LI

374 20 1
                                    

Stała i cierpliwie znosiła wszelkie zabiegi uskuteczniane przez otaczające ją dziewczęta. Rin dopinała jej suknię, Mikasa oceniała całokształt swoim surowym okiem a Elenor zadbała o dodatki. Sasha wzięła na siebie zorganizowanie jedzenia na wesele. Liv na początku nie była przekonana co do powierzenia jej tego zadania ale ostatecznie przystała na oferowaną jej pomoc. Hange zajęła się dekoracjami na sali, w której odbywać się będzie ceremonia oraz tej weselnej. Zadbała również o to aby na stołach nie zabrakło alkoholu.

Erwin natomiast korzystał z pomocy świadka przy ubiorze garnituru.

- Możesz się tak nie wiercić? - zapytał zirytowany brunet.

- Wybacz. - burknął pod nosem blondyn.

Levi westchnął tylko zrezygnowany i pociągnął za mankiety garnituru przyjaciela. Odszedł parę kroków i przyjrzał się swojemu dziełu.

- Tak. - powiedział do siebie. - Tak jest dobrze. - dodał głośniej.

- Dziękuję. - spojrzał na niego. - Za wszystko. - uśmiechnął się.

- Przestań się rozczulać. Zaraz zaczynamy. - upomniał.

Wyszli z garderoby i podeszli na podwyższenie gdzie czekała już Historia i Rin. Królowa uśmiechnęła się do nich ciepło a Rin pomachała delikatnie. Gdy wszystko było gotowe rozbrzmiała melodia a drzwi otworzyły się szeroko. Stanęła w nich Liv z Generałem Pyxis'em u boku, którego poprosiła aby poprowadził ją do ślubu. Ubrana była w błękitną suknię na długi rękaw, która ciągnęła się za nią po ziemi. Włosy spływały kaskadami po jej ramionach i plecach a na stopach miała białe buty na lekkim obcasie.

Smith oniemiał zobaczywszy ukochaną. Była tak piękna, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Obserwował jak powoli podchodzi do nich i nie mógł nacieszyć się jej widokiem. Gdy wreszcie Dott przekazał mu dłoń Liv dotarło do niego, że ta kobieta naprawdę jest tylko jego.

- Wyglądasz cudownie. - powiedział ze łzami w oczach

- Dziękuję. - uśmiechnęła się ciepło. - Mam nadzieję, że nie wymęczyłeś Levi'a swoimi nerwami. - zachichotała.

- Ja wcale się nie denerwuję. - mruknął.

- Oczywiście kochany, oczywiście. - zaśmiała się jeszcze głośniej.

Świadkowie spojrzeli po sobie. Doskonale wiedzieli, że oboje z małżonków denerwowali się niemiłosiernie. Ba! Rin myślała, że Wilczyca ucieknie sprzed ołtarza. Brunet natomiast był przekonany, że jego przyjaciel ma atak padaczki.

Historia spojrzała po zebranych i rozpoczęła ceremonię.

~

- Czy Ty, Liv Ackermann bierzesz sobie Erwina Smith'a za męża? - zwróciła się do niej królowa.

- Tak, biorę. - odpowiedziała z uśmiechem.

- A czy Ty, Erwinie Smith'ie bierzesz sobie... - nie dane było jej dokończyć.

- Tak, biorę. - powiedział szybko.

- A więc prawem nadanym mi przez przodków ogłaszam was mężem i żoną. - powiedziała uroczyście. - Możesz pocałować...

Erwin przyciągnął do siebie żonę i połączył ich usta wywołując oklaski i wiwaty wśród zebranych gości.

... pannę młodą. - dokończyła szeptem.

~

Stanęli przed Korpusem i dygotali z zimna.

- Kto wymyślił sobie ślub w zimę? - zapytała zmarznięta.

- Oj, zaraz się rozgrzejemy. - powiedział i pociągnął ją do środka.

Na sali królował błękit, fiolet i granat. Stoły zastawione były wszelakimi potrawami i chyba każdym istniejącym rodzajem alkoholu.

- Hange się postarała. - powiedziała zachwycona.

Jak na zawołanie obok nich pojawiła się okularnica. Wyściskała ich za wszystkie czasy i poprowadziła do miejsc dla nich zarezerwowanych. Zaraz zaczęli schodzić się goście. Levi i Elenor, którzy razem przyszli również na ich ślub. Cały Odział Specjalny, wielu współpracowników Erwina ale też nie zabrakło dawnych znajomych Liv z Podziemia. Wszyscy podchodzili do nich z gratulacjami, życzeniami i niewielkimi podarunkami.

Wraz z rozbrzmieniem pierwszych dźwięków państwo młodzi zatańczyli pierwszy taniec.

- Nie mogę się na Ciebie napatrzeć. - szepnął jej do ucha.

- Przesadzasz, jestem tylko w trochę innej sukni. - mruknęła zawstydzona.

- Kochanie, promieniejesz i to nie jest kwestia ubioru. - odparł. - Jesteś teraz Panią Smith i zastanawiam się czy to nie zasługa nazwiska. - zaśmiał się.

- Wysoki jak brzoza, głupi jak koza. - pacnęła go delikatnie w ramię.

- Tak, tak. Już to słyszałem. - zaśmiał i pocałował ją zachłannie wywołując tym samym wiwaty pośród zebranych.

Po tańcu pozwolili sobie na zmianę niewygodnych ciuchów. Liv przebrała się w dużo przyjemniejszą sukienkę, którą dostała w prezencie od Erwina parę miesięcy wcześniej lecz tym razem nie brała sztyletu do kompletu. Jej mąż przyodział bawełnianą koszulę i spodnie.

Usiedli na swoich miejscach i rozkoszowali się potrawami, winem i towarzystwem najbliższych. Nad ranem wrócili powozem do domu. Pod drzwiami wejściowymi Erwin podniósł żonę i z nią w ramionach przekroczył ich próg. Następnie nie stawiając jej na ziemi wszedł do sypialni i dopiero na łóżko odłożył ukochaną.

- Tak bardzo Cię kocham. - powiedział patrząc jej głęboko w oczy.

- Ja Ciebie też. - odpowiedziała mu zapatrzona w błękitne tęczówki.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz