21. ZOE

2.3K 126 35
                                    

Dex zatrzymał samochód przed restauracją. Zaskoczona, popatrzyłam na niego, unosząc brew, a na mojej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Czego jak czego, ale tego to ja się nie spodziewałam.

― Porządny stek postawi cię na nogi.

Byłam totalnie zbita z tropu. Absolutnie nie spodziewałam się, że komandos Dex zabierze mnie do restauracji.

― Skąd pomysł, że jadam mięso? ― zapytałam butnie, zakładając ręce na piersi.

Dex zaczął się śmiać, a ja, słysząc pierwszy raz jego śmiech, wytrzeszczyłam oczy, patrząc na mężczyznę z coraz większym niedowierzaniem. 

Co jest, ten też potrafi się teleportować w obrębie własnych jaźni?!

 Wiem o tobie naprawdę dużo, dziewczyno. Nie wmówisz mi, że pogardzisz apetycznym kawałkiem mięsa. ― Otworzył drzwi od samochodu i wysunął swoją potężną nogę. ― Zbieraj swoje cztery litery i wysiadaj.

Uśmiechnęłam się pod nosem i ostatecznie wysiadłam z pojazdu. Pokręciłam głową rozbawiona abstrakcją tej sytuacji. Idąc w ślad za mężczyzną, nie widziałam dosłownie niczego. Jego sylwetka zasłaniała mi wszystko. Dex usiadł przy jednym z wolnych stolików, uprzednio przyglądając się ludziom wewnątrz knajpy. Po chwili kelnerka podeszła do nas, bez słowa stawiając przed nami dwa kufle ciemnego piwa. Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.

― Chyba często tu bywasz? ― zapytałam rozbawiona.

― To moja ulubiona knajpa.

― Widać. ― Zaczęłam się śmiać, dostrzegając ogromny stek, który kelnera niosła do stolika obok. ― Widzę, że nie musisz już nawet składać zamówienia.

― To oszczędza dużo czasu.

Otaksowałam olbrzyma wzrokiem, próbując odgadnąć jego myśli. Bezsprzecznie, Dex, wybrał miejsce z którego bez problemu będzie mógł monitorować wejście do restauracji. Siedzieliśmy w milczeniu, oboje pogrążeni we własnych myślach. Wbiłam wzrok w okno, przyglądając się nijakiemu obrazowi rozpościerającemu się za jego szybami. Dzień idealnie odzwierciedlał aurę towarzyszącą mojej niespokojnej duszy ― był wietrzny, ponury i nieprzewidywalny.

― Co się stało? ― zapytał Dex.

Wróciłam spojrzeniem do mężczyzny, zaciskając usta w wąską linię.

― Nic ― odpowiedziałam szybko.

― Co masz w torbie? ― Wskazał na czarny materiał, który zabrałam ze sobą.

Nie mogłam spuścić torby z oczu. Nie wtedy, gdy znajdowały się w niej tak skrupulatne i niebezpieczne informacje o nim.

― Nie twój interes ― warknęłam, wrzucając torbę pod stolik.

Dex podrapał się po brodzie i zakładając potężne ramiona na piersi, odpowiedział rozbawiony.

― Wiedz, że potrafisz być prawdziwym wrzodem na dupie?

― Dobrze, że nie na twojej ― odparowałam.

Mężczyzna, kolejny raz zaczął się śmiać, a ja wlepiłam w niego swoje skołowane spojrzenie, zastanawiając się nad wszystkim, czego się dowiedziałam. Chciałam rozszyfrować tę skomplikowaną zagadkę i dowiedzieć się, kim właściwie są ci ludzie. Ludzie, którzy byli dla mnie jeszcze niecały miesiąc temu obcy, o których nie miałam pojęcia, że istnieją, dziś stali się moimi ochroniarzami.

Natomiast ci, których, jak mi się zdawało, kochałam, okazali się zdrajcami...

Położyłam łokcie na stoliku i na moment ukryłam twarz w dłoniach, zbierając się do kupy. Nabrałam do płuc kilka oddechów. Pod powiekami, zobaczyłam martwe ciała z fotografii. Wstrząsnął mną dreszcz, a do oczu ponownie cisnęły się łzy. Byłam zagubiona i nie miałam obok siebie nikogo, z kim mogłabym podzielić się czymkolwiek, co działo się dookoła. 

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz