XVI

549 42 4
                                    

Tej nocy Liv nie mogła spać, gdy tylko zmrużyła oczy nawiedzały ją zmory przeszłości i twarze zabitych przez nią ludzi. Wstała z łóżka i wyskoczyła przez okno. Gdy weszła na dach zobaczyła ciemną postać siedzącą na krawędzi. Podeszła bliżej i rozpoznała Levi'a. Usiadła obok niego i razem milczeli.

- Oni umarli. - powiedział tylko.

- Wiem. - odpowiedziała.

- Byli tacy młodzi. - westchnął. - Prosiłem ich żeby trzymali się jak najdalej od Erwina. - powiedział ze smutkiem. - Mogłem ich powstrzymać. - zamknął oczy.

- To nie Twoja wina. - powiedziała.

- A czyja? - spojrzał na nią.

Nie odpowiedziała mu, nie potrafiła. Nie umiała wytłumaczyć co czuje do tego mężczyzny. Miała wrażenie, że on jedyny ją zrozumie i czuła jakąś więź z tym czarnowłosym kurduplem.

- Ty też kogoś straciłaś. - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Tak. - złapała za metalowy wisiorek.

- Opowiesz mi o tym? - skierował wzrok na metal w jej dłoniach.

- Nie wiem, czy mogę Ci zaufać. - powiedziała szczerze.

- Rozumiem. - odparł. - W takim razie ja zaufam Tobie. Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że ty mnie zrozumiesz. - spojrzał jej w oczy i ujrzał w nich zaskoczenie. - Moim celem na powierzchni było zabicie Erwina Smitha i odebranie jakiegoś dokumentu. Dowódca o wszystkim wie, teraz bez Isabel i Farlana nie ma to już znaczenia więc zostanę w Korpusie i będę walczyć z tytanami. - powiedział. - Wiem, że nikomu o tym nie powiesz. - dodał i odwrócił wzrok na horyzont.

- Miał na imię Jake. - zaczęła. - On mnie nauczył wszystkiego co teraz umiem. - westchnęła. - Zabili go wojskowi bo ktoś wsypał naszą akcję. - powiedziała zła. - Poderżnęli mu gardło na moich oczach. - łza zakręciła jej się w oku ale szybko powstrzymała płacz. - Miałam wtedy 14 a on 19 lat. - dodała i mocniej ścisnęła wisiorek.

- Długo razem działaliście? - zapytał.

- 4 lata. - odpowiedziała.

- Słyszałem o nim w Podziemiu. - powiedział. - Ale o jego wspólniczce nigdy. - dodał.

- Chcesz się napić? - zapytała. - Jake lubił wino. - uśmiechnęła się.

- To tak jak Farlan. - odwzajemnił gest. - Chodźmy. - wstał i otrzepał spodnie.

Nie rozumiał dlaczego się tak otworzył przed tą kobietą. Zawsze był zimny, małomówny i obojętny. Bardzo dobrze czuł się w towarzystwie tej Wilczycy i nie umiał tego wyjaśnić. Miał wrażenie, że ona też się przed nim otworzyła, widział jak zachowuje się w towarzystwie innych. Przy nim była zupełnie inna, wyrozumiała, szczera i nie sięgała po sarkazm.

Weszli do kuchni. Liv zrobiła sobie kawę a Levi herbatę. Usiedli przy stole i w milczeniu, na swój sposób żegnali się ze zmarłymi. Gdy skończyli swoje napary poszli do pokoju dziewczyny. Ta wyjęła dwie butelki wina spod łóżka. Nie wnikał skąd je wytrzasnęła a ona była wdzięczna, że nie zadaje pytań. Bruneta oprócz alkoholu zszokowała również czystość panująca w pokoju. Czuł się jak w raju, nawet on nie znalazł najmniejszego niedociągnięcia. Usiedli na podłodze i opróżnili obie butelki wspominając życie pod ziemią na swój małomówny i obojętny sposób.

Obudziła się o 6:30, jak zwykle. Nie miała kaca, nigdy nie miała. Po porannym prysznicu stawiła się u Pułkownik Zoe.

- To co, zaczynamy trening. - uśmiechnęła się czterooka. - Najpierw muszę sprawdzić twoje umiejętności. - powiedziała. - W tym celu wykorzystamy Levi'a. - zatarła ręce. - Jego umiejętności znamy, a że jesteście z tego samego świata będzie idealnym porównaniem. - wytłumaczyła i wyszła na plac treningowy.

Na miejscu odbywał się trening, w którym brali udział między innymi Tom i Miria którzy pomachali do nich energicznie. Skinęły im tylko głowami i skierowały się w kierunku czekających na nie Levi'a i Erwina. Gdy podeszły Liv zasalutowała. Dowódca osłupiał. Nigdy mu nie zasalutowała, nie wiedział co się zmieniło ale cieszył się, że dziewczyna zaczyna się odnajdować.

- Spocznij. - powiedział tylko.

- Co najlepiej Ci wychodzi, Liv? - zapytała Hange.

- Walka wręcz. - odpowiedziała bez wahania.

- Świetnie. - zaklaskała. - No Levi, do roboty. Walcz z nią. - ponagliła.

Ustawili się naprzeciwko siebie. Przyjęli pozycje i zlustrowali się wzrokiem. Zaczęła się wymiana ciosów.

~

- Nie uważasz, że są bardzo podobni? - szepnął Smith do Zoe.

- Tak, mają bardzo podobne umiejętności. Walczą już 30 min i żadne nie może złapać przewagi. - odpowiedziała mu również szeptem.

- To też ale mi chodziło o wygląd zewnętrzny. - spojrzał na nią.

- Właściwie to masz racje. - zdziwiła się. - Nawet ten ich obojętny wyraz twarzy jest identyczny. - dodała.

Wokół walczących zebrała się widownia z treningu. Trener uznał, że obserwowanie walki na tym poziomie może być całkiem pouczające dla młodych ludzi więc nie zabraniał im się gapić.

Liv oszczędzała siły. Nie znała przeciwnika i nie wiedziała ile on zdoła wytrzymać. Musiała to szybko skończyć bo niedługo zacznie opadać z sił. Doskoczyła do niego szybko omijając ciosy i gdy była bardzo blisko schowała się pod jego gardę. Kopnęła prawą piętą centralnie w jego podbródek wykonując tym samym szpagat. Cieszyła się, że jej wygimnastykowane ciało się do czegoś przydaje.

Levi upadł ale nie stracił przytomności. Powoli zaczął się podnosić ale nie wykazywał chęci do dalszej walki.

- Mi już starczy. - wysapał. - Pokonałaś mnie Wilczyco. - dodał i westchnął głęboko.

Większość gapiów była w szoku. Levi aż do teraz był niepokonany. Podeszła do niego i wyciągnęła rękę.

- Wstawaj. - powiedziała.

Podał jej dłoń i skorzystał z pomocy. Odwrócili się do Erwina.

- Rozejść się! Koniec przedstawienia. - rozkazał tłumowi.

Gdy widownia rozeszła się rozmawiając o widowisku Hange zaczęła skakać z radości.

- Dobrze mieć nowego znakomitego człowieka w swoich szeregach! - cieszyła się.

- Nie jestem jedną z was. - powiedziała chłodno brunetka.

- Oj tam, ale niedługo będziesz! - nie przejęła się jej tonem czterooka.

- Dość. - uciął Dowódca. - Marsz na śniadanie. - rozkazał.

- Muszę wziąć prysznic. - powiedzieli jednocześnie Liv i Levi.

Hange tylko wybuchnęła kolejną falą śmiechu.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz