Tydzień zleciał bardzo szybko. Orlando już nigdy więcej się nie spóźnił, Elenor i Jean poprawiali się z dnia na dzień. Warlen zaś odzywał się rzadko ale Liv wcale to nie przeszkadzało, wręcz dziękowała w duchu za chwile ciszy w jego towarzystwie.
- Przypominam o tym, że zabieram Cię na przejażdżkę. - powiedział do niej blondyn gdy jedli śniadanie.
- Tak, pamiętam. - odpowiedziała dopijając kawę.
Wróciła do siebie i zajęła się raportami. Pochłonięta papierami ledwo usłyszała pukanie.
- Wejść. - powiedziała podnosząc wzrok.
- Nie byłaś na objedzie. - zganił ją Levi.
- Zasiedziałam się. - przyznała. - Dziękuję, że przyszedłeś. - uśmiechnęła się do niego.
- Zjedz coś. - poprosił.
- Jadę gdzieś z Erwinem to po drodze coś zjem. - powiedziała wstając.
- Dobrze, ja idę poprowadzić za Ciebie trening. - rzucił wychodząc z pokoju.
Wyszła chwilę po nim i udała się do gabinetu Dowódcy. Zapukała trzykrotnie i po pozwoleniu weszła do środka.
- Gotowy? - zapytała.
- Tak, chodźmy. - podał jej ramię, które przyjęła.
Wyszli na plac mijając Levi'a i aktualnie trenującą grupę. Skinęli mu głowami na co odpowiedział tym samym.
- Może trochę szacunku do przełożonych? - powiedział do podwładnych.
Zasalutowali prawie jednocześnie. Liv uśmiechnęła się pod nosem na ten widok. Smith tylko objął kobietę czym zupełnie ją zaskoczył. Zresztą nie tylko ją, Levi też był zdziwiony i nawet nie próbował opanować podkomendnych, którzy zaczęli szeptać.
- To jest dziewczyna Pana Generała?
- To on jest w związku?
- Czy to nie Wilczyca?
- Ale od kiedy?!
Czarnooka tylko się odwróciła i przyspieszyła kroku.
- Czemu mnie zawstydzasz? - zapytała gdy już byli sami.
- Czas pokazać czyja jesteś. - szepnął jej do ucha.
Po tych słowach przeszedł ją dreszcz. Bez słowa weszli do stajni i przyszykowali konie. Wyjechali do miasta by po chwili z niego wyjechać. Jechali w zupełnej ciszy rozkoszując się czasem wolnym i swoją obecnością. Dojechali na piękną polanę, która rozkwitła mnóstwem kwiatów.
- Pięknie tu. - westchnęła.
Zsiedli z koni a Smith wyciągnął koc z sakwy przy siodle. Z drugiej zaś wyciągnął ciastka i wino. Doskonale wiedział, że jego ukochana uwielbia te kruche słodkości. Rozłożył koc i skinął na nią żeby usiadła. Długo rozmawiali śmiejąc się i sącząc trunek.
- Chodź. - powiedział wstając i wyciągnął do niej rękę.
Chwyciła jego dłoń i pozwoliła się prowadzić. Powiódł ją na delikatne wzgórze gdzie widać było przepiękny zachód słońca. W oczach brunetki zakręciły się łzy wzruszenia.
- Liv. - odezwał się do niej.
Odwróciła się do niego i oniemiała. Mężczyzna klęczał przed nią z pierścionkiem w dłoni.
- Liv. - powtórzył. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał.
- Tak! - krzyknęła i rzuciła mu się w ramiona przewracając go.
Leżąc tak pocałowała go jakby bojąc się, że to tylko sen. Gdy oderwali się od siebie założył jej pierścionek na palec. Był to skromny, srebrny pierścionek z granatowym kamieniem. Niemalże identycznym jak ten przy sztylecie, którego również dostała od mężczyzny.
- Nawet nie wiesz jak się denerwowałem. - zaśmiał się nadal leżąc pod dziewczyną.
- Czym? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Tym, że odmówisz. - przyznał unikając jej wzroku.
- Głupek. - uderzyła go w ramię i po chwili znów pocałowała.
Spędzili całą noc na kocu patrząc się w gwiazdy. Nie martwili się tym co przyniesie przyszłość, najważniejsze, że będą mieli siebie.
~
Wrócili nad ranem i od razu poszli spać. Gdy kobieta się obudziła blondyna nie było u jej boku.
- Jest już na śniadaniu. - pomyślała i wygrzebała się spod kołdry.
Zerknęła na pierścionek i uśmiechnęła się. Czyli to naprawdę nie był sen. Ubrana zeszła do jadalni. Zobaczyła jak jej narzeczony wstaje i idzie w jej stronę. Patrzyła na niego podejrzliwie ale nic nie robiła. Stanął przed nią i bez ostrzeżenia wbił się w jej usta. Na początku lekko zaskoczona lecz po chwili oddała pieszczotę. Po sali rozległy się krzyki, gwizdy i oklaski. Złapał ją za rękę i zaprowadził do stolika. Postawił przed nią talerz i po chwili też usiadł. Uśmiechnął się do niej szeroko i zaczął jeść.
- Czy my o czymś nie wiemy? - odezwała się Hange.
Liv z pełną buzią pokazała jej dłoń na której widniał pierścionek. Kobieta pisnęła głośno i zaczęła ściskać brunetkę, która mało ducha nie wyzionęła.
- Będziemy rodziną kurduplu. - powiedział blondyn do Ackermanna.
- Ja pierdolę. - westchnął.
- Bracie... - spojrzała na niego karcąco.
- Martwię się Liv. - zmarszczył nos. - Boję się, że któreś z was będzie miało złamane serce. - przyznał.
Spojrzała na czarny napój w filiżance. Złapała dłonią za wisiorek i upiła łyka. Ciarki rozkoszy przebiegły wzdłuż jej kręgosłupa gdy gorzka ciesz spłynęła po jej gardle. Doskonale zdawała sobie sprawę z ich niepewnej przyszłości. Mogli zginąć zostawiając swoją drugą połówkę w samotności.
- Wiem Levi. - westchnęła cicho.
Erwin złapał jej dłoń dodając otuchy.
- Wiecie co nas czeka? - zapytała Hange.
Spojrzeli na nią wyczekująco.
- Trzeba to opić! - krzyknęła rozradowana.
CZYTASZ
Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||
FanfictionWyszła z podziemia z poranionym sercem i pokaleczonym ciałem. Chciała zmienić swoje życie lecz czy da się uciec od przeszłości? Skutki jej czynów mogą pozostać nieodwracalne by na koniec dołączyć w szeregi przeciwnika. Erwin Smith x OC || Shingeki n...