XXVIII

540 33 2
                                    

Rok 850 (ponowny atak Kolosalnego)

Siedziała przy biurku wypełniając papiery. Miała wrażenie, że ich nie ubywa a siedziała już nad nimi całą noc. Dosłownie całą bo za oknem już świtało. Ziewnęła szeroko i dopiła resztki kawy. Wstała, wzięła ciuchy na przebranie i poszła pod prysznic. Gdy wróciła, Petra już wstała.

- Czy Ty całą noc siedziałaś przy papierach? - zapytała z wyrzutem.

- Dzień dobry Ciebie również miło widzieć. - odpowiedziała kąśliwie,

- Czyli rozumiem, że tak. - westchnęła. - Co ja się z Tobą mam. - wzięła ubrania i poszła do łazienki.

Dzisiaj Hange prowadziła poranny trening więc ona mogła w spokoju przed śniadaniem wypić mocną kawę. Wpatrywała się w czerń napoju i bawiła się naszyjnikiem. Miała tylko nadzieje, że to coś da. Gdy tak siedziała na stołówce i sączyła swój napar zaczęli schodzić się członkowie Korpusu. Salutowali jej i witali się na co ona tylko kiwała głową. Po paru minutach zebrało się całe dowództwo. Wtedy przyszła Petra. Stanęła przed stołem i zasalutowała.

- Spocznij. - powiedział Erwin. - Czego potrzebujesz Ral? - zapytał.

- Ja chciałabym prosić o odciążenie Kapral Liv z niektórych obowiązków. - zaczęła. - Ponieważ Kapral mało sypia, dzisiaj na przykład wcale nie zmrużyła oczu. Siedzi cały czas nad papierami i nie ma czasu nawet na treningi. - powiedziała szybko, jakby obawiając się reakcji.

- Cholera jasna! Petra! - huknęła na nią Liv. - Zajmij się swoimi treningami i Odziałem a nie pakujesz nosa w sprawy przełożonych! - zgromiła ją wzrokiem.

Wstała gwałtownie i chciała do niej podejść ale zakręciło jej się w głowie i o mały włos nie zemdlała. Generał już był przy niej i podtrzymywał ją. Z jej nosa poleciała krew.

- Kurwa. - przeklął Smith. - Dziękuję Petra za informacje. Teraz przynajmniej wiemy co jej jest. Możesz odejść, my się nią zajmiemy. - powiedział.

Rudowłosa odeszła przerażona. Bała się o przyjaciółkę, naprawdę jej na niej zależało i nie mogła patrzeć ja ta powoli się wykańcza.

- Zaniosę ją do skrzydła szpitalnego. - poinformował blondyn i ruszył z dziewczyną na rękach.

- Jest przerażająco lekka. - myślał. - Trzeba ją zważyć. Mogłem wcześniej coś zauważyć. - wyrzucał sobie.

- To nie Twoja wina wielkoludzie. - powiedziała słabo.

- Co? Skąd Ty..? - zaczął.

- Masz to wymalowane na twarzy. - zaśmiała się. - Znamy się już 5 lat. Trochę Cię już poznałam. - przyznała.

- Ale gdybym wcześniej Ci się przyjrzał. - powiedział. - Może nie byłabyś w takim stanie. - westchnął.

- Jesteś równie zapracowany jak nie bardziej. Nikt nie ma Ci tego za złe. - zapewniła.

- Przypomniało mi się jak tu trafiłaś. - wspomniał kładąc ją na łóżku. - Byłaś przerażająco chuda ale jednocześnie taka silna. Zastanawiałem się skąd ta siła. - zaśmiał się na to wspomnienie.

Usiadł na łóżku i odgarnął jej włosy z czoła.

- Pamiętam jak robili Ci badania. Miałaś wszelkie możliwe niedobory i ważyłaś ledwo 40 kg. - smutek pojawił się na jego twarzy na to wspomnienie. - Do ilu udało Ci się przytyć? - zapytał.

- Do 55 kg. - uśmiechnęła się.

- A teraz? Ile ważysz? - zapytał patrząc jej w oczy.

- Nie wiem. - odwróciła wzrok.

- Jak mniej niż 45 kg to sobie nigdy tego nie daruję. - złapał się za głowę.

Nigdy nie widziała go takiego zmartwionego i załamanego. Ten wielki, silny i zawsze pewny mężczyzna siedział przed nią załamany jej stanem. Podniosła się, klęknęła przed nim na łóżku i wzięła jego twarz w dłonie.

- Nie obwiniaj się. - powiedziała tylko i mocno go przytuliła.

Trwali tak w uścisku przez jakiś czas aż nie poczuła, że mężczyzna się trzęsie. Odsunęła go, żeby zobaczyć jego twarz i dostrzegła łzy. Dowódca Nadziei Ludzkości, Skrzydeł Wolności płakał. Znowu złapała jego twarz w dłonie zmuszając go do spojrzenia jej w oczy. Ujrzał w nich ciepło i zrozumienie. Liv wytarła jego łzy kciukami i przytuliła jego głowę do swojej klatki piersiowej aby nie zobaczył smutku w jej oczach. Wiedziała, że nie płakał tylko z powodu jej stanu. Przerastała go cała ta rola Generała i ta odpowiedzialność. Wbrew pozorom wcale nie był tak długo na tym stanowisku.

Gdy mężczyzna się uspokoił jeszcze raz wytarła mu oczy kciukami.

- Damy radę. - uśmiechnęła się. - My zawsze dajemy radę. - dodała.

- Ostatnio częściej się uśmiechasz. - zauważył.

- Mam dobry powód. - powiedziała.

- Zdradzisz mi go? - spojrzał na nią.

- Może kiedyś. - zaśmiała się.

Nachylił się nad nią, odgarnął jej włosy z czoła po czym delikatnie musnął je ustami. Dziewczyna była w szoku ale nie odtrąciła mężczyzny.

- Wyśpij się. - szepnął po czym wyszedł zostawiając ją sam na sam ze zmęczeniem.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz