XIII

588 39 1
                                    

Nie minęło 5 min a drzwi otworzyły się gwałtownie. Dziewczyna powoli otworzyła swoje czarne oczy oczekując rudej wariatki ale w drzwiach stała jakaś okularnica.

- Hange Zoe. - przedstawiła się. - Tak wiele o Tobie słyszałam! Jesteś niesamowita! Tyle czasu nam uciekałaś, tak trudno było Cię namierzyć! Nie mogłam wyjść z podziwu. - nakręcała się.

- Ja pierdolę, kolejna. - mruknęła pod nosem Liv.

Hange chyba tego nie usłyszała bo dalej gadała jak najęta. Po chwili jednak się opamiętała i poruszyła temat przez który faktycznie tu przyszła.

- Decyzja zapadła. Na procesie w sensie. Zostaniesz poddana treningowi gdy tylko wyzdrowiejesz. Myślę, że nie potrwa to długo. Rana na nodze jest duża ale niezbyt groźna, jak wszystko się wygoi powrócisz do dawnej sprawności. - powiedziała już poważniejszym tonem.

Wilczyca spojrzała na nią i w tym momencie do pokoju wpadła Isabel z mopem, szmatą i filiżanką kawy w drugiej ręce. Uśmiechnęła się szeroko do okularnicy i podała Liv kawę. Ta wypiła ją szybko i wstała powoli. Podpierając się na mopie zaczęła wycierać kurze szmatką. Czterooczaka natomiast patrzyła na nią z rozdziawionymi ustami a Isa uśmiechała się pod nosem.

- Dlaczego jej to przyniosłaś? - zapytała Hange rudowłosej. - Przecież ona nie powinna wstawać. - dodała.

- Eh, to ten sam typ co ten pedant. - westchnęła. - Nie uspokoi się póki nie będzie lśnić. - zapewniła.

Liv zajęła się wycieraniem podłogi. Podczas sprzątania dokładnie rozważała słowa czterookiej. Gdy już skończyła wróciła do łóżka. Skierowała wzrok na Hange.

- Niech tak będzie. - powiedziała na co okularnica uśmiechnęła się szeroko.

Zaczęła żywo rozmawiać z zielonooką a brunetka przyglądała im się uważnie. Zoe miała brązowe włosy związane w kucyka. Grzywka swobodnie okalała jej uśmiechniętą twarz. Rysy jej twarzy wskazywały na swego rodzaju zmęczenie. Jasnobrązowe oczy błyszczały i widać było w nich bystrość i inteligencję.

Liv uznała, że nie ma sensu dalej się męczyć i zamknęła oczy odpływając w sen.

~

Dziewczynę obudził paskudny koszmar. Na nowo przeżywała śmierć Jake'a, ten sen nigdy jej nie opuści. Podniosła się na łóżku i oparła o ścianę, była sama. Patrzyła się tępo przed siebie gdy drzwi otworzyły się powali a do środka weszła Isabel, Hange i dwóch mężczyzn, których nie kojarzyła. Pierwszy z nich był szarookim blondynem z postrzępioną grzywką, drugi zaś był niski, miał czarne włosy i niebieskie oczy a jego twarz nie zdradzała emocji. Wszyscy weszli jak do siebie i zaczęli jej się przyglądać. Patrzyła na nich beznamiętnie i czekała na jakieś informacje.

- Jestem Farlan Church, miło mi Cię poznać! - ukłonił się blondyn.

- Levi. - powiedział czarnowłosy obojętnie.

Nie odpowiedziała im. Wiedziała, że wiedzą o niej więcej niż by tego chciała.

- Levi, nawet nie wiesz jak ta wariatka tutaj sprzątała jak się obudziła. Nie mogła wytrzymać w tym syfie. - opowiadała Hange.

- Nie dziwię się, czterooka. Też bym nie wytrzymał. A poza tym, co mnie to obchodzi.- odpowiedział zimno.

- Liv, gdy tylko wrócisz do zdrowia będziesz pod moją opieką. - zwróciła się do niej Zoe zupełnie ignorując zimny ton Levi'a. - Więc zdrowiej szybko bo chcę zobaczyć pełnię twoich umiejętności!. - powiedziała z entuzjazmem po czym wyszła mamrocząc coś o tytanach.

Czarnooka skierowała spojrzenie na pozostałą trójkę, wtedy Farlan podał jej laskę, na której dziewczyna mogła się podeprzeć i wstać. Skorzystała z tego i powoli się podniosła, noga bolała ją jak cholera ale nie pozwoliła sobie nawet na najmniejsze okazanie słabości. Była wilkiem a one nigdy nie pokazują bólu. Zrobiła parę kroków w kierunku drzwi. Pozostała trójka przyglądała jej się badawczo. Isabel patrzyła z uśmiechem i dumą, że dziewczyna tak dobrze sobie radzi, Farlan był bardzo skupiony i uważnie obserwował każdy ruch dziewczyny by w razie czego pomóc jej utrzymać pion. Levi lustrował ją obojętnym wzrokiem lecz w środku był zaintrygowany jej osobą. Taka drobna istota a napsuła im sporo krwi. Podobnie jak ich trójka w przeszłości, tylko, że ona dokonała tego wszystkiego sama.

Liv wyszła na korytarz, Isa wyszła za nią i zaczęła oprowadzać ją po bazie dużo przy tym rozprawiając. Ona tylko słuchała uważnie i zapamiętywała każde przejście, drzwi i okno, taki miała nawyk z czasów kiedy wiecznie uciekała. Jednak najważniejsze były dla niej łazienki. Gdy tam dotarły zwróciła się do szarookiego.

- Farlan. - powiedziała patrząc mu w oczy.

On wzdrygnął się. Pierwszy raz słyszał jej głos a ona zwróciła się bezpośrednio do niego.

- Czy mogłabym dostać ręczniki, ubranie i świeże bandaże? - zapytała zimno.

- O-oczywiście ale Levi jest tutaj ważniejszy. - odpowiedział mężczyzna.

- Domyśliłam się ale ty jesteś bardziej skory do pomocy. - stwierdziła wzruszając ramionami.

- A skąd ten wniosek? - zarumienił się.

- Jak wychodziłam z pokoju w pewnym momencie chciałeś podejść do mnie i mi pomóc. Widziałam. Tylko ty się ruszyłeś. - powiedziała to jakby było to oczywiste.

- No tak. - zaśmiał się blondyn.

Levi badał ją spojrzeniem. Doprawdy coraz bardziej fascynowała go ta Wilczyca, była niesamowicie spostrzegawcza.

- Idź. - powiedział do Farlana.

- Tak jest. - odpowiedział i odszedł.

Liv weszła do łazienek i skierowała się pod prysznic. Rozebrała się i po chwili do środka weszła Isa z potrzebnymi rzeczami. Gdy zobaczyła nagą kobietę zatrzymała się w szoku.

- Ale masz dużo blizn! A jakie masz mięśnie! Niesamowite! - krzyknęła tak, że chyba połowa korpusu ją słyszała. - A skąd ta wielka szrama na plecach? - dopytywała.

Brunetka wzięła od niej rzeczy, podziękowała i skierowała się pod prysznic zupełnie ignorując pytanie rudowłosej.

Farlan czekający na zewnątrz słyszący całą wypowiedź koleżanki lekko się zarumienił a Levi tylko słuchał zaciekawiony.

- Musiała wiele przejść. - pomyślał. - Tak to już jest w podziemiu. - dodał rozmyślając o swojej przeszłości.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz