XIV

567 37 3
                                    

Minął miesiąc od przybycia Liv do Korpusu. Wstała z łóżka nie potrzebując już laski sięgnęła do opatrunku na nodze, odwinęła go i usatysfakcjonowana widokiem nie zakładała kolejnego. Po ranie została jej jedynie paskudna blizna. Ubrała się w strój Zwiadowcy lecz nie zakładała pasów, związała włosy w koka i wyszła przez okno. Wspinała się po ścianie póki nie dotarła na sam szczyt. Zmachana stanęła na szczycie. Będzie musiała poprawić kondycję. Wzięła głęboki oddech i zaczęła biec w kierunku placu treningowego. Wczoraj dostała rozkaz aby zjawić się tam o 7:00. Biegła równym tempem aż nie dotarła na miejsce. Wzrok Zwiadowców zwrócił się na nią gdy poruszała się po wąskim dachu. Wyglądała jakby miała zaraz spaść lecz ona wreszcie czuła się wolna. I jeszcze to niebo nad głową, nadal się nim nie nacieszyła. Gdy była już nad placem zeskoczyła i zrobiła zgrabne salto. No tak, troszkę się popisywała. Wylądowała tuż za jakąś babką, która odpowiadała za poranny trening.

- A, to Ty jesteś Liv. - spojrzała z pogardą. - Idź do reszty. - dodała.

Kiwnęła tylko głową i ustawiła się w szeregu.

- No to do roboty zgrajo, biegniemy pięć kółeczek! - krzyknęła do grupy.

- Tak jest! - odpowiedzieli chórem.

Liv była tu najstarsza, reszta mogła mieć najwyżej 20 lat. Ale była też najniższa. Irytujące. Z tego co wiedziała Levi, Hange, Farlan, Isabel, Erwin i inni pojechali na wyprawę. Słyszała, że to będzie pierwsza wyprawa Levi'a i jego zespołu, wydało jej się to dziwne bo wydawali się naprawdę doświadczeni ale nie jej to oceniać. Po bieganiu zaczął się trening właściwy czyli walka wręcz. Gdy dziewczyna myślała, że zostanie sama poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Natychmiast się odwróciła, złapała delikwenta za rękę i wykręciła mu ją.

- Auć! Spokojnie Wilku! Ja chciałem tylko z Tobą ćwiczyć. - krzyczał czarnowłosy chłopak.

- Aha. - powiedziała tylko i go puściła.

- Jestem Tom. - powiedział masując nadgarstek.

- Liv. - powiedziała i przyjęła pozycje do walki.

Zmierzyła go wzrokiem. Znowu jakiś wielkolud, cudownie. Chłopak miał pewnie ze 175 cm wzrostu, miał brązowe oczy i czarne loczki oraz kolczyk w uchu. Podniósł ręce do gardy.

- Walczycie póki nie obezwładnicie przeciwnika. Jak to się stanie, macie punkt. Liczcie je bo 5 osób z najmniejszą liczbą robi obiad! - krzyczała trenerka.

- Tak jest! - odpowiedzieli zmotywowani. Tylko Liv milczała i patrzyła na chłopaka ciekawa na co go stać.

Pomimo przewagi w sile i wzroście nie pokonał jej ani razu w ciągu godziny. Pewnie nie spodziewał się, że będzie tak rozciągnięta i, że umie wykorzystać jego masę przeciw niemu.

- Wstawaj. - powiedziała wyciągając do niego rękę.

Usłyszeli gwizd oznaczający koniec treningu. Tom podał jej dłoń, wstał i otrzepał się zachowując resztki godności.

- Dzięki. - powiedział z uśmiechem co zdziwiło Liv.

Przecież powinien być zły, tyle razy przegrał.

- Czy ktoś nie zdobył ani jednego punkt? - zapytała prowadząca.

Tom podniósł rękę jako jedyny.

- Z kim walczyłeś? - zapytała.

- Z Liv. - odpowiedział.

Po grupie rozszedł się szmer. Trenerka westchnęła.

- Kto zdobył od jednego do trzech punktów? - zapytała.

Zgłosiły się cztery osoby.

- Idealnie. - powiedziała. - Mamy ochotników do gotowania a teraz odmaszerować na śniadanie. - rozkazała.

Grupa rozeszła się a Tom podszedł do Liv czym dość mocno ją zaskoczył lecz jej twarz jak zwykle pozostała obojętna.

- Ej, Liv. - zaczął. - A ile tak właściwie masz lat? - zapytał.

- Pytając mnie o długość życia chyba chcesz skrócić swoje. - ucięła i podeszła do stołu z talerzem.

- Eh, no trudno. - powiedział dosiadając się naprzeciwko niej. - Idę po kawę, chcesz? - zapytał.

- Tak. - powiedziała.

- A jakieś „Tak, poproszę Tom"? - zapytał ironicznie.

Spojrzała na niego lodowato.

- Dobra, dobra już idę. Tylko mnie nie zabij tym wzrokiem. - dodał i uciekł do kuchni.

- Co za typ. Uczepił się mnie jak rzep. - myślała

Jadła w ciszy gdy obok przysiadł się jakiś typ.

- Wilczyco, bo ja słyszałem, że ty kiedyś pracowałaś w takim bardzo ciekawym miejscu. - powiedział.

Spojrzała na niego ciekawa o którym miejscu mówi.

- Nie, nie chodzi mi o tamten bar. - zaśmiał się. - Mnie interesuje Twoja praca w burdelu. - odparł.

- Naprawdę? Masz tak chujowe powodzenie u kobiet czy masz tak mały sprzęt, że szukasz dziwki? - zapytała z jadem.

Chłopak już nic więcej nie powiedział. Wstał od stołu i poszedł do grupki znajomych, którzy zaczęli się z niego śmiać.

- Pięknie go załatwiłaś. - wrócił roześmiany Tom. - Należało mu się. Próbował wyrwać każdą dziewczynę w Korpusie. Nawet wśród rekrutów. - dodał stawiając kawę przed Liv.

- Naprawdę pracowałaś w burdelu? - zapytał już poważny.

Spojrzała na niego przenikliwie. Czego on chciał? Przeniosła wzrok na kawę, złapała za wisiorek. Czarne serce.

- Tak. - odpowiedziała wracając do jedzenia.

- Długo? - kontynuował.

- 9 lat. - odparła.

Spojrzała na niego oczekując reakcji. Niedoczekanie.

- No nie patrz tak na mnie. - powiedział. - Nie będę Cię oceniał. Nie znam całej historii więc co mi z tego? - wzruszył ramionami i uśmiechnął się.

Pierwszy raz Tom zbił z tropu zawsze opanowaną Wilczycę.

Wróciła do śniadania i sięgnęła po kawę. Była dobra, nawet bardzo. Zwróciła wzrok na chłopaka i przyglądała się mu intensywnie myśląc. Uśmiechnęła się pod nosem. Czym jeszcze ją zaskoczy? Czy może mu zaufać?

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz