25. ZOE

2.7K 121 62
                                    

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nie byłam w stanie zrozumieć, co się przed chwilą stało. Nie potrafiłam przetworzyć tych wszystkich niedorzeczności, w dodatku, właśnie stałam oko w oko z nikim innym, jak z Nixonem Reynoldsem.

― Co ty tutaj robisz?! ― pisnęłam przerażona, rozzłoszczona, zażenowana i zdezorientowana zarazem.

To była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. Wlepiałem wzrok w jego nieodgadnioną twarz, nadal nie wierząc, że stoi przede mną.

― Co ja tutaj robię?! ― odparł, śmiejąc się z goryczą, jednocześnie spoglądając na stojącego tuż za mną, Noah.

Po plecach przeszły mi lodowate ciarki, a włosy na moim karku stanęły dęba. Wyczułam, jak mężczyzna, stanął tuż za mną. Moje ciało chłonęło niesamowity żar bijący z każdej jego komórki.

― Miałeś być w delegacji.

― Nie odbierasz moich telefonów, Zoe. Myślałaś, że co? Że nie przylecę?

Otaksował moją twarz gniewnym spojrzeniem. Widziałam w jego oczach zawód. Gołym okiem widać, jak bardzo był rozczarowany moim zachowaniem. Uczyniłam krok w jego stronę.

― Nixon, to... To nie tak.

― A jak? ― Zaczął się śmiać gorzko. ― Wiem, co widziałem. Kurwa, co się z tobą dzieje? ― Wskazał stolik nieopodal nas, przy którym siedziała Klara w towarzystwie znajomych i jakiegoś łysego faceta, który ją obejmował. ― Omawiałem ostatnie szczegóły do naszego ślubu. Chciałem ci zrobić niespodziankę. Tymczasem ty widzę, że masz ciekawsze rzeczy do roboty. Postradałaś rozum, Zoe?

― Uważaj na słowa. ― Usłyszałam tuż za sobą warkniecie Noah, który stojąc dosłownie centymetr za mną, położył dłoń na moim ramieniu, pewnie zaciskając na nim palce, zatrzymując mnie w tym samym miejscu.

Zaskoczona, spojrzałam na mężczyznę, który był wyraźnie niezadowolony z komentarza Nixona. Ten zaczął się śmiać.

― Popierdoliło cię, stary? ― Reynolds uczynił pewny krok w jego stronę. ― Nie wiem, czy zdążyłeś zarejestrować, ale Zoe wkrótce zostanie moją żoną, więc odpierdol się od mojej narzeczonej.

Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Wyswobodziłam się.

― Przestań, Nixon! ― powiedziałam stanowczo. ― To nieporozumienie.

― Nieporozumieniem jest twoja praca. Wiem, co widziałem, nie rób ze mnie durnia. Od początku wiedziałem, że ten koleś to kłopoty. Wystarczyło powiedzieć, że musisz się wyszaleć, Zoe, załatwił bym ci coś na jedną noc.

Spoliczkowałam go. Zaczęłam się dosłownie gotować ze złości. Ten cały dzień był mało zabawnym nieporozumieniem. Poczynając od fatalnego poranka, a kończąc na aktualnym przedstawieniu. Miałam dość. Dość mówienia mi, co mam robić i jak się zachowywać.

―Jak śmiesz... ― powiedziałam drżącym od emocji głosem, jednak nie zdążyłam dokończyć.

― Nie przekroczysz choćby progu jego firmy. ― Warknął Nixon przez zaciśnięte zęby. Następnie odwrócił się do Noah. ― A z tobą policzę się innym razem. ― Złapał moją rękę i na nowo zaczął ciągnąć w stronę wyjścia.

― Nie słyszałeś co powiedziała? ― Noah bez problemu przyciągnął mnie do swojego boku.

Wystraszona, nie myśląc zbyt wiele, odepchnęłam się od rozjuszonego świra z parku.

Jezu, jeszcze go zabije na oczach tych wszystkich ludzi.

W myślach dziękowałam opatrzności, że nie miał przy sobie broni.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz