XLV

442 20 1
                                    

Przez kolejny miesiąc cała uwaga wojska skupiła się na treningach. Eren z Zoe doskonalili umiejętność utwardzania nabytą przez chłopaka. Liv dużo czasu spędzała w papierach, ze swoim odziałem oraz na szkoleniu Jeana'a wraz z nowymi członkami. Były takie dni, że z Erwinem widziała się tylko wieczorami przed snem. Levi podobnie jak siostra wypełniał formalności i trenował z Odziałem Specjalnym oraz zaczął więcej czasu spędzać z Elenor co nie umknęło uwadze Wilczycy.

Liv wpatrywała się w swoją filiżankę, w której były resztki już zimnej kawy. Zapach, smak i czarna barwa uspokajały dziewczynę. Dzisiaj był jeden z tych dni kiedy wpadała w melancholię. Ten stan tylko wprawione oko mogło rozróżnić od jej typowej obojętności.

- Co się dzieje? - Smith usiadł obok niej.

- Zamyśliłam się. - wzdrygnęła się na jego głos.

- Tyle to widzę. - mruknął. - Pytam dlaczego? - sprecyzował.

- Gdy widzę czerń kawy przypominam sobie słowa Jake'a. - powiedziała cicho.

Byli sami, mogła pozwolić sobie na zwierzenia.

- Co takiego Ci powiedział? - złapał ją za dłoń dodając otuchy.

- Powiedział mi kiedyś „masz czarne serce niczym ta kawa". - westchnęła.

- Powiedziałaś mi kiedyś coś takiego. Gdy powiedziałem, że masz dobre serce. - przypomniał. - Ile miałaś lat? - przyjrzał jej się uważnie.

- Jedenaście. - odpowiedziała. - Nie wiem o co dokładnie mu chodziło, nigdy nie zapytałam i pewnie nigdy się nie dowiem. - przetarła twarz dłonią.

- A w jakich okolicznościach to było? - dopytywał.

Widział, że jego ukochaną to męczy i denerwował się, że nie może nic z tym zrobić. Chciał jakoś jej pomóc i odciążyć od natrętnych myśli.

- Zapytał się mnie czemu tak rzadko się uśmiecham i czy mam ku temu powody. - zastanawiała się przez chwilę. - Odpowiedziałam mu, że nie mam powodów żeby się uśmiechać. - dokończyła.

- Rozumiem. - pokiwał głową. - Moim zdaniem mogło chodzić czarny cień rzucany na twoje serce przez przeszłość. Nie miałaś w swoim życiu światła, które przegoniłoby ten mrok. - patrzył na nią łagodnym wzrokiem. - Lecz teraz odnalazłaś światło. Masz mnie, Levi'a, Hange, swój odział i pozostałych Zwiadowców. Jesteśmy Twoim światłem Liv. - uśmiechnął się do niej.

W oczach dziewczyny zakręciły się łzy. Była taka szczęśliwa, że ma tylu wspaniałych ludzi wokół siebie.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się słabo.

- Nie ma za co. - wstał i złożył pocałunek na jej ustach.

- Chodźmy już na to zebranie. - mruknął niechętnie.

Dotarli na spotkanie dowódców wojskowych 30 min później. Kobieta standardowo wtopiła się w cień i przyglądała obecnym.

- Największym osiągnięciem jest stworzenie tytanicznej gilotyny. Moc Erena jest nieoceniona. - powiedział Erwin. - Udało nam się wyeliminować sporo ilość tytanów bez poświęcenia żołnierzy. - dodał.

- A jak prace nad Shiganshiną? - zapytał ktoś.

- Jesteśmy w trakcie zabezpieczania drogi. Przygotowania zakończymy w ciągu miesiąca.- odparł.

- Nie jestem do końca przekonany co do tego pomysłu. - mruknął jakiś mężczyzna.

- Jestem gotowy poświęcić swoje życie jak i moich towarzyszy broni aby tylko odzyskać utracone ziemie. - zapewnił.

Liv delikatnie spięła się na jego słowa.

- Uważaj bo dam Ci zginąć. - warknęła w myślach.

Po spotkaniu odbyła się narada między Erwinem, Pyxis'em, Levi'em, Hange oraz Zacklym.

- Siostro, chodź do nas. - powiedział czarnooki.

Liv weszła w krąg światła i skinęła głową zgromadzonym.

- Wilczyco, witaj. - Dott uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

- Liv Ackermann. - skinął jej Darius.

- Chodzi o serum, które dostałem od Kennyego. - poinformował ją Kapitan.

- Rozumiem. - skierowała na niego wzrok. - Co zamierzacie z nim zrobić? - zapytała brata.

- No właśnie. Erwin? - skierował wzrok na niego.

- Najpierw oddam głos Hange. - powiedział.

- Zacznijmy od tego, że zbadanie tej substancji jest niemożliwe. - westchnęła. - Po zetknięciu się z powietrzem natychmiast paruje. - wyjaśniła.

- Powinniśmy tego użyć do pierwotnego celu. - stwierdził Stacjonarny.

- Czy weźmiesz odpowiedzialność za serum, Smith? - zapytał Naczelnik.

- Nie, moje decyzje co do użycia go mogłyby być nieodpowiednie. - powiedział pewnie. - Levi powinien mieć nad nim piecze, ponieważ ma największe szanse na przeżycie. - uznał.

- Niech tak będzie. Zajmę się nim. - mruknął czarnooki.

~

Wyszła przed budynek i odetchnęła głęboko. Niedługo znowu zaczną działać w terenie. Teraz jeszcze bardziej będzie martwić się o rodzinę. Uśmiechnęła się na tę myśl.

- Co Cię tak rozbawiło, młoda damo? - podszedł do niej Pyxis.

Lubiła tego starszego, wiecznie pijanego Generała. Uśmiechnęła się delikatnie.

- Tak sobie pomyślałam Generale, że chyba odnalazłam powód dla którego będę się uśmiechać. - przyznała.

Mężczyzna pokiwał głową z uśmiechem i razem z dziewczyną podziwiał malowniczy zachód słońca.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz