Numer 76

123 10 0
                                    

Bucky: *siedzi z rodzicami Sama i pije kawę* Niby tak, ale jednocześnie czuję się niezmiernie zdenerwowany tym co się wydarzyło. Miałem gorsze dni i naprawdę różne myśli.

Darlene Wilson: W pełni cię rozumiem. Samuel jest zupełnie jak jego ojciec i nie rozumie wielu ważnych spraw. Biedaku, po tym co przeszedłeś należy ci się normalne, spokojne życie, z kimś kto cię rozumie w każdej sytuacji.

Paul Wilson: Kochanie, nie uważasz, że za mocno krytykujesz naszego syna? Sam na pewno nie chciał źle. Na pewno poniosły was emocje i żaden tak naprawdę nie myślał o tym co mówi, a już na pewno nie chciał tego tak powiedzieć. Zła interpretacja w takich sytuacjach też jest czymś normalnym. Dodatkowo wasza dwójka ma dość specyficzny związek, więc...

Bucky: Wiesz Paul, twój syn jest czasami tak strasznie irytujący, że nie da się inaczej niż...

Sam: *w progu* Ale to ty zachowujesz się jak kobieta w ciąży i w ciągu sekundy potrafisz mieć milion sprzecznych uczuć, o których mnie nie informujesz.

Bucky: Za to nie ja odstawiam co chwilę jakieś dziwne akcje, przez które wszystko zawsze się komplikuje.

Sam: JA WSZYSTKO KOMPLIKUJE!? A KTO...

D. Wilson: Chłopcy, a może zamiast się kłócić usiądziecie razem do stołu i porozmawiacie jak dorośli mężczyźni?

Sam i Bucky: *patrzą na nią jak na wariatkę*

D. Wilson: No co? Musicie w końcu wydorośleć.

P. Wilson: A ja mam pewien pomysł!


°Notka od autorki: od tego rozdziału zmieniać się znakowanie rodziców Sama. Chciałam tak pokazać jak Bucky od wroga przeszedł do bycia w rodzinie, w sensie wcześniej mówił na Pan/Pani i uważał za wrogów Państwo Wilson, z czasem znalazł z nimi wspólny język i dołączył do rodziny. (nie wiem, czy ktokolwiek rozumie o co mi chodzi, ale musiałam jakoś zaznaczyć to co chciałam pokazać - ja pierdole, masło maślane)

Balcon talks, czyli kolejne talksy z parą, o której opowiadań mi brakujeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz