Rozdział 41 - Niespodziewany zwrot akcji

364 22 14
                                    

Sasuke

Niedzielny poranek mogłem zaliczyć do jednego z najlepszych. Gdy ocknąłem się ze snu, żadne promienia słoneczne nie oślepiały mnie. Było mi niewyobrażalnie wygodnie, czułem się rozluźniony. Nic mnie nie bolało – nowość. Czułem się po prostu wyśmienicie. W dodatku dostałem dziś śniadanie do łóżka, które szczerze mówiąc, nie było najgorsze, ale w końcu każdy gest się liczy. Otóż Naruto przygotował na śniadanie kanapki z serem, pomidorem, sałatą i ogórkiem, a do picia herbatkę malinową. Masło było trochę niechlujnie posmarowane, przez co później miałem palce tłuste i śliskie.

Gdybym mógł, leżał bym dziś cały dzień w łóżku i gnił, lecz nie dzisiaj i nie w tych okolicznościach. Jutro miałem wizytę u psychologa, więc musiałem wrócić popołudniu do domu. Wziąłem poranny prysznic, ubrałem się, spędziłem trochę czasu z Naruto, czyli rzucaniem w siebie tym, co mieliśmy pod ręką. Czasami zdarzyło się, że wygłupialiśmy się jak małe dzieci.

Pożegnaliśmy się i wyszedłem przed dom Uzumakiego. Wcześniej dzwoniłem do Itachiego, czy ma czas aby po mnie przyjechał. Zgodził się bez problemu, więc czekałem chwilę na niego przy rezydencji Uzumakich.

Kiedy po mnie przyjechał, zgrabnie wpakowałem się do jego auta. Zaczął wypytywać się o szczegóły typu: jak minął mi weekend. Dziwnym trafem miałem dobre samopoczucie, więc opowiedziałem bratu o udanym weekendzie. Wspomniał też coś, że musimy zajechać na zakupy, więc nie miałem temu nic przeciwko.

Zaparkowaliśmy autem przed niedużym supermarkecie. Wysiedliśmy z auta biorąc najpotrzebniejsze rzeczy i skierowaliśmy się w stronę wejścia do sklepu. Jak na niedzielę to nie było dużo ludzi.

– Dziś jest handlowa?

– Tak, a co? — dopytał brat.

– Dziwne, że jest tak mało ludzi. – mruknąłem biorąc nieduży koszyk z półki.

– Zamiast marudzić, idź mi na dział z warzywami i weź to, co tu jest na liście. – rzekł, po czym podał – bardziej wcisnął mi karteczkę  z listą potrzebnych produktów.

Westchnąłem i już nic więcej nie mówiąc, skierowałem się w stronę działu z warzywami. Gdy szłem, jednocześnie rozwinąłem karteczkę i zajrzałem w jej zawartość. Zacząłem szybko przewijać wzrokiem po papierku wyczytując, żeby wziąć pięć pomidorów, dwa ogórki, ziemniaki...

Po tym, jak karteczka spadła mi na podłogę, zorientowałem się, że przez swoją nieuwagę wpadłem na kogoś. Nienawidzę takich idiotycznych sytuacji. Zwłaszcza w sklepie, kiedy możesz wpadnąć na babcie, która zacznie Cię wyzywać od niewychowanych bachorów, ale kolesia, który będzie miał ochotę za to ci przypierdolić.

– Przepraszam najmocniej!

Zirytowany spojrzałem na osobę, która miała zaszczyt odczuć moją nieuwagę. Strzeliłem sobie kulkę w łeb, kiedy oblicze nieznajomego skojarzyło mi się z kimś.

– O, cześć! – przywitał się mężczyzna z lekkim zakłopotaniem. – Nie spodziewałem się tego, że ponownie spotkamy się.

– Cześć, ja też nie. – burknąłem, trochę oszołomiony.

– Coś Ci wypadło.

Koszykarz schylił się i podniósł karteczkę z listą zakupów, którą upuściłem. Chwycił przedmiot i wyprostował się, po chwili oddając mi rzecz.

– Dziękuję... Ci i wybacz. Zagapiłem się w kartkę.

– Jestem Jonathan. Nie przedstawiłem się wcześniej. – przyznał.

To Zbyt Skomplikowane - NaruSasu ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz