I

1.1K 46 11
                                    

Rok 844

Kobieta stała na balkonie oparta o barierkę i powoli wypełniła swoje płuca dymem. Wyrzuciła niedopałek papierosa do kałuży utworzonej z podejrzanej substancji. W końcu w podziemiach nie ma deszczu. Z jeszcze wilgotnymi włosami po kąpieli obserwowała ludzi na ulicy. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem przed kolejnym klientem. Chociaż, czy w mieście bez nieba można mówić o świeżym powietrzu? Liv nienawidziła tego miejsca. Ludzi, budynków i zapachu, który był mieszaniną odoru ścieków, mokrych kundli i alkoholu wypijanego w tej dzielnicy hektolitrami.

Za jej plecami usłyszała pukanie do drzwi. Nie czekając na odpowiedź do środka weszła kobieta w średnim wieku z lekką nadwagą. Brązowe włosy miała upięte w schludny kok a pasma siwizny świadczyły nie tyle o wieku co o trudach życia w krainie bez słońca. Orzechowe oczy patrzyły na młodą dziewczynę surowo.

- Zapraszam do środka. Liv już na Pana czeka. -powiedziała do mężczyzny stojącego za nią. - Liv, pamiętasz Pana Korda? - zapytała z poważnym wyrazem twarzy.

- Oczywiście, jak mogłabym zapomnieć. -odpowiedziała dziewczyna z uległością, tak jak ją uczono.

Obca osoba mogłaby powiedzieć, że Liv była uprzejmą dziewczyną. Nic bardziej mylnego. Jej wzrok był zimny, twarz nie zdradzała emocji a słowa potrafiły ciąć jak ostrza Zwiadowców. Dla klientów starała się być miła albo chociaż neutralna. Nie mogła sobie pozwolić na utratę stałych gości, musiała zarabiać. W przeciwieństwie do koleżanek po fachu nie słodziła odwiedzającym ją mężczyznom a oni nie narzekali bo przecież, no cóż... była dobra w tym co robi.

- Pan Kord wykupił Cię na godzinę, jak zwykle. Zajmij się nim dobrze i nie rób nic głupiego.- upomniała szatynka kiwając ostrzegawczo palcem.

- Naturalnie, mam nadzieję, że będzie Pan usatysfakcjonowany. - uśmiechnęła się sztucznie ciemnowłosa.

- W to nie wątpię. - odpowiedział mężczyzna z obrzydliwym uśmiechem na ustach.

Liv tylko poszerzyła uśmiech i poczekała aż jej opiekunka opuści pomieszczenie. Następnie zwinnymi palcami zaczęła zdejmować z siebie kolejne warstwy ubrań.

- Moja droga, nie spiesz się. Mamy czas, chciałbym się nacieszyć Twoim widokiem. - szepnął do niej z błyskiem w oku.

Liv wiedziała, że była ładna. Może nie jakoś ponadprzeciętnie ale była świadoma, że mężczyźni zawieszają na niej wzrok kiedy chodzi ulicami miasta. Miała 160 cm wzrostu, długie, czarne włosy i równie ciemne oczy. Były tak czarne, że nie widać było granicy pomiędzy źrenicą a tęczówką. Barwa ich była tak głęboka, że każdy kto został zaszczycony jej spojrzeniem natychmiast się w niej zatracał. Cerę miała zupełnie bladą z powodu braku słońca co mocno kontrastuje z jej włosami a rysy jej twarzy były bardzo delikatne lecz kości policzkowe były wyraźnie zarysowane. Można było powiedzieć, że była jak porcelanowa lalka, choć nie była tak krucha.

- Jak sobie Pan życzy. - spojrzała na niego  z lekkim rozbawieniem.

Widziała jak na niego działa... i wiedziała, że długo nie wytrzyma on tylko patrząc.

-----
Shinzou wo sasageyo!
Oto moja pierwsza książka, więc liczę na wyrozumiałość.
Buziaki!
Wasza Airi <3
-----

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz