6. ZOE

3.4K 145 58
                                    

Metalowe, brudne i zdewastowane drzwi w pełnym śmieci zaułku nie wzbudziły we mnie zbyt dużego zaufania. Wręcz przeciwnie. Cóż, myślałam, że najlepszego i umówmy się, najdroższego! detektywa w mieście chyba było stać na ciut lepszą i bardziej prestiżową lokalizację. 

Jeszcze raz rozejrzałam się po okolicy. W zaułku nie było żywej duszy. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Kolejny raz sprawdziłam w telefonie, czy aby na pewno niczego nie pomyliłam.

― Adres się zgadza. ― Stwierdziłam rozdarta. ― No dobra. ― Westchnęłam uspokajająco. ― Przekonajmy się.

Na małym elektronicznym wyświetlaczu pojawił się rząd cyfr. Powoli wpisałam kod znajdujący się w notesie Nixona. Tylko w taki sposób można było dostać się do Dylana Lincolna. 

Jeśli kod był dobry, zostawałeś jego klientem, jeśli był zły, mogłeś się pożegnać z jego usługami. Ponadto kod był zmieniany co kwartał, a tylko najbardziej zaufani ludzie mieli do niego dostęp. Podsumowując, nie łatwo było trafić do tego miejsca, a jeszcze trudniej było zdobyć ten pieprzony kod. Na szczęście, dzięki znajomościom Nixona poszczęściło mi się i miałam nadzieję, że dzięki Dylanowi dowiem się paru szczegółów, które w końcu pomogą mi dopasować niektóre z tych skomplikowanych puzzli. Swoją drogą, nie miałam pojęcia, skąd Nixon miał namiary na prywatnego detektywa. Zapewne korzysta z jego usług podczas swoich słynnych spraw. Najpewniej, Dylan Lincoln, to taki jego as w rękawie. Sprytnie.

Powoli wpisałam kod z notesu, gdy usłyszałam ciche piknięcie i o dziwo zobaczyłam na ekranie zielone światło, odetchnęłam z ulgą. Odważnie, przekonana, że jednak jestem we właściwym miejscu, pchnęłam ciężkie, metalowe drzwi i weszłam do ciemnego korytarza. Zaczęłam wspinać się na piętro po stromych, metalowych schodach. Ostrożnie weszłam do biura mieszczącego się na pierwszym piętrze. Było tu multum sprzętu, sterty papierów i jeszcze więcej... kurzu.

― Proszę chwilę poczekać. ― Dobiegł mnie niski głos mężczyzny.

Zdziwiona, nie widząc nikogo w zasięgu wzroku, wzruszyłam ramionami i zaczęłam niespokojnie chodzić po pomieszczeniu, czekając na mężczyznę. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego zawalonego papierami i sprzętem ogromnych rozmiarów schowka. Nie dotykając niczego, przyjrzałam się kilku informacjom otwartym na różnych monitorach, a było ich w pomieszczeniu co najmniej tuzin.

― W czym mogę pani pomóc... ― Mężczyzna urwał w pół zdania. ― Zoe Aster ― dokończył, najwyraźniej zaskoczony.

Skąd zna moją tożsamość?

Powoli odwróciłam się w stronę, z której dobiegł głos i zaszczycając go swoim zdziwionym spojrzeniem, zdębiałam.

― O, kurwa! ― Zaczęłam się śmiać, wprost nie dowierzają w to, co widzę. Śmiać, to mało powiedziane. Wprost zanosiłam się mało eleganckim, panicznym rechotem. Tym sposobem znów zaczęłam kolekcjonować największe niedorzeczności tego świata i wróciłam do punktu wyjścia. ― Tego to się nie spodziewałam.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie nic więcej, dosłownie zapomniałam języka w gębie. Patrzyłam na krępą, znajomą sylwetkę mężczyzny, który kilka dni temu obserwował moje mieszkanie! To wprost niewiarygodne. Pokiwałam głową, nie wierząc we własne szczęście i pecha zarazem. Momentalnie zaczęłam formułować nowy plan działania, jak widać, jestem bystrą uczennicą. Czas sprawdzić swoje nowo nabyte doświadczenie i przekuć tą cenną i bolesną lekcję życia w czyny. 

Wściekła, sięgnęłam po jedno z krzeseł stojących w zasięgu mojej ręki, przysuwając je bliżej siebie. W pomieszczeniu rozległ się przeraźliwy, drażniący, skrzypiący dźwięk. Usiadłam na metalowym stołku i patrząc na mężczyznę, wyjęłam broń z torebki. Z hukiem położyłam ją na biurku, cudem znajdując na jego blacie mały centymetr wolnej przestrzeni.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz