na jego ekran komórki. Przeglądał social media. W mojej głowie znów stanął mi obraz wiadomości od Vanessy. Zagryzłem mocno wargę, lecz po chwili zapytałem bez żadnego wahania.

- Odpisałeś Vanessie na tamtą wiadomość?

- Nie a co?

- Nic. Pisała jeszcze coś?

To Zbyt Skomplikowane - NaruSasu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz