Rozdział 4

1K 80 22
                                    

Rozdział 4

Wykorzystana Szansa


━━━

Scott nie mógł oprzeć się wrażeniu, że wszechświat go nienawidzi. Właśnie dowiedział się, że ojciec Allison - drugiej nowej dziewczyny - jest myśliwym, który wystrzelił w jego stronę strzały. Jakby tego było mało, Derek zagroził mu, że nie może zagrać w sobotę, ponieważ wyjawi, że jest wilkołakiem i może kogoś zabić. Nie podobał mu się pomysł morderstwa, zwłaszcza że ostatnimi czasy tą ofiarą jest Stiles. Naprawdę nie chciał zabijać przyjaciela, który przypadkowo by się napatoczył, gdy wilcza strona Scotta przejmowała kontrolę.

Ale z drugiej strony Imogen wybaczyła mu i teraz miał drugą szansę, by jej to wynagrodzić.

Sygnał dźwiękowy dochodzący z jego telefonu go zaskoczył. Spojrzał w dół, aby zobaczyć wiadomość od swojej mamy. Poinformowała go, że przyjdzie na jego jutrzejszy mecz. Westchnął.

— Hej, Scott.

Spojrzał w górę, czując, jak jego usta układają się w uśmiech, gdy zobaczył Imogen idącą w jego stronę z uśmiechem na twarzy.

— Hej. — powitał ją, czując, jak serce trzepocze mu w piersi.

Jej niebieskie oczy ześlizgnęły się na jego telefon, widząc, że do kogoś pisał.

— Jesteś zajęty? — Miała nadzieję, że niczego nie przerywa.

Scott zamrugał i zaczął kręcić głową.

— Nie, nie, to tylko... Moja mama, jest nieistotna. — wypalił i zobaczył dziwny wyraz jej twarzy, zdając sobie sprawę, jak źle to brzmiało. — To znaczy, to jest nieistotne. Uch, dla ciebie nigdy nie jestem zajęty. — jąkał się.

Dziewczyna zaśmiała się miękko, uważając, że to zabawne, jak przerażony był przez sekundę.

— W porządku, Scott. Idę na hiszpański, ale chciałam, żebyś wiedział, że przyjdę jutro zobaczyć twój mecz. —  poinformowała go.

— Ty... Przyjdziesz? — Był zaskoczony.

Imogen zamruczała w zgodzie.

— A potem wszyscy wychodzimy. Ty, ja, Allison, Lydia i Jackson. Będzie wspaniale. Powinieneś powiedzieć Stilesowi, żeby też przyszedł. — dodała, wiedząc, że Scottowi wygodniej byłoby, gdyby dołączył do nich jego najlepszy przyjaciel. — Och i zajmij mi miejsce na lunchu. Muszę iść. — posłała mu ostatni uśmiech, zanim pobiegła na lekcje.

Scott patrzył, jak odchodzi. Poczuł się jeszcze bardziej zakłopotany, jeśli chodzi o jutrzejszy dzień. A z każdą chwilą było coraz gorzej. 

— Boże... — jęknął.

Take On The World |Scott McCall ◦ 𝖳𝗋𝖺𝗇𝗌𝗅𝖺𝗍𝗂𝗈𝗇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz