49. ZOE (cz.1)

2.1K 128 91
                                    

Oniemiała, wpatrywałam się w zamknięte drzwi.

― Nie ma najlepszego nastroju.

Podskoczyłam przestraszona, słysząc damski głos. Jakżeby inaczej!  Publika jest częstym zjawiskiem w tym domu.

― Przestraszyłaś mnie ― odpowiedziałam zgodnie z prawdą, powoli lustrując postać Anastazji.

Kobieta stanęła obok mnie i zakładając ręce na piersi, utkwiła spojrzenie w drewnianych drzwiach.

― Nie wiem, co go ugryzło, ale dla pocieszenia mogę ci powiedzieć, że dla mnie też taki jest. I wybacz, że podsłuchiwałam, ale wasze krzyki było słychać w drugim skrzydle. Idę do kuchni, jeśli chcesz, możesz iść ze mną skoro i tak nie śpisz, a nim się nie przejmuj ― machnęła nonszalancko dłonią.  ― W końcu mu przejdzie. Najpewniej to nic istotnego.

Nie mając nic lepszego do roboty, skorzystałam z niespodziewanego zaproszenia.
W końcu, chyba już nic gorszego mnie dzisiaj nie spotka?

Usiadłam przy blacie i zaczęłam bawić się stojącym na ciemnym marmurze kubkiem. Anastazja postawiła przede mną lampkę z winem. Popatrzyłam na nią pytająco. Wzruszyła ramionami.

― Nie wiem, gdzie Felipa trzyma herbatę, ale wiem, gdzie trzyma wino.

Zaśmiałam się rozbawiona jej uwagą. Kobieta usiadła naprzeciwko mnie.

― Nie mam pojęcia, co dokładnie między wami zaszło, ale widzę, że oboje powinniście sobie wyjaśnić kilka rzeczy. Posłuchaj Zoe, jestem ci winna przeprosiny. Miałaś rację. Emma oszukała nas wszystkich. Nie znałam jej motywów i przepraszam cię za swoje nazbyt pochopne osądy. Natomiast, co do mojego brata, to coś ci powiem. Noah jest uparty, ale to naprawdę dobry facet. Musisz dać mu chwilę, by ochłonął. Jest dość zamknięty i nieufny. Posiada wiele paskudnych cech charakteru, ale najgorszą jest syndrom Zosi Samosi. ― Wydęła usta w zamyśleniu.― Wszystko musi robić sam, i uwierz mi, nie zawsze taki był. Po śmierci naszej matki stał się kimś innym. ―Uśmiechnęła się smutno. ― Czasami nie łatwo do niego dotrzeć. Nie wiem, co dokładnie się stało i straciłam nadzieję, że kiedykolwiek się dowiem. Przede mną nigdy nie otworzył się na tyle, bym poznała prawdę, ale może tobie się uda. ― Spojrzała wymownie na moją dłoń. ― Piękny. ― Pogładziła błyszczący splot różnobarwnego złota. ― Wiesz, że należała do mojej matki?

Że co, przepraszam?!

Zatkało mnie. Cofnęłam rękę. Anastazja, widząc moje zakłopotanie, odruchowo sięgnęła moją dłoń, przyciągając ją bliżej twarzy; w milczeniu przyglądając się kamieniom.

― Tylko obrączka.― Popatrzyła na mnie wymownie. ― Resztę kazał dorobić naszemu rodzinnemu jubilerowi. ― Na jej twarzy zawitała pionowa zmarszczka zdobiąca czoło. Dziewczyna wlepiła zaciekawione spojrzenie w misterny zlepek różnobarwnych kryształów. ―To bardzo drogocenna mieszanka kamieni, a do tego niezwykle rzadka. ― Uśmiechnęła się, w końcu puszczając moją dłoń. ― Szczęściara z ciebie.

Speszona zabrałam rękę, sięgając po kieliszek. Oszołomiona, wychyliłam całą zawartość, krzywiąc się na pieczenie spowodowane alkoholem.

Kobieta, rozbawiona, uniosła w górę brew.

― Pić mi się chciało ― bąknęłam pod nosem.

Anastazja zaczęła się śmiać i idąc w ślad za mną, wypiła zawartość swojej lampki. Popatrzyłam na nią, nie będąc w stanie ukryć uśmiechu, nachalnie cisnącego się na moje usta.

― Co? ―wzruszyła ramionami. ― Pić mi się chciało.

Na dźwięk, sparafrazowanych, irracjonalnych słów, nie mogąc się dłużej powstrzymać, parsknęłam nerwowym śmiechem. Kobieta dołączyła do mnie. W efekcie siedziałyśmy przy wyspie kuchennej, śmiejąc się wniebogłosy. 

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz