XLIII

450 23 1
                                    

Obudziła się w łóżku Erwina. Ostatnio spała tylko u niego. Przetarła oczy i zobaczyła mężczyznę wchodzącego do pokoju ze śniadaniem.

- Dzień dobry Pani Kapral. - uśmiechnął się.

- Dzień dobry Panie Generale. - mruknęła.

- Jak było? - zapytał podając jej talerz.

- Dobrze. - odpowiedziała biorąc pierwszy kęs.

- Jutro przyjeżdżają członkowie Żandarmerii, którzy chcieliby przenieść się do nas. - poinformował.

- W porządku. - kiwnęła głową.

- Około 9:00 powinni przyjechać, poczekaj na nich ze mną. - poprosił.

- Nie ma problemu. - zgodziła się.

- Jak coś to masz wolny czas żeby wziąć ich na treningi? - zapytał zarzucając kurtkę.

- Chyba powinno się coś znaleźć. - odparła kończąc jedzenie. - Idę do siebie. - wstała z łóżka.

Ubrała się i wyszła na korytarz. Nie miała zamiaru męczyć dzisiaj podwładnych świadoma ich nocnego picia. Weszła do gabinetu i skierował się do łazienki. Po prysznicu usiadła przy biurku i sięgnęła po grafik. Już na stałe przypadły jej popołudniowe treningi. Westchnęła ciężko i myślała gdzie wcisnąć nowych członków. Rano, przed śniadaniem prowadziła trening Oddziału Szybkiego Reagowania. W tym czasie chciała całą uwagę poświęcić im więc dodatkowe osoby zakłóciłyby porządek. Po śniadaniu aż do obiadu zajmowała się papierami. Gdyby się sprężyła to mogłaby znaleźć w tym czasie wolną godzinkę. Po południu prowadziła ogólny trening więc tutaj też odpada. Po kolacji natomiast uwagę poświęcała Jeanowi. Gdyby młody się zgodził to mogłaby w tym czasie wziąć pod skrzydła też nowych. Wstała i biorąc filiżankę po kawie udał się do kuchni.

- Kapralu. - zasalutowali Eren i Armin.

- Spocznijcie. - mruknęła i odeszła do zlewu. - Widzieliście Jean'a? - zapytała wstawiając wodę.

- Nie. - odezwał się Jeager.

- Jak go spotkacie to wyślijcie go do mnie. - poprosiła.

- Tak jest. - odpowiedzieli i wyszli z jadalni.

Zaraz po nich do środka wszedł Levi.

- Witaj. - mruknął do niej.

- Herbaty? - zapytała.

- Poproszę. - usiadł przy stole.

Wyjęła drugą filiżankę i po chwili zalała oba naczynia. Postawiła przed nim napar i usiadł naprzeciwko.

- Jak sprawuje się Jean? - zapytała.

- Dobrze. Ma zadatki na przywódcę i jest całkiem sprawny. - przyznał po chwili namysłu.

- Rozumiem. W takim razie już wiem kiedy będę mogła zajmować się nowymi. - mruknęła.

Po chwili zjawił się Krischtein.

- Kapitanie, Kapralu. - zasalutował. - Wzywała mnie Pani. - skierował na nią swój wzrok.

- Tak, usiądź. - pokazała ręką na miejsce obok. - Niedługo przyjadą członkowie Żandarmerii chcący się tutaj przenieść. Generał prosił żebym się nimi zajęła. - wytłumaczyła. - Czy będzie to duży problem jeśli dołączyliby do naszych treningów? - zapytała biorąc łyk napoju.

- Nie. Nie mam z tym żadnego problemu. - powiedział.

- Cieszę się. Możesz już odejść. - kiwnęła głową.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz