XXXIX

617 22 1
                                    

Obudziła się i założyła jego koszulę. Uśmiechnęła się na widok śpiącego mężczyzny. Podeszła do niego i pocałowała go w czoło.

- Idę do siebie. - szepnęła mu do ucha.

- Dobrze. - otworzył oczy.

Zabrała swoje ciuchy i wyszła na korytarz. Oczywiście z jej szczęściem wpadła na Johna i Haruno. Zlustrowali ją wzrokiem po czym spojrzeli na drzwi z których wyszła.

- Co się gapicie? - warknęła. - Kobiety w koszuli nie widzieliście? - spojrzała na nich karcąco.

- A skądże Pani Kapral... Czy teraz mamy mówić Pani Generał? - zaśmiał się John.

- Chciałbyś. Spadać na śniadanie. - rzuciła i skierowała się do pokoju.

Po drodze mijała żołnierzy bacznie jej się przyglądających. W samej koszuli sięgającej jej prawie do kolan musiała wyglądać dziwnie. Przebrała się w mundur i wróciła do Smith'a. Czekał na nią już ubrany.

- Do szpitala. - powiedziała.

- Niestety. - mruknął niezadowolony.

Wymknęli się tylnym wyjściem i poruszali się bocznymi uliczkami.

- Liv. - zagaił. - Nie wiem czy powinienem pytać ale... Jak było? - zapytał niepewnie.

Zatrzymała się. Po chwili o zrobił to samo. Podeszła do niego, złapała za kołnierz i pociągnęła łącząc ich usta.

- Było idealnie. Nigdy nie było lepiej. - szepnęła mu w usta.

- Cieszę się. - spojrzał na nią z ulgą.

- Naprawdę było to dla niego takie ważne? - zastanawiała się. - A teraz rusz dupę bo na pewno już Cię szukają. - dodała na głos.

- Tak jest. - odwrócił się.

Dotarli do jego pokoju po czym położył się do łóżka. Nie wierzył, że wszystko poszło tak gładko. Widział jak dziewczyna chowa się w cieniu gdy rozległo się pukanie. Niesamowite jak ona potrafi wtopić się w czerń.

- Proszę. - powiedział.

- Gdzie Pan był? Przyszłam 15 minut temu ze śniadaniem a zastałam puste łóżko. - powiedziała kobieta z wyrzutem.

- Musiałem się przejść, nogi mi zdrętwiały. - powiedział z miłym uśmiechem.

- Proszę takie rzeczy zgłaszać. Poza tym powinien Pan leżeć. - zganiła go jak małe dziecko.

- Oczywiście. - pokiwał głową.

Postawiła tacę na stoliku obok łóżka i wyszła. Liv wyłoniła się z cienia z uśmieszkiem.

- Co Cię bawi? - zapytał.

- To co robiliśmy zdecydowanie było przeciwieństwem leżenia. - zaśmiała się.

- Zawstydzasz mnie. - mruknął sięgając po bułkę.

- Uwierz mi, nie masz się czego wstydzić. - pocałowała go. - Uciekam. - rzuciła i wyskoczyła przez okno.

~

Dotarła do Korpusu przed 9:00.

- Może jeszcze załapię się na śniadanie. - pomyślała.

Weszła do jadalni i zobaczyła głupkowate uśmieszki swojego oddziału.

- No tak. Bracia maja długie języki. - westchnęła w myślach.

Podeszła do stołu dowództwa gdzie czekali na nią Levi i Hange.

- Co to do kurwy nędzy ma znaczyć? - zaczął brunet.

Czarne Serce || Erwin Smith x OC ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz