Bucky: Chyba chciałbym o tym porozmawiać.
Sam: Wiesz, że ze mną... Zawsze możesz na mniej liczyć, nie ważne co by się działo, ja zawsze będę przy Tobie.
Bucky: *ze smutnym uśmiechem* Wiem. Wczoraj się o tym przekonałem.
Sam: Aha, czyli wcześniej nie byłeś przekonany?
Bucky: Nie to miałem na myśli! Chodziło mi o to, że do tej pory w sumie nie byłem pewny co do tego, że ze mną jesteś z własnej woli, a nie dlatego, że no wiesz, byłem opcją zastępczą, czy coś.
Sam: *zdezorientowany próbuje powstrzymać irytacje i zrozumieć co mu usiłuje powiedzieć Bucky* Czekaj, co? Chyba czegoś nie rozumiem. Po ponad trzech latach bycia razem ogólnie i roku bycia małżeństwem, zastanawiasz się, czy Cię kocham?
Bucky: Mhm. No wiesz nie musiałeś być ze mną z miłości. Skąd miałem mieć pewność, no bo w sumie, to na pewno miałeś lepsze opcje wyboru niż mordercy z problemami psychicznymi. W sumie to dlaczego miałbyś że mną być? Dlatego myślałem, że masz kogoś lepszego, a dodatkowo jak widziałem, że chowasz coś przede mną... Z początku pomyślałem, że to dla mnie, a później zdawałeś się nawet nie pamiętać o moich urodzinach, więc dodałem dwa do dwóch.
Sam: *nie rozumiejąc nic, tylko to, że jest mocno wkurwiony* Chcesz mi powiedzieć, że podejrzewałeś mnie o zdradę!?
Bucky: *patrząc w stronę mostu, z którego chciał skoczyć* Jak chcesz to usłyszeć w prost, to proszę. Tak, podejrzewałem Cię o zdradę.
Sam: *smutny* A teraz?
Bucky: *cicho* Sam nie wiem. Może.
Sam: *smutny i wściekły* PO TYM WSZYSTKIM TY NADAL MYŚLISZ, ŻE NIC DLA MNIE NIE ZNACZYSZ!? NADAL MYŚLISZ, ŻE CIEBIE NIE KOCHAM!? ŻE JESTEM Z TOBĄ TYLKO Z LITOŚCI!? I CO, MOŻE JESZCZE BYŁEM GOTÓW SKOCZYĆ ZA TOBĄ, BO CO!?
Bucky: Bo jesteś dobrym człowiekiem i miałbyś wyrzuty sumienia robiąc inaczej.
Sam: NIE WIERZĘ! ZA MĘŻA MAM JEBANEGO DEBILA! JAK MAM CI UŚWIADOMIĆ TO, ŻE SIĘ STARAM I PRÓBUJĘ NA KARZDYM KROKU POKAZYWAĆ CI, JAK BARDZO MI NA TOBIE ZALEŻY!? MOŻE NIE JESTEM IDEALNY, ANI WYSTARCZAJĄCY, ALBO ROBIĘ COŚ ŹLE, ALE STARAM SIĘ STANĄĆ NA WYSOKOŚCI ZADANIA I ZROBIĆ WSZYSTKO CO W MOJEJ MOCY, ŻEBYŚ CZUŁ SIĘ DOBRZE, ŻYŁ SZCZĘŚLIWY, ALE JAK MAM CI TO ZAPEWNIĆ, KIEDY NIE DAJESZ MI SZANSY, MASZ SWOJE HUMORKI I O NICZYM MI NIE MÓWISZ!? JAK!?
Bucky: *wstaje, bierze kluczyki i idzie w stronę drzwi* CZYLI JEDNAK CI PRZESZKADZAM?! PRZESZKADZA CI TO, ŻE JESTEM PROBLEMATYCZNY, CHOCIAŻ ZAWSZE MÓWIŁEŚ CO INNEGO! SKORO TAK BARDZO JESTEŚ ZAWSZE PRZY MNIE I ZAWSZE MNIE WYSŁUCHASZ, TO DLACZEGO ZACZĄŁEŚ KRZYCZEĆ?! A NO TAK, BO JESTEM JEBANYM DEBILEM, KTÓREGO MOŻESZ TRAKTOWAĆ JAK KOLEJNĄ PARĘ SKRZYDEŁ, ALBO JAKIEGOŚ DRONA!
Sam: Bucky, wiesz, że nie to miałem na myśli. Nie o to mi chodziło, po prostu...
Bucky: A mi się wydaje, że powiedziałeś to co dokładnie chciałeś powiedzieć. *wychodzi trzaskając drzwiami*
Sam: ZA CZEKAJ! *wybiega na dół i widzi tył ich samochodu* Kurwa.
CZYTASZ
Balcon talks, czyli kolejne talksy z parą, o której opowiadań mi brakuje
RandomSambucky/Balcon talks, które tworzą jakąś historię. Nie ma co tu za dużo pisać, po prostu zapraszam i życzę miłego czytania.