XIX

529 32 4
                                    

Pułkownik Hange następnego dnia rano była niedysponowana przez co trening się nie odbył. Liv i tak wstała o 6:30 i standardowo poszła pod prysznic. Wróciła do pokoju, pościeliła łóżko i wyskoczyła przez okno. Wspięła się na dach i rozpoczęła trening na własną rękę. Biegała około 30 min po krawędzi po czym zeskoczyła na plac. Rozciągnęła wszystkie mięśnie aż nie poczuła pełnej swobody ruchów po czym podeszła do tarcz. Były one tam do trenowania precyzji wystrzeliwania lin od sprzętu do manewru. Dziewczyna postanowiła wykorzystać je do rzucania nożami. Stanęła w odległości około 10 metrów od celu i sięgnęła po pierwsze ostrze.

Smith i Levi przyglądali jej się przez okno gabinetu Dowódcy.

- Czy ona jest robotem? - westchnął blondyn. - Może ma jakąś odporność na alkohol. - złapał się za bolącą głowę.

- Ja też nie mam kaca. - odparł Levi. - Nie pamiętam większości wydarzeń z wczoraj ale nic mnie nie boli. - przyznał.

- Ale ona trenuje! - oburzył się Erwin. - I w dodatku rzuca nożami CELNIE! - bulwersował się.

- Maszyna a nie człowiek, co? - Hange weszła do pomieszczenia.

- No właśnie. - potwierdził Dowódca.

Po skończonym treningu skierowała swoje kroki pod prysznic. W jednym z korytarzy trafiła na rudego mężczyznę, który złapał ją za tyłek w barze. Nie da rady go ominąć. Musi się z nim skonfrontować.

- O! Widzę, że nasza Zwiadowcza Dziwka idzie pod prysznic. - zaczepił ją. - Może potrzebujesz pomocy? Umyłbym Ci plecki albo coś... - powiedział z obleśnym uśmiechem i chciał jej dotknąć.

Wykręciła mu rękę i złamała ją w łokciu. Jego kompani, którzy do tej pory przyglądali się całej sytuacji uciekli w popłochu.

- Suka! - wydarł się rudy i poszedł w ślady kolegów.

Kobieta wróciła do zamierzanej czynności a po kąpieli zeszła na śniadanie. Przechodząc koło stołu przełożonych skinęła głową i usiadła na końcu sali. Zjadła w spokoju w towarzystwie skacowanej czwórki czyli Toma, Miri, Haruno i Johna. Gdy wszyscy wrócili do pokoi ona powoli sączyła kawę. Patrząc w czarną ciecz złapała za wisiorek na szyi. Wtedy dosiadł się do niej Erwin. Chciała wstać i zasalutować ale powstrzymał ją ruchem ręki.

- Spocznij. - powiedział. - Podobno złamałaś chłopakowi rękę. - zaczął.

- Tak. - odpowiedziała.

- Za co? - spojrzał jej w oczy.

- Nazwał mnie Zwiadowczą Dziwką, zaproponował pomoc w kąpieli i chciał mnie dotknąć. - powiedziała chłodno utrzymując kontakt wzrokowy.

- Rozumiem. - westchnął. - Dostanie karę ale Ty też. Wiesz o tym? - zapytał.

- Tak. Jestem tego świadoma. - odpowiedziała.

- Przyjdź do mnie po kolacji to dam Ci zadanie. - rozkazał.

- Tak jest. - mruknęła.

Erwin cały czas na nią patrzył. Odwzajemniła jego spojrzenie i uniosła jedną brew.

- Różne plotki chodzą po Korpusie. - zaczął niepewnie. - Nie wiem co jest prawdą więc chcę się jej dowiedzieć od Ciebie. - mówił dalej. - Czy teraz, jak już jesteś jedną z nas opowiesz mi swoją historię? - zapytał z nadzieją w głosie.

Przyglądała mu się przez chwilę.

- Tak. - odpowiedziała.

- Urodziłam się w burdelu, moją matką była prostytutka. Zaraz po urodzeniu odebrano mnie jej i widziała mnie tylko podczas karmienia. Zamierzano zrobić ze mnie kolejną dziwkę. - zaczęła beznamiętnym głosem. - Do 10 roku życia pakowałam się w najróżniejsze tarapaty tylko po to by przeżyć. Pewnego dnia włamanie do jednego z domów mi się nie udało i nakrył mnie chłopak 5 lat starszy ode mnie. Zaproponował mi naukę, schronienie i wyżywienie za pomoc w zleceniach. Do tej pory mieszkałam w piwnicy pod burdelem w oczekiwaniu na pierwsze krwawienie aby zacząć pracę. Karmili mnie chlebem więc przystałam na propozycję chłopaka. Miał na imię Jake. - kontynuowała.

Erwin jej nie przerywał. Patrzył na nią uważnie i szukał jakichś emocji na jej twarzy.

- To on nauczył mnie wszystkiego co umiem, łącznie z poruszaniem się za pomocą sprzętu. To on pierwszy nazwał mnie Wilczkiem i to od niego dostałam ten wisiorek. - wzięła go do ręki. - Po 4 latach współpracy dostaliśmy zlecenie żeby włamać się do bogatej posiadłości i ukraść naszyjnik. Prosta i łatwa robota tylko, że ktoś nas wsypał. - powiedziała. - W środku czekało na nas wojsko. Zabili go. Poderżnęli mu gardło na moich oczach. W zamian ja pozabijałam ich wszystkich. - spojrzała na blondyna z zimnymi ognikami w oczach. - Wtedy pierwszy raz zabiłam człowieka. Pochowałam przyjaciela i wróciłam do burdelu. Po roku, w wieku 15 lat zaczęłam pracę. W wolnych chwilach nadal byłam Wilczycą. Po 9 latach pracy, dzięki kontaktom Jake'a i moim znajomościom wyszłam na powierzchnię i przez rok pracowałam w knajpie w Shiganshinie. Wtedy też Wilk wyszedł na powierzchnię. Potem mnie zdemaskowano a resztę już znasz. - skończyła i dopiła kawę.

Wstała od stołu z zamiarem odłożenia filiżanki do zlewu lecz blondyn ją powstrzymał. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Złapał ją za ramiona i nachylił się aby spojrzeć jej w oczy.

- Jeśli jeszcze raz ktoś nazwie Cię dziwką albo obrazi w inny sposób masz od razu do mnie przyjść. Jasne? - zapytał.

- Tia. Poradzę sobie. - powiedziała i wyrwała się z jego żelaznego uścisku.

- A, jeszcze jedno. To Ty mnie wczoraj poskładałaś i wpakowałaś do łóżka? - odwrócił się do niej.

- Tak. - odpowiedziała.

- Dzięki. I przepraszam za kłopot. - powiedział i wrócił do gabinetu.

Liv poszła do pokoju a w nim zastała Hange i Levi'a.

- O, jesteś. - powiedziała okularnica. - Sprawa jest. Bo mamy w planach awansować Tego tutaj na Kaprala i podlegałby mu oddział. Czy chciałabyś do niego należeć? - powiedziała jednym tchem.

- Ja w oddziale pod rozkazami tego kurdupla? - dopytała.

- Tak. - zachichotała.

- W porządku. Nie mam nic przeciwko. - wzruszyła ramionami.

- Jesteśmy tego samego wzrostu. - mruknął Levi i wyszedł z pokoju a zaraz za nim Porucznik.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz