XXXVI

518 24 2
                                    

Wraz z odziałem siedziała na dachu i obserwowała Annie i Armina. On starał się przekonać dziewczynę do wejścia pod ziemię. Ta jednak stała uparcie i nie zamierzała się ruszyć. Użyła ostrza z pierścienia i przemieniła się w tytana.

- Cholera jasna! - krzyknęła brunetka i ruszyła do walki.

Eren nie mógł się przemienić. Blokowały go wątpliwości i brak odpowiedzi na pytania męczące ich wszystkich.

- Co za dzieciak! Mógłby się wreszcie na coś przydać. - zaatakowała ze zdwojoną mocą.

Annie akurat się obróciła i zdzieliła ją ręką.

- No pięknie. - zdążyła pomyśleć nim świat zalała ciemność.

~

Obudziła się w łóżku w jakiejś sypialni. Na stoliku obok stała szklanka z wodą i kartka.

- Jak się obudzisz to mnie zawołaj. - przeczytała. - Podpisane Erwin. - odłożyła kartkę na miejsce i duszkiem wypiła wodę.

- Erwin. - powiedziała słabo.

Chyba miała coś z gardłem.

- Erwin! - spróbowała jeszcze raz.

Tym razem było lepiej. Drzwi natychmiast się otworzyły. Blondyn spojrzał na nią z nieskrywaną ulgą.

- Nareszcie. - podszedł do niej i usiadł na brzegu łóżka. - Jak się czujesz? - ujął jej dłoń.

- Dobrze. - chciała podnieść się do siadu. - Bolą mnie plecy. - przyznała.

- Nieźle grzmotnęłaś. - powiedział. - Masz ogromnego siniaka na całych plecach. - poinformował.

- Emmm... Erwin. - zaczęła. - A kto mnie oglądał? - zapytała.

- Hange, spokojnie. - uspokoił ją. - Levi by mnie zjadł jakbym Cię dotknął. - zaśmiał się.

- Gdzie jestem i czy długo byłam nieprzytomna? - spojrzała mu w oczy.

- W mojej sypialni. - powiedział. - Jakieś 3 dni. - dodał.

- Gdzie Ty spałeś w takim razie? - przyjrzała mu się badawczo.

- Na kanapie w gabinecie. - powiedział niepewnie i już szykował się na cios w głowę.

Jednak takowy nie nastąpił. Dziewczyna siedziała i pustym wzrokiem patrzyła się przez okno.

- Co jest? - ścisnął jej dłoń.

- Mogłam umrzeć. - westchnęła. - Mogłam już więcej was nie zobaczyć. - po jej policzku spłynęła samotna łza.

Otarła ją wierzchem dłoni.

- Zmiękłam tutaj. W Korpusie. - zaśmiała się. - Rzadko płakałam. Pierwszy raz jak umarł Jake. Drugi raz rok później jak całą noc obcy faceci mnie rżnęli gdy miałam 15 lat. Następnym razem nad grobem Jake'a parę lat temu. - przyznała. - Potem... Potem dopiero w Twoich objęciach. - spojrzała mu w oczy. - I od tamtej pory nie mogę z powrotem się w sobie zamknąć. - uśmiechnęła się przez łzy.

- Nie musisz się zamykać. - zapewnił. - A jeśli Ci to pomoże to każdy z nas zmiękł. - powiedział. - Levi ma siostrę, którą za wszelką cenę chce chronić. Ja poznałem kobietę, na której mi bardzo zależy i nie wybaczyłbym sobie jakby coś jej się stało. - uśmiechnął się do niej.

- Mi też na Tobie zależy. - przyznała cicho.

Siedzieli tak w parę minut w milczeniu napawając się swoją obecnością. Jako pierwsza na ziemię wróciła Liv.

- Co z Annie? - zapytała.

- Zamknęła się w jakimś krysztale i nie dajemy rady jej wyciągnąć. - westchnął.

- A jak Jean? - przypomniała sobie o swoim uczniu. - I moim odziałem? - dodała.

- Żyją. Wszystko z nimi w porządku. - powiedział. - Dużo ludzi próbowało się do Ciebie dobijać. - zaśmiał się. - Jeszcze długo będziesz tu leżeć więc będą mieli okazję Cię odwiedzić. - zapewnił.

- Jak to długo? - zdziwiła się.

- No tak, zapomniałem. - westchnął. - Wielki siniak na plecach to nasz najmniejszy problem. Masz złamane jedno żebro i miałaś wstrząśnienie mózgu. - powiedział.

- Chodzący problem. - mruknęła.

Złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy.

- Nigdy nie mów o sobie, że jesteś problemem bo są ludzie, którzy oddaliby za Ciebie życie. - uważnie jej się przyglądał.

- Wyglądasz na okropnie zmęczonego. - starała się zmienić temat. - Nie możesz spać na tej kanapie. Musi być niewygodna. - stwierdziła.

Spojrzała na łóżko obok siebie.

- Od dzisiaj śpisz obok mnie. - powiedziała. - To jest rozkaz. - spojrzała na niego twardo.

- Ale wiesz, że to ja jestem Generałem? - zaśmiał się. - Pójdę po kolację dla Ciebie. - wstał i wyszedł.

- Co we mnie wstąpiło? - myślała.

Zdrzemnęła się a obudził ją zapach pieczonych ziemniaków.

- Nie wierzę, że uchowało się coś przed Sashą. - zaśmiała się i podniosła do siadu.

- Ostrożnie, nadal są gorące. - podał jej talerz.

Od razu zabrała się za jedzenie. W tym czasie Erwin zniknął w łazience i brał prysznic. Skończyła i odstawiła talerz na stolik nocny. Wtedy blondyn wyszedł wycierając włosy ręcznikiem.

- Ładnie Ci w takich roztrzepanych. - zaśmiała się pod nosem.

- Ładnemu we wszystkim ładnie. - puścił jej oczko.

Dziewczyna zaśmiała się głośno.

- Ała! - krzyknęła ale nie mogła przestać się śmiać.

- Co Cię boli? - podbiegł do niej. - Liv mów do mnie. - prosił.

- To to żebro. - zdołała wydusić.

- Pokaż. - poprosił.

Odkryła kołdrę i podwinęła koszulkę. Spod bandaży gdzieniegdzie widać było sine placki. Poczuła dłoń mężczyzny na swoim brzuchu. Konkretnie na bliźnie. Wzdrygnęła się na ten ruch z jego strony.

- Przepraszam. - zabrał rękę. - Skąd ją masz? - nadal patrzył na bliznę.

- Nożownik. - powiedziała. - Ktoś chciał mu dobrze zapłacić lecz transakcja nigdy nie miała miejsca. - opuściła koszulkę. - W końcu cały czas żyję. - zaśmiała się i syknęła bo żebro znowu dało o sobie znać. - Miałam jakieś 19 lat. - przypomniała sobie.

- Zbyt dużo przeżyłaś. - powiedział.

- Było minęło. - wzruszyła ramionami. - A teraz masz się wyspać bo wyglądasz jak trup. - spojrzała na niego chłodno.

Bez słowa wstał i położył się obok niej.

- Smith... Mam małą prośbę. - powiedziała.

- Mhmm. - mruknął.

- Mógłbyś założyć koszulkę? - poprosiła.

Mężczyzna wybuchnął śmiechem.

- Tak, już. - wstał i wyciągnął koszulkę z szafy. - Lepiej? - uśmiechnął się do niej i ponownie położył.

- Tak, dziękuję. - zamknęła oczy. - Dobranoc. - ziewnęła.

- Dobranoc. - szepnął.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz