Rozdział 6 - Natręctwo

635 47 77
                                    

Następnego dnia...

Dzisiaj wybudził mnie ze snu wrzask Itachiego z dołu. Ledwo otworzyłem powieki i wyjąłem z pod poduszki swój smartfon. Włączyłem go i spojrzałem w ekran. 5:13. Kto normalny wrzeszczy o tej porze? Do tego to nie ustępowało. Choć nie miałem sił, wstałem z wygodnego łóżka i podszedłem do drzwi lekko je uchylając by krzyknąć, by zamknął zamknęli gęby. Jednak podtrzymała mnie chęć podsłuchania czyjeś rozmowy z kimś. Nadstawiłem ucho i po pierwszych sekundach rozpoznałem głos ojca i Itachiego.

- Jeśli naprawdę myślałeś, że pieniędzmi uszczęśliwisz mnie i Sasuke to grubo się mylisz. - syknął zdenerwowany Itachi, a na same usłyszenie mojego imienia zdrygnąłem. - teraz jesteś wielce zdziwiony dlaczego twój młodszy synek nawet nie raczy Cię spojrzeniem? A tym bardziej porozmawiać?

- Wy niczego nie rozumiecie. - to był zdecydowanie niski, stanowczy ton ojca. - pracujemy z mamą, żeby dla was było jak najlepiej. Dla waszego dobra. Dlatego, że was kochamy i jesteście moimi synami. - na ostatnie słowa skrzywiłem się. - Próbujemy wszystko robić, by było wam dobrze i wygodnie, a Sasuke nawet nie chce ze mną się przywitać. Dlaczego nie docenia tego, co mu dajemy?

- Dziwisz mu się? Gdybyście byli przy nim tyle samo, ile ja, byście wiedzieli co się w między czasie wydarzyło. - na wspomnienie sytuacji z przed paru lat od razu mimo wszystko, ścisnęło mnie w żołądku. - To ja robiłem mu codziennie obiad, to ja zawoziłem i zawożę do szkoły, to ja byłem i jestem przy nim w najtrudniejszych chwilach, to ja przychodziłem na jego wywiadówki w szkole lub w sprawach jego ocen. A ty? Wymień mi chociaż jedną chwilę, przy której byłeś z nim podczas jego okresu dojrzewania.

Nic nie usłyszałem w ramach odpowiedzi.

- No właśnie - odpowiedź brata brzmiała z nutką irytacji. - praca was tak pochłonęła, że zapomnieliście o swoim drugim synie. Ja bym na waszych miejscach wstydził się za wasze zachowanie i przepraszał, do póki sam nie raczy się do was odezwać.

Ucichło i po sekundzie usłyszałem kroki dochodzące ze schodów. Domyśliłem się, że Itachi wraca już do swojego pokoju, więc  szybko zamknąłem bez trzasku drzwi od swojej sypialni. Odetchnąłem i leniwe wróciłem do łóżka.

Miałem jeszcze kupę czasu patrząc na zegarek wiszący na ścianie, więc postanowiłem się jeszcze zdrzemnąć i leżąc już pod ciepłą kąderką przymknąłem ciężkie powieki.



Retrospekcja

Cztery lata temu...

To było okropne.
Krew leciała spod głowy intensywnie. Kości były całe połamane, a ciało zmasakrowane.

- Fajne, co nie? - zapytał mnie przerażającą, mężczyzna na przeciwko mnie. - te ciało...

Ja wręcz przerażony siedziałem przy stole przywiązany do metalowego krzesła. Ryczałem w niebo głosy. Bałem się. To było odrażające. Nie chciałem tego widzieć. Tego ciała. Tego mężczyzny. Tego nieżyjącego już człowieka. Modliłem się w duszy by ktoś mi pomógł. Byłem wręcz przerażony.

Mężczyzna zaczął rozcinać powoli skórę i ciało, by zaraz wyjąć z trupa jeden z narządów. Leciało tyle krwi... Śmierdziało metalicznym zapachem, przez co wszystko podchodziło mi do gardła. To było obrzydliwe i wstrętne.

Ten facet włożył sobie do ust... to...

Zwymiotowałem pod siebie już nie wytrzymując tego napięcia.
Ten przerażający mężczyzna był niebezpiecznym kanibalem.

To Zbyt Skomplikowane - NaruSasu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz