XXIII

580 33 9
                                    

Następnego dnia wstała godzinę później niż zwykle. Miała pół godziny do śniadania a z racji dnia wolnego założyła sukienkę, którą kiedyś dostała od Jake niedługo przed jego śmiercią. Była szarego koloru, sięgała lekko za kolano i miała rękawy do łokci. Zaskoczyło ją, że była na nią dobra.

- Nie urosłam. - westchnęła w myślach.

Spojrzała w lustro, odkąd ostatni raz miała na sobie tą sukienkę urósł jej biust i zaokrągliły się biodra. Materiał był na tyle elastyczny, że nie przeszkadzało to w noszeniu. Postanowiła zostawić rozpuszczone włosy i nie zakładać rzemyka. Wsunęła stopy w miękkie buty i skierowała się do jadalni. Gdy szła między stolikami czuła na sobie wzrok innych. Zazdrosny wzrok kobiet i zainteresowany wzrok mężczyzn. Usiadła do stolika i przywitała się z przyjaciółmi.

- No laska, wyglądasz zajebiście. - przyznała Miria.

- Zgadzam się. - dodał John z pełną buzią.

Liv zignorowała ich i zajęła się jedzeniem. Chwilę potem obok niej usiadł jakiś mężczyzna. Na oko mógł być w jej wieku. Położył jej rękę na udzie na co ona napięła mięśnie.

- Cześć piękna. - zaczął. - Pewnie mnie pamiętasz. Odwiedziłem Cię kiedyś w pracy. - przypomniał. - Byłaś naprawdę niesamowita. Może chciałabyś to powtórzyć? - zapytał.

Złapała go za rękę i zamknęła w żelaznym uścisku. Wysiliła się na sztuczny uśmiech ale jej oczy pozostały zimne.

- Wybacz, nie przypominam sobie. Ja pamiętam tylko dobry seks. - powiedziała na tyle głośno, żeby cała sala ją usłyszała.

Zepchnęła go z ławki i wróciła do jedzenia. Kątem oka zobaczyła jak jej brat uśmiecha się pod nosem a Hange próbuje powstrzymać wybuch śmiechu. Tylko Erwin krzywo patrzył się na tego mężczyznę i mocno ściskał nóż. Wzruszyła ramionami i odwróciła się w kierunku dumnych przyjaciół.

- Ładnie go urządziłaś. I nikogo nie połamałaś. - pochwaliła Miria.

- Jest progres. - zaśmiał się Tom.

- Jak ty byś tego nie zrobiła to ja bym mu krzywdę zrobił. - zarzekał się Haruno.

~

Czyściła właśnie noże, gdy usłyszała pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedziała.

Do pokoju wszedł Erwin. Zgodnie z jego prośbą nie wstała tylko skinęła głową. Uśmiechnął się słabo i usiadł na krześle.

- Nic Ci nie zrobił? - zapytał.

Nie wiedziała na początku o co mu chodzi. Potem przypomniała sobie faceta ze śniadania.

- Nie. - odpowiedziała.

Zdziwiła się, że sam z siebie do niej przyszedł i to z tak błahego powodu.

- I tak dostał karę. - wzruszył ramionami. - Ale uważaj na siebie. Jesteś bardzo ładna i takich natarczywych gnojków będzie więcej. - powiedział.

- Umiem o siebie zadbać Dowódco. - przerwała czynność i spojrzała na niego.

- Wiem ale... Uważaj na siebie po prostu. - skończył i wstał z krzesła.

Otrzepał niewidzialny pyłek ze spodni wyszedł. Liv wzruszyła tylko ramionami i wróciła do sztyletów. Nawet nie zdawała sobie sprawy ile wysiłku kosztowało go wypowiedzenie tych paru zdań.

~

Uczestnicy wyprawy za mur zebrali się na placu. Wokół słychać było pobrzękiwanie sprzętu, rżenie koni i krzyki ludzi. Liv siedziała spokojnie na koniu i czekała na swój odział. Miała dzisiaj poznać resztę ludzi spod dowództwa brata. On już ich znał lecz dziewczyna chyba wzbudzała w nich strach bo nigdy do niej nie podeszli. Wśród tłumu ujrzała Dowództwo. Podjechała tam i zasalutowała.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz