49. ZOE (cz.2)

2.5K 142 73
                                    

Miłego czytania. ❤

-----------------------------

Bez zbędnych ceregieli, nie zastanawiając się nad własnym zachowaniem; działając pod wpływem chwili, wtargnęłam do sypialni sąsiadującej z moim pokojem. Trzasnęłam ostentacyjnie drzwiami.

― Ty arogancki, zadufany w sobie, dupku! Myślisz, że możesz tak po prostu wychodzić w trakcie rozmowy?! Jeszcze nie skończyliśmy!

Zaskoczona, stanęłam w miejscu, kiedy z niemałym zdziwieniem odkryłam, że nie ma go w środku. Zaciskając zęby, otworzyłam drzwi prowadzące do przestronnej łazienki, lecz tam również go nie zastałam.

― Wyparował, czy co?! ― burknęłam pod nosem.

Powiedzenie, że byłam wściekła, było potężnym błędem. Byłam rozwścieczona! I nie miałam zamiaru odpuszczać.

Nabuzowana, wyszłam z pokoju, zbiegając szerokimi schodami w dół. Od razu dostrzegłam otwarte drzwi do posiadłości. 

Oczywiście, Gambino w sekundę transportował się na ganek.

Ciekawe, czy użył do tego jedynie perswazji własnego umysłu!? 

Rozgorączkowana, ruszyłam przed siebie, skupiając całą uwagę na dwójce mężczyzn, beztrosko rozmawiających przed wejściem. Gdy dotarłam bliżej werandy, dobiegł mnie jego stłumiony śmiech.

― Chce grać, to zagram  twoją grę. Proszę bardzo.

Przekroczyłam próg. Widziałam, jak Noah, rozweselony, zawiesił na mojej twarzy przelotne spojrzenie, lecz dostrzegając mój bojowy nastrój, spoważniał.

Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni. 

Uśmiechnęłam się chytrze i nie zatrzymując się ani na chwilę, stanęłam na wprost Złotowłosego. Złapałam za miękki materiał koszuli i przyciągnęłam go do siebie. Zdeterminowana wbiłam się zachłannie w jego wargi. Ben, najpewniej ośmielony wypitym wcześniej alkoholem, w pierwszej chwili bez wahania odwzajemnił mój pocałunek. 

Cholera, nie spodziewałam się takiego zaangażowania z jego strony!

Zaskoczona, odsunęłam się, spoglądając w jego, z sekundy na sekundę rozszerzające się ze zdziwienia oczy. Najpewniej dopiero teraz dotarło do niego to, co wydarzyło kilka minut wcześniej. Chłopak utkwił wzrok w czymś, a raczej kimś, kto znajdował się za moimi plecami i tak się składa, że doskonale wiedziałam w kim.

― Ja... Nie... ―Ben, wyraźnie zaniepokojony, założył ręce na głowę, robiąc dwa kroki w tył, nadal nie spuszczając spanikowanego spojrzenia z mężczyzny, stojącego tuż za mną.

Byłam bardziej niż świadoma jego obecności i szczerze powiedziawszy, zaczynałam się zastanawiać, czy to aby na pewno był dobry pomysł.
Tak, ja i moje fantastyczne pomysły!
Westchnęłam w duchu, dając sobie wirtualnego kopniaka w tyłek.
Najpierw pomyśl, później rób.
Maksyma stara jak świat, a jakże prawdziwa! Szkoda tylko, że tak trudno się do niej dostosować...

― Ona... Widziałeś...

Biedak, wyraźnie przerażony, nie był w stanie wydusić choćby jednego, składnego zdania. Cholera. Przełknęłam ślinę, przygryzając nerwowo wargę. 

Przegięłam. 

Usłyszałam złowieszczy rechot dobiegający z podjazdu. Zdezorientowana, spojrzałam na mężczyznę opierającego się o Jeep'a.
Jakżeby inaczej! Przewróciłam ostentacyjnie oczami. Lorenzo.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz