Siedziała właśnie z Petrą w pokoju i uzupełniała raporty dotyczące ostatniej wyprawy. Sączyła kawę i wpisywała ilość zabitych tytanów przez każdego z jej podwładnych. Westchnęła cicho, znowu Haruno zapomniał zdać jej raport.
- Co jest? - zapytała Petra odrywając się od książki.
- Haruno. - powiedziała tylko i wstała od biurka.
Rudowłosa zaśmiała się wiedząc co jej przyjaciółka ma na myśli i wróciła do książki. Może nawet trochę współczuła chłopakowi... Ale tylko trochę.
Liv wyjrzała przez okno, jej cel znajdował się na placu wśród jakichś młodych dziewczyn. Może to i lepiej, jak narobi mu wstydu przy wielbicielkach to może coś dotrze do jego pustego łba. Ruszyła niespiesznie przed siebie z rękami w kieszeniach. Zbliżała się cicho do roześmianej młodzieży. Gdy tylko ją zobaczyli zasalutowali z szacunkiem. Nie wszyscy jednak. Haruno chcąc pokazać jaki to on nie jest wyluzowany uśmiechnął się do niej i pomachał.
- Zapomniałeś jak się salutuje, żołnierzu? - zapytała zimno.
- Oj daj spokój Liv! - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Dla Ciebie, Kapralu Liv. - warknęła. - Spocznijcie. - zwróciła się do dziewczyn już łagodniej. - A Ty. - wskazała na niego palcem. - Nie zdałeś raportu. Znowu. - powiedziała.
Chłopak gwałtownie pobladł. Spojrzał na przełożoną błagalnym wzrokiem. Ona jednak nic sobie z tego nie zrobiła.
- Zdejmuj pasy i całą broń. - rozkazała. - Czy mogłaby któraś z was wziąć to od tego debila? - zwróciła się do widowni.
Jakaś blondynka odebrała od niego sprzęt po czym wróciła do reszty. Wszystkie patrzyły z zaciekawieniem co się teraz wydarzy. Liv powoli zdjęła łańcuszek z wilkiem. Wzięła go do ręki i podniosła na wysokość oczu.
- Zabierz mi go. - powiedziała. - Znasz zasady. Wszystkie chwyty dozwolone z wyjątkiem broni. Masz czas do kolacji, jak Ci się nie uda sprzątasz boks Kasztanki przez najbliższy miesiąc. Nie będziesz nawet próbował mi go zabrać, sprzątasz trzy miesiące. Jasne? - zapytała.
- Jasne. - powiedział smutno.
- Czas start. - rzuciła.
Próbował jak zwykle, nieskutecznie. Wraz z wybiciem 19:00 Wilczyca zapięła wisiorek na szyi.
- Jak zjesz kolację i posprzątasz boks złóż ten cholerny raport. - rozkazała.
- Tak jest. - powiedział zdyszany.
- Słucham? - zapytała.
- Tak jest Kapralu! - krzyknął głośniej.
- Dobrze. - odwróciła się. - Dajcie mu wody. - zwróciła się do oniemiałych dziewczyn i poszła do jadalni.
Gdy odeszła parę kroków dziewczyny poszły w jej ślady i zaczęły żywo ze sobą rozmawiać.
- Jest niesamowita!
- Nawet się nie zmęczyła!
- Widziałyście jak z nim pogrywała?
- Chciałabym być taka silna.
Haruno stał tam zgięty w pół ze zmęczenia i patrzył na oddalające się sylwetki. Obserwujący całą sytuację Erwin uśmiechnął się do siebie. Odszedł od okna i usiadł przy biurku.
- Cwany z niej Wilczur. - myślał. - Dała mu nauczkę jednocześnie ucząc go walki. Wzbudziła respekt do siebie u młodych Zwiadowców, pokazała im prawdziwą siłę oraz karę za niesubordynację. - wyliczał w myślach po czym skierował się do jadalni.
Na miejscu czekało na niego pozostałe Dowództwo. Skinął głową do Miche'a mijając go i usiadł na swoim miejscu pomiędzy Levi'em a Hange.
- Ładnie Go załatwiłaś. - powiedział.
- Wiem. - wzruszyła ramionami. - Idę po kawę. Chcecie? - zapytała wstając.
- Ja poproszę. - powiedziała czterooka.
- I ja. - dodał Erwin.
- To ja też poproszę jakbyś mogła. - dołączył się Miche.
- Ta a ja mam cztery ręce. - warknęła i poszła do kuchni.
Usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się i zobaczyła czyjś tors po czym mocno dostała w nos.
- Cholera jasna nie zatrzymuj się tak nagle. - syknął Miche.
- Przecież miałam iść po kawę. - powiedziała trzymając się za nos. - Zaraz bym przyniosła. - dodała.
- Sama powiedziałaś, że nie masz czterech rąk. - przypomniał.
- Ale bym sobie poradziła. - warknęła.
- A skąd ja mam to widzieć? Chciałem tylko pomóc. - wyrzucił ramiona w górę.
- Uważaj trochę bo mnie zaraz zdzielisz tymi łapskami. - odchyliła się.
- Pokaż ten nos. - rozkazał.
Nachylił się przed nią i zaczął oglądać. Przez ogromną różnicę wzrostu biedak prawie kucał.
- Krwawi ale nie jest złamany. - powiedział.
- I dobrze, kolejny raz mógłby się nie zrosnąć. - mruknęła.
Zaprowadził ją do kuchni i podał szmatę. Oparł się o blat i przyglądał uważnie.
- Ile razy złamałaś? - zapytał.
- Chyba ktoś mi złamał. - poprawiła. - Po 5 przestałam liczyć. - odpowiedziała.
Pokiwał tylko głową i zaczął robić kawę.
Erwin przyglądał się ich poczynaniom od kiedy Miche za nią wstał. Miał ochotę mu przywalić za to, że stała jej się krzywda ale się powstrzymał. Nie mógł bić się ze wszystkimi na których wpadnie. Ale jak zobaczył jak jego przyjaciel się nad nią nachyla i to niebezpiecznie blisko to myślał, że go krew zaleje. Pozostało mu tylko czekać na ich powrót.
- Ładnie pachniesz. - powiedział do niej Miche jak woda się zagotowała.
- Słucham? - zapytała.
- Mówię, że ładnie pachniesz. - powtórzył. - Mam bardzo dobry węch, potrafię wyczuć tytana zanim go zobaczę. - wyjaśnił. - Nie zadaję się z osobami, których zapach mi nie odpowiada. Twój zapach bardzo mi się podoba. - spojrzał na nią.
- Już druga osoba mi to mówi. - szepnęła.
- Bo to prawda. - powiedział po czym wziął dwa kubki i poszedł do stolika.
Liv odłożyła szmatę do zlewu, wzięła kolejne dwa kubki i ruszyła w ślady wielkoluda.
- Oboje macie krew na koszulkach. - zauważyła Hange. - Poszliście po kawę i zdążyliście się pobić? - zaśmiała się.
- Przywaliła w niego nosem. - wyjaśnił Erwin.
- Jak wy to..? - zaczęła Zoe.
- Nie pytaj. - Liv podniosła rękę.
- Wszystko w porządku? - zapytał jej brat.
- Tak, tak. - uspokoiła go.
CZYTASZ
Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||
FanfictionWyszła z podziemia z poranionym sercem i pokaleczonym ciałem. Chciała zmienić swoje życie lecz czy da się uciec od przeszłości? Skutki jej czynów mogą pozostać nieodwracalne by na koniec dołączyć w szeregi przeciwnika. Erwin Smith x OC || Shingeki n...