55. LORENZO

2.3K 114 48
                                    

Trzy dni później...

Wpatrzony w białe drzwi, obracałem w dłoni monetę. Zapach szpitalnych chemikaliów wżerał się w każdą tkankę ciała. Kolejne półgodziny sterczenia w korytarzu sprawi, że nigdy nie zmyję z siebie tego gówna.

Nie nawiedziłem szpitali. Gardziłem medycyną, a tym bardziej wszystkimi pajacami ubranymi w białe kitle. Ich umiejętności często równały się z zerem, lecz kilka dni temu, jeden z nich choć raz stanął na wysokości zadania.

Uratowali go.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

Tak, Noah Gambino, niejednokrotnie przechytrzy samego diabła.
Poprawka.
On jest pierdolonym diabłem.

Ostatni raz spojrzałem na monetę. Uśmiechnąłem się i wsunąłem srebrny krążek do kieszeni.

― Kurwa, uważaj! Ślepy jesteś?!

Warknąłem niezadowolony. Zdziwiony spojrzałem na drobną kobietę w białym kitlu, która najwyraźniej weszła mi w drogę. Nie miałem zamiaru przepraszać. To ona weszła mi w paradę.

― Przepraszam, ale to pan wszedł mi w drogę. I odpowiadając na pańskie pytanie; nie, nie jestem ślepa. Jedynie zmęczona, a pan, mógłby ostrożniej dobierać słownictwo.

Wyminęła mnie i wznowiła szybki marsz. Odprowadziłem ją wzrokiem, czekając, aż zniknie za zakrętem. Pchnąłem drzwi i wszedłem do sterylnego pokoju.

Noah leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Szczęśliwie, kula nie uszkodziła żadnego narządu, ani nie zaburzyła funkcjonowania mięśni. Ryzykowałem wiele. Ryzykowałem, że chybię, ale tylko tak mogłem go uratować. I nie tylko jego, jednak gdybym nie był pewien słuszności podjętego ryzyka, sam podłożyłbym się pod tą kulę. Noah jest dla mnie jak brat. Jest moją jedyną rodziną. To ja wpakowałem nas w ten syf. Byłem zły za Anastazję. Zamiast dostatecznie pilnować Walsh, Lwów; Cin... Byłem nieuważny. Zawiodłem. Pozwoliłem, by psy Ferro podeszły zbyt blisko.

― Powinienem cię zabić. Ciesz się, że jestem uziemiony przez te pikające gówna. ― Gambino przeniósł na mnie palące spojrzenie. ― Gdzie ona jest?

― Uspokój się. Jest bezpieczna.

― Jak mam się, kurwa, uspokoić!

Noah podniósł się i zaczął zrywać wszystkie kable przymocowane do swojego ciała. Kiedy rzucił ostatni, podszedł do mnie, kładąc dłoń na mojej krtani. Cofnąłem się, czując na plecach opór ściany.

― Jak na trzy dni po postrzale, jesteś zaskakująco silny.

― Byłeś dla mnie jak brat. Dlaczego mi nie powiedziałeś? ― warknął przez zaciśnięte zęby.

Widziałem na jego twarzy ból, a także strach.
Strach o utratę Aster.

― Próbowałem ci powiedzieć! Nie chciałeś mnie słuchać, a potem... ― Zamilkłem. Gambino poluźnił uścisk. ― Nie wiedziałem, czy znasz prawdę. Nie wiedziałem, co mam sądzić o tym, że sypiasz z Ferro. Ona jest jego córką! Bardziej popierdolonego scenariusza bym nie wymyślił. Śledziłem Walsh. Wiedziałem, że knuje za twoimi plecami.

― Spierdoliłeś mi  ostatnią szansę na zakończenie tego gówna, nie narażając nikogo poza mną! ― Jego oczy błysnęły drapieżnie. ― A teraz. Dzięki tobie, Ferro odebrał mi jedyną kobietę w całym moim życiu, za którą dałbym się, kurwa, poćwiartować. Powinienem cię zabić, Lorenzo.

― Co miałem robić?! Nie chciałeś rozmawiać, a ja myślałem, że Zoe zwodzi cię, by wykraść kody.

Mężczyzna znów wzmocnił uścisk.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz