40. NOAH

1.9K 127 17
                                    


Zatrzymałem się pod białą, dobrze mi znaną willą. Zoe przespała całą drogę. Wpatrywałem się w jej rozluźnioną twarz. Tak piękną i tak spokojną. Nie będąc w stanie się opanować, pełen żalu i smutku położyłem dłoń na ciepłym policzku.

Tak bardzo bałem się ją stracić.

A jeszcze bardziej bałem się, że ta miłość ostatecznie mnie zniszczy.

Zoe poruszyła się i zaspana, ułożyła drobną dłoń na mojej. Pogładziłem delikatnie jej skórę. Gdy uniosła leniwe powieki, popatrzyła na mnie mrugając kilkukrotnie. Gdy zrozumiała swoje zachowanie, zagubiona, odsunęła się.

― Gdzie jesteśmy? ― zapytała sennie, rozglądając się po okolicy. ― Co jest... ―Powiedziała, wyglądając przez szybę. Popatrzyła na mnie z trwogą. ― Co my tu robimy, do cholery?!  To dom moich rodziców!

Czas na przedstawienie.

― Idziemy, kochanie. ― Odwróciłem się i otworzyłem drzwi, pospiesznie wysiadając. Okrążyłem samochód i otworzyłem drzwi od strony pasażera. Zoe ani drgnęła. Rozbawiony, uniosłem ku górze brew. ―Chyba że wolisz, abym ci pomógł.

Kobieta założyła ręce na piersi i utkwiła wzrok w przedniej szybie.

― Zoe. ―Westchnąłem. ― Ustaliliśmy już, że to nie czas na głupie żarty. Wysiadaj.

― Nigdzie nie idę, świrze. ― Spojrzała na mnie nieustępliwym wzrokiem. ― Zabierz mnie stąd.

Moja cierpliwość właśnie się skończyła.

― Wysiadaj. Więcej razy nie powtórzę ― wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

Zoe, idąc w zaparte, patrząc prowokacyjnie w moje oczy, warknęła naśladując mój ton.

― Nigdzie. Nie idę.

Rozjuszony, nachyliłem się w jej stroną. Oparłem lewą rękę o słupek karoserii. Ująłem jej podbródek i skierowałem naburmuszoną twarz na siebie. Spojrzałem na kuszące wargi i zbliżając się, zatrzymałem usta milimetry od jej ust. Uśmiechnąłem się ostatecznie, widząc jak Zoe, walczy z własną pokusą. Przetarłem kciukiem miękkie i kurewsko kuszącą wargę.

― Jestem cholernie zmęczony, Zoe. Nie spałem praktycznie dwadzieścia-cztery godziny, więc mogłabyś być trochę bardziej wyrozumiała. Mam dość twoich humorów. ― Nachyliłem się i  wyciągnąłem ją siłą z samochodu. ― Jeśli będziesz ciągle mi się sprzeciwiać, to będziemy dłużej nad tym pracować. Gdy będziesz mnie słuchała, będzie łatwiej. Wybór należy do ciebie. A teraz idziemy ogłosić twoim rodzicom radosną nowinę.

Przewiesiłem ją przez ramię i skierowałem kroki w stronę domu.

― Puszczaj mnie!

― Powiedziałem, że wysiadamy. Sama dokonałaś wyboru, więc jesteś sama sobie winna tego, że teraz wisisz na moim ramieniu.

― Noah, puść mnie! Nie waż się pukać do tych drzwi!

Niewzruszony krzykami, które wydobywały się z gardła Zoe, postawiłem ją na werandzie. Skierowałem naburmuszoną twarz w swoją stronę.

― Kręcisz mnie z tą swoją wściekłością w oczach, ale teraz muszę porozmawiać z twoim ojcem.

Jej oczy zaczęły powiększać się w zatrważającym tempie. Uśmiechnąłem się kpiąco, jednocześnie mrużąc powieki.. Gdy już coś miała odpowiedzieć, drzwi uchyliły się. 

Popatrzyliśmy na stojącego w progu mężczyznę, który przyglądał mi się z zaciętym wyrazem twarzy. Odwróciłem się w stronę Anthonego, uprzednio przyciągając Zoe zaborczo do swojego boku.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz