36. ZOE

3.7K 141 241
                                    

Przed Wami rozdział mocno 18+ !!

Najpikantniejszą część oznaczę gwiazdkami **  ― jego początek i koniec. 

W razie potrzeby proszę, omińcie go i przejdźcie do dalszej części rozdziału.

Miłego czytania. ❤

-------------

W łazience otuliła mnie przyjemna para pozostała po wcześniejszej kąpieli. W zamyśleniu odkręciłam kurek pod prysznicem, regulując odpowiednią temperaturę. Zamknęłam drzwi i stanęłam przed lustrem, wlepiając w swoje odbicie apatyczny wzrok.

Powoli zsunęłam z ciała ubrania, tworząc dookoła luźny zlepek różnobarwnych tkanin. Spojrzałam na posiniaczone ramię, przebarwiające się w mało atrakcyjną mieszankę kolorów. Kiedy powiodłam palcami do najciemniejszego miejsca, skrzywiłam twarz w lekkim grymasie.

― Normalnie Picasso wśród sińców ― skwitowałam, ostatni raz spoglądając na własne odbicie.

Z ciężkim westchnieniem, wyszłam z brudnego kręgu, otworzyłam szklane skrzydło i weszłam w gęstą parę, natychmiast wciągającą mnie w swoje wilgotne objęcia.

Gorący strumień opadł na zmęczone ciało, rozbijając napięte mięśnie. Przymknęłam powieki, pozwalając ciepłej wodzie swobodnie spływać po ciele.

Ujrzałam przed oczami śmierć.

Krew.

Krzyki.

Zatrzymałam się na półobłąkanym wzroku Emmy. Na chwili, w której Noah, pozwolił jej odejść.

Usłyszałam huk rozbijanego szkła. Znów zobaczyłam piramidę kieliszków rozpryskujących się dookoła. Pod palcami poczułam ostre odłamki szkła.

Oparłam głowę o zimny marmur. Momentalnie zaczęłam tracić siłę w mięśniach. Położyłam dłonie na śliskiej ścianie, zwijając palce lewej dłoni w pięść. Bezsilne kończyny bezprecedensowo zaczęły zjeżdżać w dół. Nogi ugięły się w kolanach, odmawiając współpracy. Resztkami sił podtrzymywałam się w pionie, co było cholernie trudne, bo moje siły zaczęły sięgać dna rezerwy.

Jeszcze tylko chwila, a rozpadnę się bezpowrotnie...

Moje ciało było zmęczone. Mój umysł był wycieńczony, ale coś wewnątrz mnie chciało walczyć i nie pozwalało mi się poddać.

Poczułam na brzuchu silną, męską dłoń, jak na ironię kolejny raz podtrzymującą mnie przed upadkiem.

Uśmiechnęłam się cierpko, nabierając do płuc głęboki, aczkolwiek drżący oddech. 

Noah stanął tuż za mną, opierając płasko lewą dłoń na gładkim marmurze, nakrywając nią moją rękę; rozprostowując kurczowo zaciśniętą pięść. Splótł nasze palce razem i przysunął się jeszcze bliżej. Poczułam każdą najdrobniejszą tkankę mięśniową jego samczej sylwetki.

Uwielbiałam jego ciało. Kochałam jego siłę i władczość, ale w równym stopniu ubóstwiałam czułość, którą pomimo swojego pochodzenia, pomimo swojej gwałtowności i bestialskiej natury, potrafił mi ofiarować. Zadziwiał mnie sposób, w jaki potrafił odczytać moje potrzeby i przełożyć swoją siłę i nacisk, precyzyjnie określając jej wymiar, przy każdym elektryzującym dotyku.

Przymknęłam powieki, delektując się jego bliskością i ciepłem, kolejny raz kradnąc jego siłę.

― Nigdy nie pozwolę na twój upadek ― szepnął do mojego ucha, przejeżdżając grzbietem nosa po wrażliwej skórze. ― Jesteśmy jednością, Zoe. ―Jego wargi musnęły posiniaczone ramię w momencie w którym, z nabożeństwem, odgarnął mokre włosy na drugą stronę. ― Należymy do siebie ― dodał napiętym głosem.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz