*Sala sądowa - po przerwie*
Sędzia: PROSZĘ O SPOKÓJ! PANIE BARNES, PROSZĘ PRZESTAĆ SIĘ BUJAĆ NA KRZEŚLE!
Bucky: *buja się dalej*
Sam: Nie radzę używać tak bezpośrednich poleceń, bo się nie posłucha. On jest jak pięcioletnie dziecko ze skłonnościami do autodestrukcji.
Bucky: Mam też skłonności do czegoś innego *porusza jednoznacznie brwiami*
Sam: Jesteś niemożliwy Barnes. *udając oburzenie, mruga do Buckiego*
Steve: NA MIŁOŚĆ BOSKĄ PRZESTAŃCIE!!!
Clint: *łapie go za koszulę i sadza na krzesło* Ciiii, daj im kontynuować.
Sędzia: Proszę o spokój i odstawienie tych cyrków na bok!
Tony: Przepraszam, ale przerwę jeszcze raz. Cudownie się patrzy na ten teatrzyk i chciałbym to kontynuować...
Loki: Przestań pierdolić farmazony Stark i po prostu przyznaj, że oni i tak się nie rozwiodą.
Tony: Niechętnie, ale muszę przyznać Jeleniowi rację. Skoro już jesteśmy w tak poważnej instytucji, to bądźmy poważni. Ta dwójka i tak będzie razem, prędzej czy później znowu wezmą ślub, będą dużymi dziećmi i znowu tu trafimy, więc niech Pan już idzie do domu, a kto chce niech zostanie podziwiać przedstawienie.
Sam: EJ! Nie możecie sobie od tak przekonywać naszego sędziego, żeby nie dawał nam rozwodu, tylko dlatego, że chcecie zadecydować o naszym związku. Może my chcemy się rozstać i żyć własnym, oddzielnym życiem?
Nat: Przestań pieprzyć Wilson, wszyscy wiemy, że nadal będziecie się parzyć po kątach jak króliki.
Bucky: To się nazywa enemies with benefits.
Sam: Skoro o tym mowa. Chyba źle zapiąłem Ci guziki na górze.
Bucky: *rozpina dwa pierwsze guziki* Przyznaj się, że chciałeś popatrzeć.
Sędzia: To nie na moje nerwy. *wstaje i wychodzi*
Sam: To rozprawa skończona?
Bucky: Na to wygląda.
Steve: Skończona tak samo, jak wy jesteście skończonymi idiotami.
CZYTASZ
Balcon talks, czyli kolejne talksy z parą, o której opowiadań mi brakuje
De TodoSambucky/Balcon talks, które tworzą jakąś historię. Nie ma co tu za dużo pisać, po prostu zapraszam i życzę miłego czytania.