XLVIII

426 24 0
                                    

Tydzień później wyszła ze szpitala. Przed budynkiem czekał na nią jej narzeczony.

- Gotowa? - zapytał otwierając drzwi powozu.

- Tak ale na co? - wsiadła do środka.

- Jedziemy do domu. - powiedział siadając obok niej.

Nic nie odpowiedziała tylko podziwiała widoki za oknem. Temperatura zaczęła spadać dając pierwsze oznaki zbliżającej się zimy. Po jakimś czasie dojechali do stolicy. Jednak nie skierowali się do centrum lecz na jej obrzeża. Zatrzymali się przed niewielkim domem z werandą.

- Znalazłeś coś takiego w stolicy? - kobieta nie mogła wyjść z podziwu.

- Było ciężko. - przyznał. - Ale to są peryferia miasta więc znajdzie się jeszcze parę takich domków. - otworzył drzwi i podał jej dłoń.

- A dlaczego stolica? - zapytała wysiadając.

- Ponieważ królowa poprosiła abyś była jak najbliżej niej. - powiedział.

- Ciekawe po co.- mruknęła.

Weszła do środka i jej oczom ukazał się przedpokój. Zdjęła buty i przez korytarz weszła do salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Po drugiej stronie korytarza była łazienka a na jego końcu schody na piętro. Weszła po nich na górę i otworzyła pierwsze drzwi po prawej. W pokoju na środku stało ogromne biurko a przy ścianach stały regały z książkami i jedna kanapa.

- Jak się podoba? - usłyszała głos za plecami.

- Jeszcze nie widziałam wszystkiego. - zaśmiała się.

- Najlepsze przed Tobą. - złapał ją za rękę.

Obok gabinetu był pokój z małym łóżeczkiem.

- Jego pokój. - powiedział.

- Jego? - spojrzała na niego.

- Przeczucie. - uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.

Zaśmiała się tylko przypominając sobie swoje słowa i pozwoliła prowadzić się dalej. Weszli do kolejnego pokoju lecz był on zupełnie pusty.

- A tutaj co będzie? - zapytała.

- Tak sobie myślałem, że przyda się dodatkowe pomieszczenie gdyby... no wiesz. - zaśmiał się nerwowo.

- Im nas więcej tym weselej. - zachichotała na widok jego zakłopotania.

- No właśnie. - pociągnął ją do kolejnego pomieszczenia.

Weszli do sypialni. Na środku stało ogromne drewniane łóżko. Pod ścianą komoda i dwie szafy. W rogu stał mały stolik z lusterkiem a obok niego krzesło. Po drugiej stronie pokoju były drzwi prowadzące do drugiej łazienki.

- Pokażę Ci coś. - pociągnął ją w kierunku szaf.

Gdy je minęli jej oczom ukazały się drzwi ale były one dokładnie takie same jak drewniana ściana je otaczająca. Jedyne po czym można było je zauważyć to niewielka klamka. Smith złapał ją i i gładko otworzył drzwi. W środku na ścianach i na stojakach znajdowała się cała broń jaką posiadała Liv.

- Pomyślałem, że nie będziesz chciała się z tym rozstawać. - powiedział oparty o framugę.

Rzuciła mu się na szyję ze łzami w oczach.

- Dziękuję. - szepnęła mu do ucha.

- Nie ma za co. - mruknął przytulając ją do siebie.

Złączyła ich usta popychając za sobą drzwi żeby się zamknęły. Zaniósł ją i położył na łóżku. Pieścił ustami jej szyję doskonale wiedząc jak wrażliwa jest u niej ta strefa. Z jej ust wydobył się cichy jęk.

- Mam nadzieję, że łóżko wytrzyma. Zamówiłem najsolidniejsze jakie mieli. - mruknął.

Liv zaśmiała się w głos i przymknęła oczy rozkoszując się ciepłem jej partnera.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz