Wraz z odziałem siedziała na dachu i obserwowała Annie i Armina. On starał się przekonać dziewczynę do wejścia pod ziemię. Ta jednak stała uparcie i nie zamierzała się ruszyć. Użyła ostrza z pierścienia i przemieniła się w tytana.
- Cholera jasna! - krzyknęła brunetka i ruszyła do walki.
Eren nie mógł się przemienić. Blokowały go wątpliwości i brak odpowiedzi na pytania męczące ich wszystkich.
- Co za dzieciak! Mógłby się wreszcie na coś przydać. - zaatakowała ze zdwojoną mocą.
Annie akurat się obróciła i zdzieliła ją ręką.
- No pięknie. - zdążyła pomyśleć nim świat zalała ciemność.
~
Obudziła się w łóżku w jakiejś sypialni. Na stoliku obok stała szklanka z wodą i kartka.
- Jak się obudzisz to mnie zawołaj. - przeczytała. - Podpisane Erwin. - odłożyła kartkę na miejsce i duszkiem wypiła wodę.
- Erwin. - powiedziała słabo.
Chyba miała coś z gardłem.
- Erwin! - spróbowała jeszcze raz.
Tym razem było lepiej. Drzwi natychmiast się otworzyły. Blondyn spojrzał na nią z nieskrywaną ulgą.
- Nareszcie. - podszedł do niej i usiadł na brzegu łóżka. - Jak się czujesz? - ujął jej dłoń.
- Dobrze. - chciała podnieść się do siadu. - Bolą mnie plecy. - przyznała.
- Nieźle grzmotnęłaś. - powiedział. - Masz ogromnego siniaka na całych plecach. - poinformował.
- Emmm... Erwin. - zaczęła. - A kto mnie oglądał? - zapytała.
- Hange, spokojnie. - uspokoił ją. - Levi by mnie zjadł jakbym Cię dotknął. - zaśmiał się.
- Gdzie jestem i czy długo byłam nieprzytomna? - spojrzała mu w oczy.
- W mojej sypialni. - powiedział. - Jakieś 3 dni. - dodał.
- Gdzie Ty spałeś w takim razie? - przyjrzała mu się badawczo.
- Na kanapie w gabinecie. - powiedział niepewnie i już szykował się na cios w głowę.
Jednak takowy nie nastąpił. Dziewczyna siedziała i pustym wzrokiem patrzyła się przez okno.
- Co jest? - ścisnął jej dłoń.
- Mogłam umrzeć. - westchnęła. - Mogłam już więcej was nie zobaczyć. - po jej policzku spłynęła samotna łza.
Otarła ją wierzchem dłoni.
- Zmiękłam tutaj. W Korpusie. - zaśmiała się. - Rzadko płakałam. Pierwszy raz jak umarł Jake. Drugi raz rok później jak całą noc obcy faceci mnie rżnęli gdy miałam 15 lat. Następnym razem nad grobem Jake'a parę lat temu. - przyznała. - Potem... Potem dopiero w Twoich objęciach. - spojrzała mu w oczy. - I od tamtej pory nie mogę z powrotem się w sobie zamknąć. - uśmiechnęła się przez łzy.
- Nie musisz się zamykać. - zapewnił. - A jeśli Ci to pomoże to każdy z nas zmiękł. - powiedział. - Levi ma siostrę, którą za wszelką cenę chce chronić. Ja poznałem kobietę, na której mi bardzo zależy i nie wybaczyłbym sobie jakby coś jej się stało. - uśmiechnął się do niej.
- Mi też na Tobie zależy. - przyznała cicho.
Siedzieli tak w parę minut w milczeniu napawając się swoją obecnością. Jako pierwsza na ziemię wróciła Liv.
- Co z Annie? - zapytała.
- Zamknęła się w jakimś krysztale i nie dajemy rady jej wyciągnąć. - westchnął.
- A jak Jean? - przypomniała sobie o swoim uczniu. - I moim odziałem? - dodała.
- Żyją. Wszystko z nimi w porządku. - powiedział. - Dużo ludzi próbowało się do Ciebie dobijać. - zaśmiał się. - Jeszcze długo będziesz tu leżeć więc będą mieli okazję Cię odwiedzić. - zapewnił.
- Jak to długo? - zdziwiła się.
- No tak, zapomniałem. - westchnął. - Wielki siniak na plecach to nasz najmniejszy problem. Masz złamane jedno żebro i miałaś wstrząśnienie mózgu. - powiedział.
- Chodzący problem. - mruknęła.
Złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
- Nigdy nie mów o sobie, że jesteś problemem bo są ludzie, którzy oddaliby za Ciebie życie. - uważnie jej się przyglądał.
- Wyglądasz na okropnie zmęczonego. - starała się zmienić temat. - Nie możesz spać na tej kanapie. Musi być niewygodna. - stwierdziła.
Spojrzała na łóżko obok siebie.
- Od dzisiaj śpisz obok mnie. - powiedziała. - To jest rozkaz. - spojrzała na niego twardo.
- Ale wiesz, że to ja jestem Generałem? - zaśmiał się. - Pójdę po kolację dla Ciebie. - wstał i wyszedł.
- Co we mnie wstąpiło? - myślała.
Zdrzemnęła się a obudził ją zapach pieczonych ziemniaków.
- Nie wierzę, że uchowało się coś przed Sashą. - zaśmiała się i podniosła do siadu.
- Ostrożnie, nadal są gorące. - podał jej talerz.
Od razu zabrała się za jedzenie. W tym czasie Erwin zniknął w łazience i brał prysznic. Skończyła i odstawiła talerz na stolik nocny. Wtedy blondyn wyszedł wycierając włosy ręcznikiem.
- Ładnie Ci w takich roztrzepanych. - zaśmiała się pod nosem.
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - puścił jej oczko.
Dziewczyna zaśmiała się głośno.
- Ała! - krzyknęła ale nie mogła przestać się śmiać.
- Co Cię boli? - podbiegł do niej. - Liv mów do mnie. - prosił.
- To to żebro. - zdołała wydusić.
- Pokaż. - poprosił.
Odkryła kołdrę i podwinęła koszulkę. Spod bandaży gdzieniegdzie widać było sine placki. Poczuła dłoń mężczyzny na swoim brzuchu. Konkretnie na bliźnie. Wzdrygnęła się na ten ruch z jego strony.
- Przepraszam. - zabrał rękę. - Skąd ją masz? - nadal patrzył na bliznę.
- Nożownik. - powiedziała. - Ktoś chciał mu dobrze zapłacić lecz transakcja nigdy nie miała miejsca. - opuściła koszulkę. - W końcu cały czas żyję. - zaśmiała się i syknęła bo żebro znowu dało o sobie znać. - Miałam jakieś 19 lat. - przypomniała sobie.
- Zbyt dużo przeżyłaś. - powiedział.
- Było minęło. - wzruszyła ramionami. - A teraz masz się wyspać bo wyglądasz jak trup. - spojrzała na niego chłodno.
Bez słowa wstał i położył się obok niej.
- Smith... Mam małą prośbę. - powiedziała.
- Mhmm. - mruknął.
- Mógłbyś założyć koszulkę? - poprosiła.
Mężczyzna wybuchnął śmiechem.
- Tak, już. - wstał i wyciągnął koszulkę z szafy. - Lepiej? - uśmiechnął się do niej i ponownie położył.
- Tak, dziękuję. - zamknęła oczy. - Dobranoc. - ziewnęła.
- Dobranoc. - szepnął.
CZYTASZ
Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||
FanfictionWyszła z podziemia z poranionym sercem i pokaleczonym ciałem. Chciała zmienić swoje życie lecz czy da się uciec od przeszłości? Skutki jej czynów mogą pozostać nieodwracalne by na koniec dołączyć w szeregi przeciwnika. Erwin Smith x OC || Shingeki n...